czwartek, 10 marca 2016

Rozdział 5


Obudziłam się przykryta kołdrą wtulona w Dymitra, który czytał- pewnie jakiś western.
-Długo spałam?
-Może z godzinę- odparł odrywając wzrok od stron.
-Musiało mi być wygodnie- cmoknęłam go w policzek- mogłeś mnie obudzić.
-A czy ja jakoś narzekam?- uśmiechnęłam się i wstałam.
Zebrałam moje ubrania, które leżały ułożone na krześle. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Jeśli będziesz sprzątał to zamieszkam tu na zawsze, a nie na tydzień.
-Więc muszę tylko sprzątać?- spytał obserwując mnie z łóżka.
Podeszłam do niego i pocałowałam go.
-Pozwolisz strażniku Bielikow, że skorzystam z łazienki i trochę się odświeżę?- kiwnął gwałtownie głową z uśmiechem.
Dymitr miał większą łazienkę niż ja. Miał mieszkanie większe niż moje. Znajdowało się ono w części budynku poświęconej straży królewskiej. Dymitr do niej wprawdzie nie należał, ale zamienił się ze mną. Argumentem był fakt, że z jego mieszkania, (z którego obecnie się wyprowadzam) było bliżej do Lissy, a ja chciałam być najbliżej.
Wyszłam z łazienki, gdy się umyłam i ubrałam. Słyszałam jak Dymitr chodził po kuchni. Oprócz niej jego mieszkanie składało się z dwóch pokoi z łazienką i balkonem. Nie wiedział, jak wykorzystać tą przestrzeń z czego często się śmialiśmy. Gdybym zmieniła miejsce zamieszkania nie tylko  ja, ale i Christian na dworze zwolniłyby się dwa mieszkania- byłoby więcej miejsca dla przybyłych. Stwierdziłam, że to argument, który przemawia za słusznością tej decyzji, i że Dymitr musi wspomnieć o nim chłopakowi mojej przyjaciółki. Usłyszałam, że odkręcił wodę w kuchni. Ruszyłam, więc w tym kierunku.
-Rose weźmiesz to?- odwróciłam się słysząc głos Dymitra i zobaczyłam jak macha moim czotki, które dostałam na święta od Liss.
Odruchowo dotknęłam nadgarstka.
-O wybawco,- zaśmiałam się- nie pamiętam żebym je zdjęła.
-Znalazłem je na łóżku musiały ci spaść kiedy...- nagle usłyszałam trzaski talerzy dochodzące z kuchni.
-Bielikow ani słowa, bo stracisz posadę! Nie żartuję, mam niezawodną wyobraźnię!- usłyszeliśmy krzyk z kuchni.
-Tylko nie on!- krzyknęłam zaskoczona.
-Czyżby nasza niezawodna strażniczka była na tyle nieostrożna, że nie zauważyła, iż ktoś jest w kuchni?-do przedpokoju wyszedł Christian z przerysowaną zaskoczoną miną.
-O Boże, ja wychodzę- rzuciłam zdecydowanie.
-Czemu?- chłopak świetnie się bawił.
-Chcę uniknąć sytuacji, w której Dymitr będzie musiał mnie obezwładnić, bo zaatakuję jego podopiecznego- usłyszałam parsknięcie Dymitra.
-Ależ ja chętnie cię obezwładnię- powiedział spokojnie  mój ukochany.
-Boże nie przy mnie!- krzyknął Christian.
-Będziesz miał jeszcze okazję- powiedziałam uwodzicielsko do Dymitra i przejechałam palcami po jego ramieniu nie zwracając uwagi na moroja.
-Zaraz zwymiotuję- usłyszałam za plecami.
-Najwyraźniej Christianie, twoje miejsce jest przy garach- rzuciłam złośliwie.
-Ile wy macie lat?!- wtrącił się Dymitr.
-Osiemnaście- odpowiedzieliśmy wspólnie.
Trzeba było zobaczyć minę mojego biednego Dymitra. -A ty jesteś doświadczony- powiedziałam szybko wyczuwając jego tok myślenia.
-Chciałaś powiedzieć stary.
-Raczej lepiej znający życie.
-Nie,- sprzeczał się- stary.
-Bardziej niestary.- nie dawałam za wygraną.
-Co za emocje! Co powie Bielikow?- mówił moroj.
-Chodziło ci o to, że jestem stary- zaczął udawać oburzonego.
-Chodziło mi o szybciej ustatkowanego.
-Rose, starego.
-Dobra starego! Cześć Christian, pa Panie Starszy!- ruszyłam do wyjścia.
Poczułam nagle silne ręce w pasie, które uniosły mnie w górę.
-Dymitr, postaw mnie!
-O nie młoda damo- usłyszałam przy uchu.
Pewnie dałabym radę się uwolnić. Myślę, że nie spodziewał się ciosu. Ciekawiło mnie jednak co zamierza. Drzwi oddalały się coraz bardziej. Wniósł mnie do salonu i położył na kanapie. Następnie usiadł na mnie okrakiem i zaczął łaskotać.
