sobota, 12 marca 2016

Rozdział 7

Wpadłam z pokoju i pognałam do przyjaciółki. Zatrzymałam się pod drzwiami i waliłam w nie póki nie otworzyła mi Jill. 
-Musisz poczekać, jeszcze nie skończyli.
Minęłam ją bez słowa i gwałtownie otworzyłam drzwi pokoju by zaraz potem je zamknąć z trzaskiem.
-Tak nie można!- krzyknęłam.
Przede mną na kanapie siedziała Lissa z Adrianem, którzy mieli otwarte buzie ze zdziwienia i oburzenia.
Dymitr siedział na fotelu, chwilowo zakrywał dłonią fakt, że uśmiechnął się pod nosem. 
-Jak możesz to ukrywać?!- nie dawałam za wygraną. 
-Skąd wiesz?- wydukała w końcu.
-Pewnie on jej powiedział- powiedział moroj wskazując na Dymitra.
-Nic z tych rzeczy- Dymitr podniósł ręce w obronnym geście.
-Pytanie czemu miałam nie wiedzieć- patrzyłam twardo na przyjaciółkę.
-To nie ma sensu,- zaczął Adrian- pozwolisz królowo?- zwrócił się do Lissy, która już miała się odezwać oburzona, ale nie dał jej dojść do słowa.- Skoro już wiesz, że wszystko kręci się wokół ciebie, Sherlocku, to bądź wdzięczna, że nam zależy, siadaj i słuchaj.
Wywróciłam oczami i ruszyłam ku Dymitrowi, a następnie usiadłam mu na kolanach. Teraz Adrian wywrócił oczami. Dymitr za to objął mnie ramieniem w pasie, co mocno mnie zaskoczyło, ponieważ siedzieliśmy obok osób, przy których Dymitr stawał się oficjalny. 
-Jestem z ciebie dumny- nachylił się i szepnął mi do ucha.
-Dzięki, Towarzyszu- odszepnęłam.
-Rose nie możesz wiedzieć za dużo- zaczęła Lissa.
-Co proszę?!- wychyliłam się w jej kierunku i poczułam jak Dymitr uspokajająco błądzi palcami po mojej ręce.
-Im więcej wiesz, tym bardziej sobie szkodzisz.
-Jak to możliwe?!- "ciii" usłyszałam przy uchu.- Kto?- to najbardziej chciałam  wiedzieć.
-Tego ci nie powiemy.
-Gdzie tu sens?!- Dymitr delikatnie obrócił moją twarz w swoją stronę i spojrzał mi w oczy.
Zrozumiałam czego chciał. Swoim pewnym, troskliwy spojrzeniem nakazywał mi spokój.
-Bielikow!- krzyknął Adrian.- Myślisz, że nie widzimy! Żadne z nich się nie skupi, Lissa musisz ich na chwilę rozdzielić.
Dymitr popatrzył na niego twardym wzrokiem.
-Nigdy nie mów rozdzieleniu nas- powiedział lodowatym tonem jakim mówił kiedy był strzygą.
Widziałam, że moroj mocno się speszył. Jedną rękę założyłam Dymitrowi na szyję, a drugą dotknęłam jego policzka. Popatrzył na mnie z taką miłością, że pomyślałam, że zaraz mnie pocałuje, a raczej liczyłam na to, ale on tylko kiwnął głową na znak, że już mu przeszło.
-Powracając- powiedziała szybko Lissa.- Spokojniejsza będziesz nie wiedząc.
-To jakiś żart?! Ja muszę wiedzieć! 
-Królowo dasz nam pięć minut?- spytał Dymitr wiedząc, że podczas tej rozmowy się nie uspokoję.
Lissa z Adrianem niechętnie wyszli. Dymitr wstał by zobaczyć czy drzwi są zamknięte.
-Musimy ochłonąć- powiedział spokojnie.- Czy ty wiesz jak my się czujemy?
-Mogę sobie wyobrazić- odparłam.
-Roza, coś ci grozi...
-Nie możesz mi o tym mówić- przypomniałam.
-To już wiesz, poza tym staram ci się uzmysłowić jak czuję się ja. Wiem... Pamiętasz jak nie wiedziałaś co się ze mną stało, gdy po ataku na akademię zostałem w jaskini? Mną teraz też targa niepewność- zgięłam się z bólu na samo wspomnienie.
Teraz kiedy podniosłam wzrok widziałam cierpiącego Dymitra, jakby zburzył mur, którym go zasłaniał. Poczułam łzy napływające do oczu.
-Nigdy nie chciałam żebyś tak się czuł- powiedziałam przez łzy. 
Wziął moją twarz w dłonie i wytarł kciukami moje łzy.
-Nigdy nie chcę, żeby coś ci się stało. Nasza praca niesie to ryzyko, ale ufam ci na tyle, że wierzę, iż dasz sobie radę. A teraz... Kiedy to bardziej przeze mnie, niż twoje obowiązki chciałbym zamknąć cię w ramionach i nie wypuszczać- i ten piękny, rosyjski akcent.
-Byłoby bezpiecznie,- mruknęłam- ale nie mów, że to twoja wina. Nie będzie dnia abym w to uwierzyła. Nie zrobiłbyś niczego co by mi zaszkodziło.
Pocałował mnie. Otulił mnie ramionami przyciągając mocno do siebie. Objęłam go w pasie i jeszcze mocniej wpiłam się w jego usta. Nagle przerwał, ale nie wypuściliśmy się z objęć.
-Gdy tylko pomyślę, że to może się skończyć, że stałoby się najgorsze, że nie dam rady cię obronić, że cię nie będzie, a ja będę skazany tu zostać.
Przytuliłam go mocniej.
-Kocham cię, Dymitr. Żałuję, że nie mogę ci tego teraz inaczej wyrazić- przyznałam.
-Ja też- odparł miękko.- Tak bardzo cię kocham, Roza.
-Powtórz to- poprosiłam przybliżając ucho do jego ust.
-Kocham cię- jego niski głos rozbrzmiał w moim ciele. Następnie poczułam jak przygryza płatek mojego ucha.
-Dymitr?
-Hm?
-Czy to dziwne, że stoisz obok, a ja za tobą tęsknię?
Usłyszałam pukanie. Zawiedziona poczułam, że Dymitr się spina szykując na to, że zaraz ktoś tu wtargnie. 
-Chwila!- krzyknęłam.- Mam prośbę. Gdy oni tu wrócą, ja wyjdę, a ty proszę ustal z nimi co możesz mi powiedzieć. Ty, Dymitr, nie Lissa, Adrian, Christian czy ktokolwiek inny. Chcę mieć pewność, że powie mi to ktoś, kto wie jak mi przekazać takie trudne wiadomości. 
Kiwnął głową, więc odwróciłam się by podejść i otworzyć im drzwi. 
-Kochanie, zaczekaj- stanęłam jak wryta.
Obrócił mnie delikatnie i pocałował moje dłonie.
-Jesteś taka silna.
-Bo mam dla kogo- przycisnął swoje usta do moich.
To był gwałtowny pocałunek.
-Też liczyłem, że to zrobię, kiedy tak na mnie przy nich patrzyłaś.
Teraz mogłam wyjść.
Wrzuciłam wszystkie swoje rzeczy do toreb. Bez względu na to, czy zamieszkam z  Dymitrem, czy nie, będę zmuszona się wyprowadzić. Ustawiła bagaże na podłodze i zaczęłam szukać klucza, który powinien zamykać moje mieszkanie. Znalazłam go dopiero, gdy opróżniłam całą nocną szafkę. Na koniec padłam zmęczona na łóżko. Moje myśli błądziły jedynie do osoby, która chciała coś mi zrobić. Nagle zdałam sobie sprawę, że jutro zaczyna się zebranie strażników. Właśnie myślałam nad tym jak niekorzystnie zmienią się nasze prawa, gdy ktoś zapukał do drzwi.
-O jaka zmiana- powiedział Dymitr w progu.- Gotowa do przeprowadzki?
-Tak, zdradź mi tylko z kim zamieszkam.
-Ze mną- odparł Dymitr podnosząc moje torby.
Rzuciłam się na niego z radości. Z rąk wypadły mu wszystkie bagaże, jakby tego było mało runęliśmy na ziemię. Dymitr zaśmiał się głośno. Leżał pode mną roześmiany.
-Tak- powiedziałam cmokając go w policzek,- bardzo- cmoknęłam go w drugi- się- i znowu-  cieszę, że cię mam- całowałam go po twarzy co słowo.
Dymitr objął mnie obracając na plecy i pochylając się nade mną. 
-Nie mogę być dłużny- odparł z rozbawieniem rozpinając pierwszy guzik mojej koszuli i całując ledwo odsłoniętą skórę.- Jestem- tu powtórzył czynność- wielkim- i znowu- szczęściarzem- ponownie poczułam jego usta- mając taką Piękność- rozpiął już wszystkie moje guziki.
