Zapadłam
się głębiej w kanapę i zamknęłam oczy oddychając ciężko.
Poczułam jak Dymitr siada obok.
-Zmęczona?- zapytał.
-Po prostu marzy mi się spokój.
-Mam wyjść?- poczułam jak podnosi się powoli z kanapy.
Gwałtownie otworzyłam oczy i chwyciłam jego dłoń, po czym pociągnęłam go by znowu usiadł.
-Broń Boże!- wykrzyknęłam.
Oparłam się na jego klatce piersiowej i objęłam go ręką.
-Mam dość- powiedziałam.
-Czego Rose?- spytał głaszcząc moje głosy.
-Tych tajemnic, kazań, robienia mi wyrzutów. Lissa, Adrian, matka, ojciec, oni mnie tak drażnią! Jedyną osobą, która ma być pewna o mojej miłości do ciebie jesteś ty! Nie moi rodzice! Liss nie powinna mnie odpychać! A Iwaszkow wtrącać się w nieswoje sprawy- to nie jego interes co jest moją słabością i kto jest najważniejszy!
-Roza- przytuliłam się mocniej słysząc jego spokojny, troskliwy głos.
-Tak będę tęsknić- poczułam znowu łzę pojawiającą się na tą myśl.- Nie chcę wyjeżdżać bez ciebie.
Ujął mnie pod brodę i delikatnie uniósł moją twarz. Popatrzyłam mu w oczy. Zauważyłam w nich ból, a on jakby wyczuł, że zdałam sobie z tego sprawę. Pocałował mnie. Położyłam mu dłoń na policzku delektując się jego bliskością.
-Rose, odkąd cię poznałem nie było dnia abym o tobie nie myślał. Dalej tak będzie, ale za tydzień dużo się zmieni. Nie będę się obok ciebie budził, nie będę mógł całować cię codziennie, przytulać, patrzeć na twój uśmiech czy jak śpisz. Chcę cię słyszeć dzień w dzień- i to da się zrobić. Obiecuję ci, że przyjadę od razu jak tylko o to poprosisz. Wezmę dzień wolny i wsiądę w samochód.
Uśmiechnęłam się do niego przez łzy. Mówił szczerze.
-Choćby nic się nie działo, a po prostu byłoby mi smutno?
-Jeżeli jest ci smutno to znaczy, że coś się dzieje- palcami wytarł moje łzy.- Musimy się zbierać.
-Dokąd?
-Kolacja u Soni i Michaiła- przypomniał mi.
-Zapomniałam!- wykrzyknęłam.
-Ja nie dałbym rady. Sonia przypominała mi o tym co chwilę.
-Widziałeś się z nią?
-Na zebraniu, przed chwilą- powiedział pomagając mi wstać.
-Słyszałam, że jutro odbędzie się głosowanie- wspomniałam niechętnie.
-Tak, dzisiaj nie byli na to gotowi. Trzeba coś jeszcze omówić- szliśmy do drzwi, a Dymitr szukał klucza po kieszeniach spodni, marynarki.
Nagle zatrzymał się.
-Zgubiłeś klucze?- nie, to chyba mało prawdopodobne.
-Znalazłem coś twojego- zobaczyłam, że wyciąga z kieszeni pudełko z pierścionkiem.
Uśmiechnęłam się, gdy Dymitr ukląkł przede mną. Wyciągnęłam ku niemu dłoń, a on ujął ją delikatnie i poczułam jak wsuwa mi na palec pierścionek. Ucałował moją dłoń.
Pokręciłam z rozbawieniem głową. Po chwili nabrałam głośno powietrza.
-Dymitr!- nie sądziłam, że stać go na taki pierścionek.
-Chodźmy- pociągnął mnie za rękę.
-Poczekaj!- przyciągnęłam go do siebie, dzieliły nas centymetry.- To piękna ozdoba, nie wiem czy na taką zasługuję, dziękuję bardzo- patrzył na mnie nieprzeniknionym wzrokiem.
-Rose, ciężko mi się skupić na twoich słowach, kiedy stoisz tak blisko- odparł.
-Mogę się jeszcze przybliżyć- miałam nadzieję, że zabrzmiało to uwodzicielsko.
-Obawiam się, że wtedy byśmy nie wyszli.
-Zmęczona?- zapytał.
-Po prostu marzy mi się spokój.
-Mam wyjść?- poczułam jak podnosi się powoli z kanapy.
Gwałtownie otworzyłam oczy i chwyciłam jego dłoń, po czym pociągnęłam go by znowu usiadł.
-Broń Boże!- wykrzyknęłam.
Oparłam się na jego klatce piersiowej i objęłam go ręką.
-Mam dość- powiedziałam.
-Czego Rose?- spytał głaszcząc moje głosy.
-Tych tajemnic, kazań, robienia mi wyrzutów. Lissa, Adrian, matka, ojciec, oni mnie tak drażnią! Jedyną osobą, która ma być pewna o mojej miłości do ciebie jesteś ty! Nie moi rodzice! Liss nie powinna mnie odpychać! A Iwaszkow wtrącać się w nieswoje sprawy- to nie jego interes co jest moją słabością i kto jest najważniejszy!
-Roza- przytuliłam się mocniej słysząc jego spokojny, troskliwy głos.
-Tak będę tęsknić- poczułam znowu łzę pojawiającą się na tą myśl.- Nie chcę wyjeżdżać bez ciebie.
Ujął mnie pod brodę i delikatnie uniósł moją twarz. Popatrzyłam mu w oczy. Zauważyłam w nich ból, a on jakby wyczuł, że zdałam sobie z tego sprawę. Pocałował mnie. Położyłam mu dłoń na policzku delektując się jego bliskością.
-Rose, odkąd cię poznałem nie było dnia abym o tobie nie myślał. Dalej tak będzie, ale za tydzień dużo się zmieni. Nie będę się obok ciebie budził, nie będę mógł całować cię codziennie, przytulać, patrzeć na twój uśmiech czy jak śpisz. Chcę cię słyszeć dzień w dzień- i to da się zrobić. Obiecuję ci, że przyjadę od razu jak tylko o to poprosisz. Wezmę dzień wolny i wsiądę w samochód.
Uśmiechnęłam się do niego przez łzy. Mówił szczerze.
-Choćby nic się nie działo, a po prostu byłoby mi smutno?
-Jeżeli jest ci smutno to znaczy, że coś się dzieje- palcami wytarł moje łzy.- Musimy się zbierać.
-Dokąd?
-Kolacja u Soni i Michaiła- przypomniał mi.
-Zapomniałam!- wykrzyknęłam.
-Ja nie dałbym rady. Sonia przypominała mi o tym co chwilę.
-Widziałeś się z nią?
-Na zebraniu, przed chwilą- powiedział pomagając mi wstać.
-Słyszałam, że jutro odbędzie się głosowanie- wspomniałam niechętnie.
-Tak, dzisiaj nie byli na to gotowi. Trzeba coś jeszcze omówić- szliśmy do drzwi, a Dymitr szukał klucza po kieszeniach spodni, marynarki.
Nagle zatrzymał się.
-Zgubiłeś klucze?- nie, to chyba mało prawdopodobne.
-Znalazłem coś twojego- zobaczyłam, że wyciąga z kieszeni pudełko z pierścionkiem.
Uśmiechnęłam się, gdy Dymitr ukląkł przede mną. Wyciągnęłam ku niemu dłoń, a on ujął ją delikatnie i poczułam jak wsuwa mi na palec pierścionek. Ucałował moją dłoń.
Pokręciłam z rozbawieniem głową. Po chwili nabrałam głośno powietrza.
-Dymitr!- nie sądziłam, że stać go na taki pierścionek.
-Chodźmy- pociągnął mnie za rękę.
-Poczekaj!- przyciągnęłam go do siebie, dzieliły nas centymetry.- To piękna ozdoba, nie wiem czy na taką zasługuję, dziękuję bardzo- patrzył na mnie nieprzeniknionym wzrokiem.
-Rose, ciężko mi się skupić na twoich słowach, kiedy stoisz tak blisko- odparł.
-Mogę się jeszcze przybliżyć- miałam nadzieję, że zabrzmiało to uwodzicielsko.
-Obawiam się, że wtedy byśmy nie wyszli.
***
-Rose!- Sonia uściskała mnie mocno widząc nas w
progu.Wyglądała pięknie- taka promienna. Nie było po niej widać żadnego złego działania mocy ducha. Czas spędzony z Michałem dobrze jej służył.
-Wchodźcie, bo tak będziecie stać póki nas ranek nie zastanie, Sonia ma kiepskie wyczucie- zaśmiał się Michaił odchodząc do nas, po czym uścisnął dłoń Dymitrowi.
Poszliśmy do niewielkiego salonu, w którym stał pięknie zastawiony stół. Usiadłyśmy z Sonią naprzeciwko siebie.
-Co u was słychać? Jak wam się żyje? Gdzie wy w ogóle mieszkacie?- miałam do niej tyle pytań.
-Za spotkanie!- przerwał mi Michaił z kieliszkiem w ręku.
Uniosłam swój i stuknęłam się z nim i z Dymitrem. Morojka piła wodę, zgadywałam, że nie pije alkoholu przez negatywne działanie ducha.
Zaczęliśmy jeść, Dymitr z Michałem rozmawiali o sposobie przydzielania strażników. Przysłuchiwałam się im z zainteresowaniem.
-Jestem w ciąży- wypaliła nagle Sonia.
Automatycznie opadła mi szczęka. Zdziwiła mnie jej bezpośredniość.
-Gratuluje- wstałam od stołu i objęłam ją ramionami przez oparcie krzesła.- Dymitr słyszałeś?
-Już mu powiedziała, mówi to wszystkiemu co się porusza- powiedział Michaił całując ją w czoło.
-Żałuję, że mnie widziałam twojej reakcji- powiedziałam patrząc na Bielikowa.
-Nie było zbytniej różnicy- powiedziała morojka patrząc na Dymitra.
Miał spokojną minę i bystre spojrzenie- ta jego maska strażnika...
-Nieprawda, szczerze się cieszę.
-Dymitr, gdybyś nie mówił takim poważnym tonem- zaczęłam, ale przerwał mi Michaił.
-Musicie powiedzieć Soni!
Wszyscy spojrzeliśmy na niego nie wiedząc o co mu chodzi. Oczywiście Dymitr załapał pierwszy.
-Rose?- odparł miękko patrząc znacząco na moją dłoń.
No tak! Soni nie było przecież na radzie strażników. Wyciągnęła rękę przed siebie pokazując pierścionek Soni.
-Zaręczyliśmy się dzisiaj!- oznajmiłam radośnie.
-To wspaniale! Dymitr nic mi nie powiedziałeś!- powiedziała urażona Sonia.
-Jesteś chyba jedyną osobą na dworze, która o tym nie wiedziała- przyznał mój ukochany.- Przynajmniej dowiedziałaś się od pewnego źródła.
-Co by było gdybyś usłyszała na korytarzu od jakiejś obcej morojki!- jęknął Michaił.
-Pewnie rzuciłabym na Dymitra jakiś urok w zemście, że mi nie powiedział- zażartowała Sonia.
-Z perspektywy czasu muszę stwierdzić, że mam szczęście do uroków- odparł obojętnie Bielikow.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Wspomina to właśnie teraz? Żartuje przy nich?
Pokręciłam głową z rozbawieniem.
-Jesteś niemożliwy- przyznałam.
Pożegnaliśmy się, gdy było już późno. To był udany wieczór. Wróciłam zmęczona, więc szybko się ogarnęłam i padłam na łóżko. Dymitr dołączył do mnie po chwili.
-Co ci się ostatnio śni?- spytał szczerze zainteresowany.
-Ty.
-Ja?- zdziwił się.
-Tak, ostatnio jak wróciliśmy z ferii zimowych, kiedy powiedziałeś mi o podjętej decyzji odnośnie propozycji Taszy. Dziwne prawda?- spytałam- Śnią mi się wspomnienia. A tobie?
Patrzył na mnie mocno skupiony. Wiedziałam, że o coś analizuje.
-Nie pamiętam swoich snów. Może to i lepiej- dodał po chwili.- Nie chciałbym żeby śniły mi się wspomnienia- odpłynął w nich na moment- Chociaż... Mogłabyś mi się przyśnić od czasu do czasu.
Objęłam go w pasie i oparłam głowę na jego torsie. Chciałam odpowiedzieć, ale ciepło jego skóry uśpiło mnie szybciej.
Obudziłam się, kiedy Dymitr jeszcze spał. Taki widok był rzadkością. Obrócony w moją stronę, ze spokojną miną. Dotknęłam delikatnie jego warg. Jestem taką szczęściarą, że go mam. Przynajmniej na razie, jeżeli Janine Hathaway zaprotestuje przeciwko ustawie o związkach...
No właśnie! Co wtedy do cholery!
-Rose?- mruknął zaspany Dymitr.
-Ucieknijmy- szepnęłam trącając go lekko.
Otworzył jedno oko.
-Czy moje modlitwy zostały wysłuchane i śni mi się Rose Hathaway?- rozbawiły mnie jego słowa.
Usiadłam na nim okrakiem opierając dłonie na jego klatce piersiowej.
-I co my teraz zrobimy?- spytałam pochylając się nad nim.
Poczułam jego dłonie na mojej talii.
-Chyba zaczęłaś już coś proponować.
Wyraźnie mnie prowokował i mu się udało. Pocałowałam go namiętnie i leniwie. To był powolny pocałunek wróżący co zaraz się stanie. Zaśmiałam się nagle.
-Wciąż ją masz- dotknęłam jego szyi w miejscu, gdzie miał malinkę.
-Czyli to jednak nie sen- przeczesał sobie dłonią włosy.- Mało tego Sonia zauważyła to wczoraj na radzie.
-Jej nic nie umknie.
-Niestety w trakcie przemowy Królowej uśmiechnęła się do mnie tak serdecznie, że od razu pojąłem o co chodzi. Po radzie powiedziała mi, że będę ją miał jeszcze z cztery dni.
-Długo-spojrzał na mnie ostro.- Tak mi się wydaje, nigdy nie miałam.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Dymitr wstał i wyszedł z sypialni zakładając po drodze koszulkę.
-Rozumiem,- Dymitr miał poważny, oschły głos- ale nie mogę tego zrobić. Tak jak zwykle albo wcale. Chciałbym mieć jutro trochę czasu dla siebie, wziąłem wtedy wolny dzień.- padły jakieś niewyraźne, przyciszone słowa- To już nie twój interes- znowu coś niezrozumiałego.- Tak.
Czułam, że Dymitr był zły, a rzadko to uczucie było u niego na tyle silne, że mogłam je wyczuć. Teraz stało się jednak wyraźne.
Gdy zamknął drzwi wrócił cały spięty.
-O czym rozmawiałeś?- spytałam ciekawa.
-W dużym skrócie można powiedzieć, że o tobie- mówił spokojniejszym tonem, choć czułam, że jeszcze nie ochłonął.
Podeszłam do niego powoli i stanęłam w odległości dwóch kroków.
-Z kim?
-Z Adrianem. Chyba musimy o tym porozmawiać.
Kiwnęłam głową.
-Przy śniadaniu- powiedziałam łapiąc jego dłoń.
Mocno ją ścisnęłam, gdy ruszyliśmy do kuchni.
-Rose- zaczął siadając przy stole.
-Czekaj- przerwałam mu.- To temat tabu, prawda?
-Zdecydowanie- odparł poważnie.
-I powiesz mi o tym?
-Chciałaś tego.
-Będziesz robił wszystko co zechcę?- podpuściłam go.
-Jeżeli ci nie zaszkodzi.
Posłałam mu buziaka i usiadłam po drugiej stronie stołu.
-Zróbmy tak: zadam ci trzy pytania, a ty odpowiesz tyle ile uznasz, że potrzebuje wiedzieć- nie chcę niczego szczególnie wymuszać. Po pierwsze: ćwiczysz tylko z Iwaszkowem?
-Nie- Dymitr mówił stanowczo- czasami Christin prosi mnie żebym pokazał mu jakieś samoobrony, w tym wypadku na tym się kończy. Adriana myślę, że można tak powiedzieć trenuje. Królowa o to prosiła, jakieś dwa tygodnie temu.
Zdziwił mnie fakt, że Ozera ćwiczy. Chociaż zwykle miał takie zacięcie.
-Dlaczego?
-Adrian będzie wyjeżdżał z dworu, niedługo po nas. Może mu się to przydać. Wśród morojów wzrosło również poparcie unieważnienia zakazu pomocy morojów w walce. Iwaszkow chciał się szkolić zanim większość na to wpadnie. Królowa jest za tym, wiec poprosiła mnie. Jest też narażony na zagrożenie ze strony Roberta.
-Bardzo cię męczą te treningi na sali oko oko z Iwaszkowem?- spytałam z troską.
-Myślę, że jego największą motywacją do ćwiczeń jest złość na mnie. Jakby przychodził na salę głównie po to by w końcu mnie pokonać.
-Powodzenia- prychnęłam.- Dymitr uwierz, mocniej się starałam i nic mi z tego nie wyszło. Ciebie nie da się pokonać.
-Wyszło ci, z niewielu rzeczy mogę być dumny, ale z tego co wyciągnęłaś z zajęć ze mną jestem. Z tobą się jednak dobrze dogadywałem, wiedziałaś czego oczekuję, wierzyłaś w moje metody i robiłaś wszystko bez zarzutów.
-Pominąłeś, jak narzekałam i dogadywałam.
-Ponieważ nadgoniłaś grupę mimo to. Szybko zaczęłaś się wybijać wśród nowicjuszy. W każdym razie, Adrian nie ma talentu. Opracował z trzy chwyty. Ma dobry refleks, nad resztą trzeba pracować od podstaw. Poza tym cały czas ma jakieś komentarze. Przed chwilą przyszedł żeby wymusić na mnie jutro dodatkowy trening.
Podeszłam i usiadłam mu na kolanach, natychmiast objął mnie ramieniem abym się nie zsunęła.
-Masz jutro już dużo roboty?- spytałam zatroskana i pocałowałam go.
Szkoda, ponieważ jutro jest nasz wspólny ostatni dzień przed wyjazdem. Dlatego postanowiłam się nim nacieszyć teraz. Dymitr nagle odsunął się ode mnie.
-Czekaj- spojrzał na mnie rozbawiony.- Christian dał mi wolne. Jutro nie mam żadnych obowiązków.
-Będziesz się nudził?!- przekomarzałam się z nim- Przecież tak lubisz działać.
-No właśnie- jednym płynnym ruchem zdjął swoją koszulkę i rzucił ją na podłogę.
Zarzuciłam mu ręce na kark całując go. Czułam jak się uśmiecha. Wstał nagle trzymając mnie na rękach i skierował się do sypialni.
-Myślałem- powiedział kładąc mnie na łóżku,- że będziesz moim jutrzejszym, ulubionym obowiązkiem i nie będziemy narzekać na nudę.
Poczułam jak topnieje pod jego spojrzeniem pełnym pożądania. Jak ja chciałam żeby na spojrzeniu się nie skończyło! Niestety przerwało donośne walenie w drzwi.
-Rosemarie!- wołał Abe.
-Nie teraz- jęknęłam całując Dymitra.
On się jednak szybko odsunął.
-Roza, za drzwiami stoi namolny pan Mazur. Twój ojciec. Z przykrością stwierdzam, że to- powiedział głaszcząc mnie po nodze owiniętej w jego pasie- musi poczekać.
Wstał i pociągnął mnie za ręce. Ruszyłam do drzwi, a on zaczął ścielić łóżko. Niechętnie otworzyłam drzwi. Abe ubrany był w granatowy garnitur z białą apaszką i kapeluszem.
-Wczoraj- zaczął, a ja wywróciłam oczami.
-Nie wracajmy do tego- jęknęłam.
Usłyszałam za sobą kroki Dymitra.
-Dzień dobry- powiedział wyciągając rękę do mojego ojca.
-Dobry, Rose chciałem dodać- kontynuował Żmij.
Objęłam Dymitra w pasie i oparłam czoło na jego torsie. Był na tyle zdziwiony, że robię to przy ojcu, że tylko objął mnie ramieniem.
-Nie chcę tego słuchać- narzekałam.
-Popieram cię. Was- poprawił się Staruszek, a ja poczułam jak szuram żuchwą po podłodze ze zdziwienia.- Oczywiście w żadnym wypadku nie znaczy to, że cię lubię Bielikow, ale cię toleruje. Przekonałaś mnie, Rose. Z Janine trochę gorzej. Kłóciliśmy się jeszcze po wyjściu od was- chwała, że mnie przy tym nie było.- Zamknij buzie, na miłość boską!
Zrobiłam to szybko i uścisnęłam ojca.
-Miło, że przyszedłeś. Już myślałam, że mnie wydziedziczysz.
-Twoja matka to rozważa- zażartował Abe.- Powiedziałem jej wczoraj, że najprawdopodobniej ci zazdrości, ale ona stanowczo temu zaprzecza. Co nie ma sensu! Wiadomo, że realizujesz jej marzenia.
-Masz gorączkę?- zadrwiłam.- Dymitr, może on cały czas bredził?
-Rose, jesteś zdolną strażniczką królewską w szczęśliwym związku. Jest duże prawdopodobieństwo, że będziesz miała te dwie rzeczy na raz. Myślisz, że tylko twoja matka będzie ci zazdrościć? No dobra, ja już odegrałem dobrego ojca. Mogę, więc śmiało powiedzieć, że idę, aby już nie przeszkadzać, chyba wam w czymś przeszkodziłem- dodał uszczypliwie.
-Nieprawda- skłamałam, ale tylko dlatego, że pierwszy raz w życiu przyszedł odwiedzić mnie z dobrymi intencjami.
-Rose, wydedukowałem to patrząc na Bielikowa- mówił poważnym tonem, ale czułam jak cieszy się niczym dziecko, że w jakimś stopniu rozszyfrował strażnika.
Ja nic nie potrafiłam z niego odczytać. Jak zwykle przy moim ojcu Dymitr, miał poważną, skupioną twarz.
Abe machnął ręką na pożegnanie i odszedł. Zamknęłam za nim drzwi.
-Cholera- usłyszałam ukochanego.
-Skąd on wiedział?- spytałam pokazując na drzwi.
-Rose, ty serio nie widzisz?- teraz przyjrzałam mu się uważniej.
Zaczęłam się śmiać i Dymitr musiał uciszyć mnie pocałunkiem.
-Koszulka tył na przód? To poważne niedopatrzenie, Towarzyszu!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wszystkiego najlepszego na Wielkanocy ;)
Haha xD 😂 😂 😂 Jak wtopa Bielikow 😂 Ha ha ha Tego jeszcze nie było 😂 Nie no genialny rozdział 😂. rozbroiłaś mnie końcówką. Iwaszkow zostaw Dymitr!!!
OdpowiedzUsuńBosko! 💙 Czekam na następny 💖💖💖
Iwszków weź zrozum, że twoja złość na Dymitra jest bez sensu. Rose już wybrała. Abe zskoczyłeś mnie. Nie mogę uwierzyć, że się zgodziłeś. Dymitr ale wtopa. Końcówka mnie rozwaliła. Super.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny.
Tył na przód. Hahaha. Dobre. Abe zawsze wie kiedy przyjść. Iwaszkow. Weź się ogarnij. Wiem, że jesteś zazdrosny, ale mówi się trudno. Czekam na następny dzień. Pozdrawiam i życzę weny. :-*
OdpowiedzUsuńHej, będzie dziś kolejny??? ❤❤❤
OdpowiedzUsuń