-Rose?-
niechętnie się odwróciłam.
-Tak Liss?- spojrzałam na nią i znów zobaczyłam dziewczynę, która wierzyła, że damy radę stąd teraz uciec. Jak gdy przyjechali po nas strażnicy by zabrać nas do akademii.
-Chciałabym żeby to była wspólna decyzja.-oznajmiła.
-Twoja i Christiana? Mam wyjść?- w sumie cieszył mnie taki obrót sprawy.
-Nie. Chodziło mi o naszą czwórkę.- przeniosła wzrok na Dymitra.
-Nie mam tu nic do powiedzenia- usłyszałam spokojny głos z nutą rosyjskiego akcentu.- To wybór Christiana, więc gdy zadecyduje zrobię co zechce.
-Myślę, że jeszcze zmienisz zdanie- oznajmiła królowa.- Christianowi może i jesteś obojętny, choć w to wątpię, ale Rose nie. Więc mi też. Jesteś równie ważny co Christian. Możesz powiedzieć co myślisz.
Nic nie powiedział. Zrezygnowany pokręcił głową i usiadł na fotelu odrzucając z elegancją prochowiec.
-Christian nie możesz wracać co noc na dwór.- byłam zdziwiona jak szybko zaczęła prowadzić rozmowę, nie była niewzruszona, ale chciała konkretu.
Chłopak stał dwa kroki od siedzącej na kanapie dziewczyny. Widać było, że chcą zachować dystans podczas rozmowy.
-Ktoś musi ci mówić jak wygląda tu sytuacja.- w jego głosie dało się słyszeć zdenerwowanie.
-Na dworze zawsze jest ktoś kto wszystko mi przekaże. Choćby Mia! A dzięki temu, że będziesz bezpieczniejszy, mieszkając w jakimś akademiku, wynajętym mieszkaniu, obojętne gdzie. Byle w tym mieście i bez ciągłych podróży.- teraz zaczęłam wątpić czy stoję tutaj w konkretnym celu. Byłam tu niepotrzebna.
-Dobrze.-odparł zrezygnowany.
-Co o tym myślisz? Dymitr?- królowa spojrzała na niego.
-Moje zdanie nie może być brane pod uwagę, Królowo.
"Po co ten oficjalny ton?!"- pomyślałam.
-To lepszy pomysł żeby tam zamieszkać. Mniej przykuje uwagę osoba mieszkająca w mieście, niż codziennie przyjeżdżający bogacz. W ten sposób łatwiej będzie ukryć pozycję Christiana.- kontynuował, ale miałam wrażenie, że mówi to tylko po to by bardziej przekonać podopiecznego.
-Zostawcie nas same?- spytała Lissa patrząc na Christiana.
Chłopak kiwnął głową i wyszedł z Dymitrem. Miałam wrażenie, że jeszcze tu wróci żeby udobruchać swoją dziewczynę.
-I jak mi poszło?- spytała, gdy wyszli.
-To mnie zadowala, Królowo.- nigdy tak do niej nie mówiłam, więc zorientowała się o co chodzi.
-Jesteś zła na strażnika Bielikowa?- chyba trochę ją to zdziwiło.
-A ty na Christiana?
Zaśmiała się krótko.
-Dobrze robimy, Rose?
-Liss, tylko tyle mogłaś zrobić. A sytuacja nie jest znowu tak poważna. Pogadaj jeszcze z Christianem. To lepiej wam zrobi. Nie chcesz chyba wyjechać będąc złą na niego? Zobaczysz go może za miesiąc.
-Masz rację. Może od razu to zrobię. Wstała i podeszła ze mną do drzwi. Rose nie musisz czekać możesz iść do siebie. Jak będę cię potrzebować dam znać- zrobiłam urażoną minę, którą rozszyfrowała bezbłędnie.- Zajmą się mną inni strażnicy. Poza tym rozejrzyj się.
Fakt. Na dworze królewskim nic jej nie grozi, więc niechętnie pokiwałam głową.
-Dobrze, że mam w pokoju kablówkę.
Uścisnęła mnie i otworzyła drzwi.
Wyszłam kierując się do skrzydła, gdzie miałam pokój. Skinęłam głową obydwu strażnikom stojącym pod drzwiami. Szłam pewnie patrząc kogo mijam. Niestety nie Dymitra.
Chciałam z nim porozmawiać, byłam zawiedziona, że nic mi nie powiedział, że podczas rozmowy nawet na mnie nie patrzył, nie skierował do mnie żadnego zdania. Bardziej jednak tęskniłam za nim, a wiedząc, że Lissa chce teraz prywatności na pewnie dali mu z Christianem wolne. Zaczęłam kierować się do jego pokoju.
-Tak Liss?- spojrzałam na nią i znów zobaczyłam dziewczynę, która wierzyła, że damy radę stąd teraz uciec. Jak gdy przyjechali po nas strażnicy by zabrać nas do akademii.
-Chciałabym żeby to była wspólna decyzja.-oznajmiła.
-Twoja i Christiana? Mam wyjść?- w sumie cieszył mnie taki obrót sprawy.
-Nie. Chodziło mi o naszą czwórkę.- przeniosła wzrok na Dymitra.
-Nie mam tu nic do powiedzenia- usłyszałam spokojny głos z nutą rosyjskiego akcentu.- To wybór Christiana, więc gdy zadecyduje zrobię co zechce.
-Myślę, że jeszcze zmienisz zdanie- oznajmiła królowa.- Christianowi może i jesteś obojętny, choć w to wątpię, ale Rose nie. Więc mi też. Jesteś równie ważny co Christian. Możesz powiedzieć co myślisz.
Nic nie powiedział. Zrezygnowany pokręcił głową i usiadł na fotelu odrzucając z elegancją prochowiec.
-Christian nie możesz wracać co noc na dwór.- byłam zdziwiona jak szybko zaczęła prowadzić rozmowę, nie była niewzruszona, ale chciała konkretu.
Chłopak stał dwa kroki od siedzącej na kanapie dziewczyny. Widać było, że chcą zachować dystans podczas rozmowy.
-Ktoś musi ci mówić jak wygląda tu sytuacja.- w jego głosie dało się słyszeć zdenerwowanie.
-Na dworze zawsze jest ktoś kto wszystko mi przekaże. Choćby Mia! A dzięki temu, że będziesz bezpieczniejszy, mieszkając w jakimś akademiku, wynajętym mieszkaniu, obojętne gdzie. Byle w tym mieście i bez ciągłych podróży.- teraz zaczęłam wątpić czy stoję tutaj w konkretnym celu. Byłam tu niepotrzebna.
-Dobrze.-odparł zrezygnowany.
-Co o tym myślisz? Dymitr?- królowa spojrzała na niego.
-Moje zdanie nie może być brane pod uwagę, Królowo.
"Po co ten oficjalny ton?!"- pomyślałam.
-To lepszy pomysł żeby tam zamieszkać. Mniej przykuje uwagę osoba mieszkająca w mieście, niż codziennie przyjeżdżający bogacz. W ten sposób łatwiej będzie ukryć pozycję Christiana.- kontynuował, ale miałam wrażenie, że mówi to tylko po to by bardziej przekonać podopiecznego.
-Zostawcie nas same?- spytała Lissa patrząc na Christiana.
Chłopak kiwnął głową i wyszedł z Dymitrem. Miałam wrażenie, że jeszcze tu wróci żeby udobruchać swoją dziewczynę.
-I jak mi poszło?- spytała, gdy wyszli.
-To mnie zadowala, Królowo.- nigdy tak do niej nie mówiłam, więc zorientowała się o co chodzi.
-Jesteś zła na strażnika Bielikowa?- chyba trochę ją to zdziwiło.
-A ty na Christiana?
Zaśmiała się krótko.
-Dobrze robimy, Rose?
-Liss, tylko tyle mogłaś zrobić. A sytuacja nie jest znowu tak poważna. Pogadaj jeszcze z Christianem. To lepiej wam zrobi. Nie chcesz chyba wyjechać będąc złą na niego? Zobaczysz go może za miesiąc.
-Masz rację. Może od razu to zrobię. Wstała i podeszła ze mną do drzwi. Rose nie musisz czekać możesz iść do siebie. Jak będę cię potrzebować dam znać- zrobiłam urażoną minę, którą rozszyfrowała bezbłędnie.- Zajmą się mną inni strażnicy. Poza tym rozejrzyj się.
Fakt. Na dworze królewskim nic jej nie grozi, więc niechętnie pokiwałam głową.
-Dobrze, że mam w pokoju kablówkę.
Uścisnęła mnie i otworzyła drzwi.
Wyszłam kierując się do skrzydła, gdzie miałam pokój. Skinęłam głową obydwu strażnikom stojącym pod drzwiami. Szłam pewnie patrząc kogo mijam. Niestety nie Dymitra.
Chciałam z nim porozmawiać, byłam zawiedziona, że nic mi nie powiedział, że podczas rozmowy nawet na mnie nie patrzył, nie skierował do mnie żadnego zdania. Bardziej jednak tęskniłam za nim, a wiedząc, że Lissa chce teraz prywatności na pewnie dali mu z Christianem wolne. Zaczęłam kierować się do jego pokoju.
W
końcu stanęłam pod drzwiami i zapukałam. Nacisnęłam na klamkę.
Zamknięte. Nie zdziwiło mnie to. Dostałam wolne szybciej niż on,
więc nie zdążył jeszcze wrócić. Oparłam się o ścianę
naprzeciwko drzwi i czekałam. Moja praca często polega jedynie na
staniu, więc nie czułam upływu czasu. W końcu usiadłam.
Gdy zaczęło się przejaśniać za oknem stwierdziłam, że siedzę już godzinami wpatrując się w drzwi. Zrezygnowana wstałam i ruszyłam na kolację. Zdziwiło mnie, że Dymitr nie wrócił do pokoju. Co miał do załatwienia? Otworzyłam drzwi do najmniejszej jadalni. Dziś mieliśmy jeść kolację całą czwórką. Spytam go teraz, niech tłumaczy się przed wszystkimi.
Przy stole siedzieli Lissa z Christianem i odwrócili się, gdy usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi. Weszłam w trakcie posiłku. Nie zdziwiło mnie, że już jedli było późno- zdziwiło mnie, że nie ma z nimi Dymitra.
-O jesteś!- przyjaciółka uśmiechnęła się do mnie serdecznie.
Za to jej chłopak przetarł oczy ze znużeniem.
-Gdzie Dymitr?-spytał tylko.
-Sama chciałabym to wiedzieć- powiedziałam siadając przy stole obok Lissy.
-Nie widziałaś się z nim?- wtrąciła Liss.
Uznałam to pytanie za retoryczne i zaczęłam jeść.
-Miasto wydaje się bezpieczne. Przynajmniej dla mnie. Dymitr miał zastrzeżenia.- zorientowałam się, że weszłam im w środek dialogu. Christian opowiadał o swoim dwudniowym wyjeździe do miasta, gdzie miał się uczyć.
-A czemu?- spytałam żywo zainteresowana.
-Bo ja wiem... Jest ładne, niewiele w nim turystów. Szkoła jest świetna!
-Kretynie mówię o spostrzeżeniu twojego strażnika, nie twoim!- trochę mnie poniosło, ale postanowiłam się nie przyznawać.
On wydawał się nie urażony, za to Lissa napięła się jak struna. Już otwierała usta kiedy odezwał się Christian.
-Widział dwoje alchemików.
Zrozumiałam, po minie przyjaciółki wywnioskowałam, że ona nie, chłopak też nie rozumiał.
-Ha!- powiedziałam tylko.
-Czy raczysz rzucić światło na to co się urodziło w Twojej chorej głowie?
-Christian!- wykrzyknęła Lissa.
-Cytujesz Dymitra. To była jego odpowiedź na to pytanie.
Kiwnął głową i odłożył sztućce.
-Dobranoc- pocałował Lissę w czoło i spojrzał na mnie.- A ty postaraj się przeżyć do jutra.
Rzuciłam mu pełne nienawiści spojrzenie kiedy wychodził z sali.
-Ja też idę- oznajmiła mi przyjaciółka.
Wstałyśmy, a ona mnie uścisnęła.
-Dobranoc Rose.- wyszła z dwoma strażnikami udając się do sypialni.
Postanowiłam, że jutro znajdę Dymitra. Idę spać. Nie mogę latać za nim w tą i z powrotem. Mu też powinno zależeć. Stanęłam przed drzwiami i nacisnęłam na klamkę. Zamknęłam za sobą drzwi i ogarnęła mnie zupełna ciemność. No tak. Za oknem południe, a ja mam w pokoju zaciągnięte rolety. Byłam wiecznie przygotowana na odwiedziny morojów.
Po omacku szłam do okna by wpuścić do pomieszczenia trochę światła. Nagle usłyszałam czyjś oddech. Szybko wyjęłam sztylet gotowa do ataku. Instynktownie poczułam, że ktoś jest za mną. Zamachnęłam się odwracając się za ręką. Poczułam, że lekko drasnęłam napastnika. Nagle wykręcił mi rękę za plecy. Usłyszałam przy uchu szept.
-Rose, to ja.- Dymitr puścił moją rękę.
Gdy zaczęło się przejaśniać za oknem stwierdziłam, że siedzę już godzinami wpatrując się w drzwi. Zrezygnowana wstałam i ruszyłam na kolację. Zdziwiło mnie, że Dymitr nie wrócił do pokoju. Co miał do załatwienia? Otworzyłam drzwi do najmniejszej jadalni. Dziś mieliśmy jeść kolację całą czwórką. Spytam go teraz, niech tłumaczy się przed wszystkimi.
Przy stole siedzieli Lissa z Christianem i odwrócili się, gdy usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi. Weszłam w trakcie posiłku. Nie zdziwiło mnie, że już jedli było późno- zdziwiło mnie, że nie ma z nimi Dymitra.
-O jesteś!- przyjaciółka uśmiechnęła się do mnie serdecznie.
Za to jej chłopak przetarł oczy ze znużeniem.
-Gdzie Dymitr?-spytał tylko.
-Sama chciałabym to wiedzieć- powiedziałam siadając przy stole obok Lissy.
-Nie widziałaś się z nim?- wtrąciła Liss.
Uznałam to pytanie za retoryczne i zaczęłam jeść.
-Miasto wydaje się bezpieczne. Przynajmniej dla mnie. Dymitr miał zastrzeżenia.- zorientowałam się, że weszłam im w środek dialogu. Christian opowiadał o swoim dwudniowym wyjeździe do miasta, gdzie miał się uczyć.
-A czemu?- spytałam żywo zainteresowana.
-Bo ja wiem... Jest ładne, niewiele w nim turystów. Szkoła jest świetna!
-Kretynie mówię o spostrzeżeniu twojego strażnika, nie twoim!- trochę mnie poniosło, ale postanowiłam się nie przyznawać.
On wydawał się nie urażony, za to Lissa napięła się jak struna. Już otwierała usta kiedy odezwał się Christian.
-Widział dwoje alchemików.
Zrozumiałam, po minie przyjaciółki wywnioskowałam, że ona nie, chłopak też nie rozumiał.
-Ha!- powiedziałam tylko.
-Czy raczysz rzucić światło na to co się urodziło w Twojej chorej głowie?
-Christian!- wykrzyknęła Lissa.
-Cytujesz Dymitra. To była jego odpowiedź na to pytanie.
Kiwnął głową i odłożył sztućce.
-Dobranoc- pocałował Lissę w czoło i spojrzał na mnie.- A ty postaraj się przeżyć do jutra.
Rzuciłam mu pełne nienawiści spojrzenie kiedy wychodził z sali.
-Ja też idę- oznajmiła mi przyjaciółka.
Wstałyśmy, a ona mnie uścisnęła.
-Dobranoc Rose.- wyszła z dwoma strażnikami udając się do sypialni.
Postanowiłam, że jutro znajdę Dymitra. Idę spać. Nie mogę latać za nim w tą i z powrotem. Mu też powinno zależeć. Stanęłam przed drzwiami i nacisnęłam na klamkę. Zamknęłam za sobą drzwi i ogarnęła mnie zupełna ciemność. No tak. Za oknem południe, a ja mam w pokoju zaciągnięte rolety. Byłam wiecznie przygotowana na odwiedziny morojów.
Po omacku szłam do okna by wpuścić do pomieszczenia trochę światła. Nagle usłyszałam czyjś oddech. Szybko wyjęłam sztylet gotowa do ataku. Instynktownie poczułam, że ktoś jest za mną. Zamachnęłam się odwracając się za ręką. Poczułam, że lekko drasnęłam napastnika. Nagle wykręcił mi rękę za plecy. Usłyszałam przy uchu szept.
-Rose, to ja.- Dymitr puścił moją rękę.
Super rozdział. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
Już ktoś to przeczytał? :) Dziękuję za pierwszy komentarz! I oczywiście za jego treść.
UsuńJa nie mogę. Dawaj szybko next. Chcę wiedzieć co będzie dalej. Rozdział świetny. Pozdrawiam i życzę weny. :-* Miło wiedzieć, że jest tak wiele opowiadań do czytania o AW. Czekam.
OdpowiedzUsuńKochana to wszystko dzięki Tobie, dziękuję, bo gdyby nie Ty te rozdziały dalej byłyby nieprzeczytane!
UsuńHej!!! Od dziś oficjalnie czytam twojego bloga! Fajnie się zapowiada. I wydaje mi się inny niż reszta. To bardzo dobrze!
OdpowiedzUsuńA teraz pytania...
Co jest z Dymitrem, do diabła? I gdzie on do chol... był?? Ktoś mi to wytłumaczy?
Super, pozdrawiam i czekam i życzę weny 😉
Czytałam Toje wszystkie komentarze u Karingi! Więc bardzo mi miło! Chyba piszę za dużo wykrzykników... ale co tam. Dziękuję!
UsuńSuper blog! Dawaj szybko next bo długo nie wytrzymam!
OdpowiedzUsuńOd dziś czytam twojego bloga. Naprawde jest super. Oby tak dalej !!!
OdpowiedzUsuń