-Dymitr, przestań!- wydukałam pomiędzy salwami śmiechu.
-Ja stary? Ja stary!- mówił wyraźnie ubawiony.
Ledwo łapałam oddech.
-Jak udusisz strażniczkę mojej dziewczyny również grozi ci utrata podopiecznego. I gratulacje- dodał Christian po krótkim namyśle. Jego głos dochodził spoza tego pomieszczenia.
-Raczej kondolencje!- odkrzyknęłam na tyle głośno ile mogłam z nikłą ilością tlenu.- Dymitr udusisz mnie!
-Nigdy!- nachylił się i pocałował mnie.
-Bielikow nie słyszę was!
Oderwaliśmy się od siebie słysząc Christiana.
-Nie da nam spokoju- szepnęłam.
-Niedojrzały małolata- odszepnął.
Szturchnęłam go.
-A to za co?! O nim mówiłem.
-On jest w moim wieku!
Christian wszedł do salonu. Nie widziałam tego, ale widziałam Dymitra, który odskoczył ode mnie jak oparzony. Nigdy nie chciał pokazywać przy innych, że coś nad łączy.
-Czemu akurat Ty musisz być najlepszym strażnikiem?!- odparł moroj.
-Masz do mnie jakieś zastrzeżenia?- spytał Dymitr całkiem poważnie.
-Spotykasz się z moim największym wrogiem- zaśmiał się.
-Też cię kocham- odparłam sarkastycznie podciągając się na wyciągniętej ręce Dymitra.- Może ciebie strażniku Bielikow też, ale tylko trochę- drażniłam się z nim i cmoknęłam go w policzek.- A teraz muszę lecieć mam dzisiaj towarzyszyć Lissie przy karmicielach. Pewnie już umiera z głodu.
-To, że ty umierasz z głodu nie znaczy, że ona też.
-Och, zamknij się Christian!- rzuciłam przez ramię.
-Widzimy się na kolacji- odkrzyknął mi Dymitr przed tym jak zamknęłam drzwi.
Prawdę mówiąc wcale nie chciałam iść do Lissy. Dalej byłam na nią zła, może teraz nawet bardziej, minęło dużo czasu odkąd Eddie mnie odwiedził, a ona nie dała żadnego znaku.
Stanęłam przed drzwiami do jej pokoju i zapukałam. Otworzyła mi Jill.
-Rose! Witaj- uśmiechnęła się szczerze.
-Jill,- uściskałam ją- jest Lissa?
-Śpi.
-Śpi?
-Tak, wróciła dzisiaj niezwykle wykończona, wiesz mnóstwo spięć na radzie, potem Christian był u niej z jakieś dwie godziny temu, ale na koniec Lissa go  obraziła, więc wyszedł w kiepskim nastroju- "to stąd ta jego złośliwość ponad przeciętny poziom".
-Będę musiała ją obudzić, gdyby wstała głodna byłaby jeszcze bardziej zła. Choć kusi mnie żeby poczekać aż wstanie, zła Lissa to rzadki widok- Jill uśmiechnęła się szeroko.- Hej! A ty nie miałaś gdzieś wyjeżdżać?
-Eddie był u mnie i powiedział, że musimy przełożyć wyjazd o tydzień.
-Czyli wyjdziesz niewiele wcześniej przed nami- tu rozmowa się skończyła, ponieważ weszłyśmy do sypialni Lissy.
Wyglądała niezwykle niewinnie, ale trzeba było zakłócić ten jej spokój.
-Liss? Lissa wstawaj- potrząsnęłam nią delikatnie.
-Ro... Rose!- przytuliła mnie mocno.- Dymitr!
-Co Dymitr? Nie przyszedł ze mną.
-Zawołaj go! Zawołaj Dymitra!- patrzyłam na przyjaciółkę jak na kogoś obcego, Lissa rzadko krzyczała, a teraz była przerażona.
-Co się stało?! Popatrz na mnie! Liss? Lissa! To ja jestem twoim strażnikiem, nie Dymitr.
-Jill, pójdź po strażnika Bielikowa- dziewczyna zniknęła za drzwiami.- Rose...
Nagle do pokoju wszedł Adrian, nie widziałam go od koronacji Lissy, a i wtedy tylko mignął mi gdzieś w tłumie. Teraz wyglądał bardzo dobrze. Poczułam jednak, że jeszcze nie przestał palić.
-...zostawisz nas samych?- dokończyła Lissa.

3 komentarze:

  1. Christian i Rose wymiatają. Uwielbiam te ich sprzeczki. Po co Lissie tak nagle Dymirt i Iwaszkow. Nie ważne. I tak się dowiedziem w następnym, na który niecierpliwie czekam. :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Rose i Christiana najlepsi. Dymitr pan starszy. Ciekawe co Lissa chce od Dymitra. Super rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja kocham Ozere 💖
    Romitri? Zawsze i wszędzie i... Aw... 💖😭💖😭💖💖😭
    Poproszę kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń