środa, 9 marca 2016

Rozdział 4

Eddie wyszedł dopiero po godzinie-  twierdził, że o godzinę za późno. Chciałam jednak dokładnych informacji. Nie wiedział za wiele, ale ja nie wiedziałam nic. Na początku poczułam się urażona- Lissa nic mi nie powiedziała. A wątpię żeby miała wytłumaczenie jak wczoraj Dymitr. Dymitr... On pewnie jeszcze nic nie wie. Nie wie ani o zebraniach, ani o masie strażników, którzy będą się tu pałętać, ani o zmianie naszych praw. Muszę go znaleźć! Wybiegłam z pokoju i zaczęłam biec korytarzem do jego pokoju. Na drzwiach była kartka wypisana jego starannym pismem: "Sala treningowa nr 1". Przewróciłam oczami i ruszyłam tam szybko. Po czym wpadłam do sali jak burza.
-Wiem, wiem znowu się spóźniłam- powiedziałam naśladując czasy akademii.
Zobaczyłam, że Dymitrowi nie było do śmiechu. Odwrócił się gwałtownie. Zauważyłam worek treningowy huśtający się na wszystkie strony. Gdy na mnie spojrzał miałam wrażenie, że jego spojrzenie odrobinę złagodniało. Ruszyłam szybkim krokiem w jego stronę, on zrobił to samo. Spotkaliśmy się mniej więcej w połowie. Dymitr pocałował mnie łapczywie. Nie przerywając podniósł mnie, oplotłam go nogami w pasie. Jego usta były zaciśnięte, czułam, że był wściekły. Oderwałam się od niego gwałtownie i odgarnęłam mu za uszy niesforne kosmyki jedwabistych włosów, które wyszły mu z kucyka.
-Mogą mi cię zabrać!- wykrzyknął.
-Nic takiego się nie stanie.- powiedziałam z przejęciem.
-Nie możesz tego wiedzieć!
-Dymitr gdzie twoja kontrola?- liczyłam, że choć trochę się opanuje.
-Rose nie widzisz tego?!- "a jednak nie", jakby mnie nie słyszał.- Zabiorą nam siebie! Zabiorą nam prawo do naszej miłości!
-Nikt o tym jeszcze nie mówi.
-Rozdzielą nas!- "no jak grochem o ścianę", pomyślałam.- Tam będzie tyle ludzi, a nikt nas nie poprze! To będzie koniec!-  zeskoczyłam z niego.
-Jak możesz tak mówić do cholery!- pięknie teraz i ja krzyczałam, nie ma to jak dwoje wściekłych strażników, którzy stracą kontrolę.- Z góry skazujesz nas na najgorsze! Na porażkę! Może już to zakończ?!- popchnęłam go.- Jak możesz tak myśleć?! Ilu strażników znasz?! Ile osób tam będzie?! I myślisz, że nic nie zdziałasz?!- znów go odepchnęłam.- Nawet jeśli tak jest! Jeśli nasze wspólne dni są policzone nie marnuj ich! Walcz o nie!- poczułam na policzkach łzy wściekłości.- Za dużo razem przeszliśmy, żeby teraz się bać tłumu strażników! Za dobrze nam razem żeby o tym zapomnieć! Musisz to im udowodnić! Im! Rozumiesz Dymitr?! Dampirom, którzy do tej pory stali po  twojej stronie!- " no to by było na tyle ".
Oddychałam teraz ciężko- jak po długim, wyczerpującym biegu. Patrzyłam na niego wściekła. Gdzie jego chęć do walki? Wiara? Zrozumienie? Logiczne myślenie? Nadzieja?
On patrzył na mnie jak za pierwszym razem, gdy  zobaczył, że płaczę, ale wtedy chodziło tylko o żałosne plotki.
Odwróciłam  się, nie miałam mu nic więcej do powiedzenia. Chciałam odejść, ale nagle się odezwał:
- Roza, nie powiedziałem, że nie będę walczył. Wybacz. Szczególnie jeśli pomyślałaś, że jestem w stanie z tego zrezygnować. Z ciebie zrezygnować. Roza, nigdy.
-Bredziłeś jakbyś przejął mrok od kogoś posiadającego moc ducha.
-Mam jednak takie światło w tunelu jak ty.
Zarzuciłam mu ręce na szyję.
-A propos światła. Może je zgasimy?- spytałam starając się udawać niewinność.
Usłyszałam jego cichy śmiech. Objął mnie w pasie i pocałował. Później zaczął całować moją szyję. Rozpuściłam mu w tym czasie włosy. Znów mnie podniósł, a ja znów zaplotłam mu nogi w pasie. Po chwili poczułam, że Dymitr oparł mnie o ścianę. Całował mnie pewnie i miękko. Zaczęłam unosić jego podkoszulek.
-Roza- wysapał łapiąc oddech.- Nie tutaj.
Przewróciłam oczami. Dymitr odwrócił się nagle cały czas mnie trzymając i ruszył ku drzwiom. Następnie ruszył korytarzem. Chciałam zejść, ale on pokręcił tylko głową i stanowczo zaprzeczył.
-Powiedz mi chociaż dokąd idziemy.- upierałam się, bo niósł mnie tyłem do kierunku, w którym zmierzał.
-Do mnie- odparł z uśmiechem.
-Dobrze, że nie do mnie- odepchnęłam z ulgą.
-Dlaczego?- odparł zdziwiony.
-Bo mam całe łóżko zawalone torbą i ciuchami.
-Już pakujesz się na uczelnię? Tak szybko chcesz ode mnie uciec?
-Nie, na czas "zlotu strażników" zamieszkam u Lissy. Ktoś tam zamieszka na ten tydzień.
Dymitr wyciągał akurat klucze do mieszkania. Wszedł i zamknął za nami drzwi.
Od razu zrzuciłam jego koszulkę na podłogę. Położył mnie na łóżku i pochylił się nade mną. Podciągnęłam się na jego szyi i zaczęłam go całować. Dymitr rozpinał w tym czasie guziki mojej koszuli. Zszedł ustami na moją szyję później wzdłuż linii obojczyka przez mostek. Zdjął mi spodnie, po czym odsunął się ode mnie.
-Dymitr, co ty robisz?!
-Podziwiam- odparł intensywnie się we mnie wpatrując.
-Kończ to szybko.
Całował wewnętrzną stronę moich ud. Niezwykle delikatnie i szybko. Przy złączeniu nóg pokręcił głową z uśmiechem i rozebrał mnie z bielizny, po czym ucałował moje biodro.
-Och, wracaj tutaj- zaczęłam się niecierpliwić, więc przyciągnęłam go do siebie.
-I jak ty wyglądasz?!- uśmiechnęłam się cwanie- Za dużo masz rzeczy na sobie towarzyszu-zdjęłam mu szybko spodnie z bielizną i odrzuciłam na bok.
Złączyliśmy nasze ciała w miłosnym uścisku. Dymitr był delikatny- zorientowałam się, że stęsknił się za mną po dwóch dniach i musiał upewniać się raz na jakiś czas czy jestem prawdziwa.
Po wszystkim położył się obok, wtuliłam się w jego szyję, a on scałował moje włosy.
-Jeśli moje zdanie się liczy: nie zgadzam się.
Spojrzałam na niego zdezorientowana, o czym on mówi?
-O co ci chodzi?- spytałam patrząc mu prosto w oczy.
-Roza zamieszkaj ze mną, nie z królową.
Przejechałam palcami po jego brzuchu. Chciałabym budzić się tak codziennie.
-Chcę, bardzo chcę,- odparłam szczerze- ale muszę to uzgodnić z Lissą. Muszę to zrobić delikatnie, nie chcę żeby poczuła  się-  starałam się znaleźć właściwe słowo- odrzucona.
-To niech Christian z nią zamieszka. Poproszę go o to, na pewno jej to zaproponuje. Aż dziw, że tego jeszcze nie zrobił.
-Dziękuje- pocałowałam go.
-Nie długo wyjdziesz. Będziemy się rzadko widywać, pewnie będziemy jeszcze ustalać jak to rozwiązać. Jeśli jednak jesteśmy tu razem, to chcę spędzić z tobą jak najwięcej czasu. 

5 komentarzy:

  1. Świetny! Tylko Dymitr ma nie tracić nadziei. Ma walczyć o swoją Rozę. Zamieszkać razem? Słodko. czekam na następny. Pozdrawiam i życzę weny :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie możesz ich rozdzielić!!! Niech zamieszkają razem. Uwielbiam ten tekst: wiem wiem znowu się spoźniłam. Cudowny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Nie mogę się doczekać kolejnego. Życzę duuużo weny. :* <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo.... 😍😍😍😍 Bielikow, otrząśnij się i walcz! Ty nigdy nie wymiękasz! NIGDY!
    No, ni... Wizja wspólnego mieszkania jest bardzo ciekawa. No dalej niech oni zostaną razem... W jednym pokoju.... Sami.....
    Aw...
    Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. No no taki wybuch wściekłości u zakochanych ? Dobrze że szybko im przeszło :-D

    OdpowiedzUsuń