-Och zamknij się i mnie pocałuj!- zawołałam z rozbawieniem.
-A nie znikniesz jeśli będę mniej delikatny?- spytał uśmiechając się.
Wyciągnęłam dłoń i włożyłam ją pod jego koszulkę. Ruszyłam ręką po jego brzuchu ku klatce piersiowej podnosząc ubranie.
-Może się przekonamy?- odwzajemniałam jego cwany uśmiech.
Na te słowa Dymitr jednym ruchem pozbył się swojej górnej części stroju i odrzucił ją na bok. Zaczął namiętny pocałunek. W tym czasie jego silne dłonie uniosły delikatnie moje plecy, tak, że zdjął rękawy mojej koszuli, a następnie rozpiął stanik.
-To dla mnie normalne- wysapał pomiędzy pocałunkami.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Bardzo często to czuję. Tą tęsknotę za tobą, o której mówiłaś u Lissy. Za twoim spojrzeniem zarezerwowanym tylko dla mnie, dotykiem, głosem, tym co teraz robimy.
-Co zresztą właśnie przerwałeś- dodałam.
Zaczął całować moją odsłoniętą skórę. W tym czasie ściągałam mu spodnie. Całował mój brzuch, potem piersi, następnie po szyi dotarł do ust. Włożyłam dłonie w jego miękkie włosy. Całował mnie tak jakby nigdy więcej miał tego nie zrobić. 
Dymitr był naprawdę niesamowity, odkąd się ostatnio kochaliśmy nie minęło wiele czasu. Jednak ostatnim razem nie czułam jego strachu, gniewu, czy smutku. Teraz przelał we mnie wszystkie te uczucia. Przez siłę pocałunków, śmiałość dotyku, intensywność spojrzenia czułam jego emocje. Gdy skończyliśmy Dymitr oparł swoje czoło o moje. Uśmiechnął się pod nosem.
-Musisz usiąść- odparł.
-Ty żartujesz? Pozwól mi się jeszcze tobą nacieszyć.
-Roza, leżysz na podłodze. Po tym co zrobiliśmy będą jutro bolały cię plecy. 
-Chciałabym czuć taki ból codziennie- zażartowałam.
-A ja żebyś w ogóle nie czuła bólu. Usiądź proszę. 
On już się podniósł i usiadł. To było najbardziej przekonujące, więc usiadłam i oparłam się o jego klatkę piersiową. Poczułam jego dłoń na mojej bliźnie po postrzale. 
-Boli cię tu czasami, prawda?- spytał z wyraźną troską w głosie. 
Ujęłam jego dłoń w swoją, a następnie odwracając się przyłożyłam mu nasze dłonie do jego serca.
-Tu ostatnio boli najbardziej.
Wtuliłam się w niego i poczułam jego błądzące dłonie po moich nagich plecach. 
-Będziemy musieli trochę porozmawiać na przykre tematy- odparł niespodziewanie Dymitr.
Spojrzałam mu prosto w oczy i przejechałam palcem po jego żuchwie.
-Wiem odkąd ją napiąłeś. 
Dymitr podniósł mnie i położył na łóżku kładąc się obok. Od razu wtuliłam się w jego szyję czując intensywny zapach wody kolońskiej.
-Nie wiem czy dam radę mówić, skoro jesteś tak blisko- odparł obejmując mnie.- Lissa złagodziła trochę swoją decyzję. Jedyne czego nie mogę ci powiedzieć to co zamierzamy zrobić. Lissa miała sen, w którym Robert Doru chciał ją trochę postraszyć i powiedział jej, że wkrótce po ciebie przyjdzie. Opisał dość szczegółowo co z tobą zrobi, ale wolałbym się teraz nad tym nie rozczulać. Nie chcę żebyś widziała mnie wściekłego. Jesteś ostatnią osobą, na którą byłbym zły. W każdym razie, podobno nie dokona tego sam, czekał na swojego pomocnika. To było w nocy, następnie na radzie królowa dowiedziała  się, że z więzienia uciekła Avery. Wiemy, że Doru nie brak już rąk do pomocy. Królowa po powrocie z narad była podobno kłębkiem nerwów, więc ponownie usnęła. A wtedy Robert potwierdził jej przypuszczenia.
-Avery? To ona jest jest zdolna się z kimś porozumieć?!- mocno zdziwił mnie ten fakt.- Zapomniałam o niej, myślałam, że jej historia to przeżytek.- Dwie osoby władające mocą ducha- wtuliłam się mocniej w Dymitra zdając sobie z tego sprawę.
-Roza,- szepnął- musisz patrzeć z naszej perspektywy. A pocieszenie jest takie: po twojej stronie są trzy takie osoby.
Spojrzałam na niego zaskoczona. 
-Sonia przyjedzie jutro. W końcu Michaił musi stawić się jutro na radzie- dokończył.
To trochę mnie uspokoiło. Po pierwsze we trójkę mogą rywalizować z Robertem i Avery, po drugie dobrze zobaczyć przyjaciół.
-Dziwi mnie, że Doru współpracuje z tą dziewczyną- powiedziałam- musiał jej coś obiecać.
-Na pewno. Na razie królowa twierdzi, że stoimy w martwym punkcie, że nic przez ten tydzień nie zrobimy. Ja to widzę inaczej niż ona. Widzę dwie spiskujące osoby przeciwko tobie, gdzieś daleko stąd. Nie wytrzymam bez robienia  czegoś.
-Dymitr? Hej, popatrz na mnie- nie zrobił tego, popatrzył w sufit.
Położyłam się na nim i uniosłam się na łokciach opartych o jego klatkę piersiową żeby mu się dobrze przyjrzeć.
-Jestem z tobą, z najlepszym strażnikiem. Co mi teraz może grozić? 
Popatrzył na mnie zdezorientowany. 
-Dymitr, na łóżku nic mi nie grozi- dodałam czekając na jego reakcję. 
Uśmiechnął się delikatnie.
-Na razie proszę cię, żebyś jutro postarał się wywalczyć nasze prawa. Chciałabym się dalej kochać z tobą legalnie- dodałam.
Zaśmiał się. Poczułam ten śmiech w jego piersi. Niestety potem zaczęłam zsuwać się z niego. Podtrzymał mnie abym nie spadła. 
-Bardzo mi tak wygodnie- powiedział, kiedy znów się na nim ułożyłam.
-Tylko musisz uważać,- chwyciłam jego rękę- abym nie spadła- zarzuciłam ją sobie na plecy. 
-Wolałbym trzymać ją tutaj- przesunął swoją dłoń niżej, na moje pośladki.
Zaśmiałam się cicho. 
-A ja wolałabym, żebyś inaczej korzystał z tych pięknych ust.
Dotknęłam ich palcami. Były miękkie i ciepłe. Dymitr patrzył na mnie z taką miłością,  pomyślałam, że za chwilę się rozpłynę.
-Też bym tak chciała umieć, nie nauczyłeś mnie tego, Towarzyszu.
-Czego, Rose?
-Chciałabym tak na ciebie patrzeć. Byłbyś pewny co do ciebie czuję, jak wyrażać samym spojrzeniem najpiękniejsze zdania?
-Roza, ja jestem pewny co do mnie czujesz. 
-Ale ty to tak pięknie wyrażasz- zdawałam sobie  sprawę, że brzmię jak naburmuszone dziecko.
-Ty też tak potrafisz- nagle uszczypnął mnie w tyłek.
-Dymitr!- pisnęłam.
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Hathaway, nie bój się nie będę wchodził- usłyszałam pod drzwiami Eddiego.- Słyszałem jak piszczysz. Nieźle się wsypałaś, a raczej strażnika Bielikowa. W każdym razie... Na dwór przyjechał Abe Mazur. Myślę, że chciałabyś o tym wiedzieć- usłyszeliśmy jak Castile odchodzi od drzwi.

4 komentarze:

  1. O wizyta tatusia. Nie mogę się doczekać. Słodkie to zakończenie. Mam nadzieję, że Dymitr obroni Rose. I teraz będą mieszkać razem. I pamiętaj. Masz im nie niszczyć życia, jasne?! No ja myślę. Czekam na więcej i życzę weny. :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Abe postanowił odwiedzić córeczkę i pewnie przy okazji porozmawiać z Dymitrem. A co do Roberta i jego wspólniczki to życzę im spotkania z wkurzonym Dymitrem. Super rozdział.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uhuhu nareszcie Abe! Matko jak ja uwielbiam tego gościa!!! Ale bardziej uwielbiam takiego jednego... Seksownego.... Rosjanina.... No wiecie... Aw... Co on robił! Ach...
    No i nareszcie coś wiemy o tym co grozi Rose. Mam nadzieje, że Doru z tą psychopatką nie dadzą rady.
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń