Dymitr
wpadł do mieszkania jak burza.
-Christian, Królowa wzywa- rzucił opanowany.
Pierwszy raz w życiu chciałam powiedzieć: " Niech zostanie! ", miałam jednak pełne usta wypełnione jedzeniem, którego nie potrafiłam nazwać. Więc moroj szybko wybiegł do " swojej wybranki ", a pierwsza i ostatnia okazja w życiu poszła się bujać. Pomyślałam, że może to i lepiej- zachowałam reputacje.
-Robert, prawda?- spytałam Dymitra, który usiadł na miejscu Christina.
Zobaczyłam jak napina mu się szczęka.
-Prawda.
-Nie możesz powiedzieć więcej?- w napięciu liczyłam na odpowiedź.
Kiwnął głową. Widziałam ból i wściekłość w jego oczach. Spodziewałam się, że było mu żal tego ukrywania faktów. Jednak czy Doru, który nic mi jeszcze nie zrobił tak go rozzłościł?
-Masz dzisiaj dużo pracy- zmieniłam temat chcąc by ochłonął.
-Rose, nasza praca trwa zwykle dwadzieścia cztery godziny.
-Idziesz na radę strażników, morojów i konsultacje z dampirami. Uważasz, że to codzienność strażnika? Dzisiaj obce osoby ustalą czy usnę u twojego boku!
-Dlatego dodatkowo nie powinnaś się mną przejmować.
-O to chodzi?- rozczulił mnie mocno co zapewne można było wyczytać z mojej twarzy.
-Roza...- uśmiechnął się pod nosem znad talerza.- Co mną może kierować jak nie troska o ciebie?
Wysunął dłoń po stole w moim kierunku. Ujęłam jak z chęcią i spojrzałam na niego.
-Dzisiaj na sali- zaczął- mogą paść trudne słowa. Może i raniące cię słowa. Musisz być silna. Nieobojętna- dodał widząc moją minę.- Mnie wczoraj było bardzo trudno zachować ten dystans słysząc opinie innych.
-A spytali cię co myślisz o tym prawie?
-Nie, ale dzisiaj moja wypowiedź będzie brana pod uwagę. Nie jestem przekonany słuszności tej decyzji wybrania mnie na reprezentanta.
-Hej, ja jestem!
-Rose, znajduje się wśród nielicznych popierających związki strażników, a to, że byłem strzygą...
-Och, dość tego!- wstałam i podeszłam do niego, zaskoczony obrócił się w moją stronę siedząc.- Nikt nie wybrał "Dymitra strzygi"- taki nie istnieje! Każdy kierował się twoim doświadczeniem, ambicją, odwagą, wiarą. Młodością! Jesteś świetnym strażnikiem, inni to doceniają. W tak młodym wieku tyle osiągnąłeś i przeszedłeś!
Skończyłam, ale on wciąż na mnie patrzył. Ten wzrok przygwoździł mnie do podłogi.
-Dziękuje- odparł w końcu.- Nie pamiętam żebym słyszał tyle miłych słów.
-Pewnie nie słuchasz tak uważnie komplementów.
-Te są od ważnej osoby.
Nachyliłam się i pocałowałam go. Poczułam jego silne ręce obejmujące mnie w pasie. Nie odrywając się ode mnie, Dymitr wstał z krzesła.
-Teraz- zaczął, kiedy ja łapałam oddech- czuję, że jestem w stanie zrobić na tym zebraniu wszystko by osiągnąć cel.
Uśmiechnęłam się do niego serdecznie.
-Idziemy?- spytał ujmując moją rękę pod ramię.
-Tylko wezmę klucz- przypomniałam sobie.
Dymitr wyjął go ze swojej kieszeni i pomachał nim przed nami.
-Skoro już o tym pomyślałeś- pociągnęłam go w kierunku drzwi.
Dzisiaj na sali byliśmy wcześniej. Mój ukochany musiał usiąść w pierwszym rzędzie, który był zajęty dla piszących protokół, królowej i jej rady.
-Zajmiesz miejsce za mną?- spytał mnie.
-Pokaż mi które.
Szybko się okazało- pośrodku drugiego rzędu. Dymitr siedział przede mną i przeglądał jakieś papiery w trakcie, gdy na sali gromadziły się tłumy. Aula, w której przebywaliśmy była z dwa razy większa, niż wczorajsza. Mogło się tu zmieścić około trzech tysięcy osób. Wiedziałam, że przyjedzie tylko część naszego społeczeństwa. Nie wyobrażałam sobie, że mogłoby mnie tu nie być. Dzisiaj ustalaliśmy zmianę prawa, które mnie bezpośrednio dotyczyło. Nagle obok mnie usiadł Eddie.
-Strażniczko Hathaway- skinął mi głową.
-Strażniku Castile, jak samopoczucie?
-Pewnie lepsze niż twoje.
-Nie czuje się źle, raczej- szukałam właściwego słowa- niepewnie.
Usłyszałam jak Dymitr mówi coś przyciszonym głosem. Z racji, że nikt obok niego nie siedział albo mówi do siebie, albo do mnie. Nachyliłam się do niego.
-Coś do mnie mówiłeś?- szepnęłam mu nad uchem.
-Nigdy się nie wahaj- odparł.
-A ty nigdy nie podsłuchuj- cmoknęłam go w ucho na co wzdrygnął się gwałtownie.
-Rose- odparł urażony.
Zaśmiałam się cicho.
-Wiedziałam, że nie dasz rady zaplanować na tym odruchem.
Wróciłam do rozmowy z Eddiem.
-A co ty o tym myślisz o tym prawie?- spytałam przyjaciela.
-W pełni cię rozumiem, was rozumiem- dodał zdając sobie sprawę, że mój ukochany siedzi przed nami i pewnie go słyszy.
Dymitr odwrócił się w jego kierunku. Stwierdził pewnie, że nie ma co udawać skoro to do niego dotarło.
-To prawo jest mi jednak obojętne- kontynuował Castile.- Poprę stronę, która bardziej mnie przekona o słuszności swojej decyzji. Popieram strażników w tym, że nie chcą aby "dwoje zakochanych uciekało razem ku zachodzącemu słońcu na białym rumaku". To nieodpowiedzialne zostawiać podopiecznych i tak na marginesie, Rose przedrzeźniałem innych. Nie myślę dokładnie tak.
Musiałam mieć strasznie urażoną minę. Eddie mnie jednak trochę zawiódł. Dymitr za to skinął mu głową i odwrócił się. Rozejrzałam się po sali. Był tłum. Czarno- biały tłum zajmujący swoje miejsca. Obok mnie usiadł Michaił i już miał coś powiedzieć, kiedy zabrzmiały trąbki. Wstałyśmy wszyscy, a na salę weszła Lissa. Wyglądała pięknie, nie ze względu na strój. Ze względu na gracje, takt i pewność siebie. Najbardziej zdziwiłam się, kiedy zajęła miejsce obok Dymitra.
-Witam wszystkich obecnych- przy mównicy stał ojciec Adriana.
Pomyślałam, że gorsza osoba nie mogła dzisiaj prowadzić zebrania (chyba, że sam młody Iwaszkow, który pewnie czaił się gdzieś na sali).
-Dzisiaj omówimy prawa do związków dampirów, głównie strażników- ogarnął aulę spojrzeniem.- Zaczynajmy.
-Christian, Królowa wzywa- rzucił opanowany.
Pierwszy raz w życiu chciałam powiedzieć: " Niech zostanie! ", miałam jednak pełne usta wypełnione jedzeniem, którego nie potrafiłam nazwać. Więc moroj szybko wybiegł do " swojej wybranki ", a pierwsza i ostatnia okazja w życiu poszła się bujać. Pomyślałam, że może to i lepiej- zachowałam reputacje.
-Robert, prawda?- spytałam Dymitra, który usiadł na miejscu Christina.
Zobaczyłam jak napina mu się szczęka.
-Prawda.
-Nie możesz powiedzieć więcej?- w napięciu liczyłam na odpowiedź.
Kiwnął głową. Widziałam ból i wściekłość w jego oczach. Spodziewałam się, że było mu żal tego ukrywania faktów. Jednak czy Doru, który nic mi jeszcze nie zrobił tak go rozzłościł?
-Masz dzisiaj dużo pracy- zmieniłam temat chcąc by ochłonął.
-Rose, nasza praca trwa zwykle dwadzieścia cztery godziny.
-Idziesz na radę strażników, morojów i konsultacje z dampirami. Uważasz, że to codzienność strażnika? Dzisiaj obce osoby ustalą czy usnę u twojego boku!
-Dlatego dodatkowo nie powinnaś się mną przejmować.
-O to chodzi?- rozczulił mnie mocno co zapewne można było wyczytać z mojej twarzy.
-Roza...- uśmiechnął się pod nosem znad talerza.- Co mną może kierować jak nie troska o ciebie?
Wysunął dłoń po stole w moim kierunku. Ujęłam jak z chęcią i spojrzałam na niego.
-Dzisiaj na sali- zaczął- mogą paść trudne słowa. Może i raniące cię słowa. Musisz być silna. Nieobojętna- dodał widząc moją minę.- Mnie wczoraj było bardzo trudno zachować ten dystans słysząc opinie innych.
-A spytali cię co myślisz o tym prawie?
-Nie, ale dzisiaj moja wypowiedź będzie brana pod uwagę. Nie jestem przekonany słuszności tej decyzji wybrania mnie na reprezentanta.
-Hej, ja jestem!
-Rose, znajduje się wśród nielicznych popierających związki strażników, a to, że byłem strzygą...
-Och, dość tego!- wstałam i podeszłam do niego, zaskoczony obrócił się w moją stronę siedząc.- Nikt nie wybrał "Dymitra strzygi"- taki nie istnieje! Każdy kierował się twoim doświadczeniem, ambicją, odwagą, wiarą. Młodością! Jesteś świetnym strażnikiem, inni to doceniają. W tak młodym wieku tyle osiągnąłeś i przeszedłeś!
Skończyłam, ale on wciąż na mnie patrzył. Ten wzrok przygwoździł mnie do podłogi.
-Dziękuje- odparł w końcu.- Nie pamiętam żebym słyszał tyle miłych słów.
-Pewnie nie słuchasz tak uważnie komplementów.
-Te są od ważnej osoby.
Nachyliłam się i pocałowałam go. Poczułam jego silne ręce obejmujące mnie w pasie. Nie odrywając się ode mnie, Dymitr wstał z krzesła.
-Teraz- zaczął, kiedy ja łapałam oddech- czuję, że jestem w stanie zrobić na tym zebraniu wszystko by osiągnąć cel.
Uśmiechnęłam się do niego serdecznie.
-Idziemy?- spytał ujmując moją rękę pod ramię.
-Tylko wezmę klucz- przypomniałam sobie.
Dymitr wyjął go ze swojej kieszeni i pomachał nim przed nami.
-Skoro już o tym pomyślałeś- pociągnęłam go w kierunku drzwi.
Dzisiaj na sali byliśmy wcześniej. Mój ukochany musiał usiąść w pierwszym rzędzie, który był zajęty dla piszących protokół, królowej i jej rady.
-Zajmiesz miejsce za mną?- spytał mnie.
-Pokaż mi które.
Szybko się okazało- pośrodku drugiego rzędu. Dymitr siedział przede mną i przeglądał jakieś papiery w trakcie, gdy na sali gromadziły się tłumy. Aula, w której przebywaliśmy była z dwa razy większa, niż wczorajsza. Mogło się tu zmieścić około trzech tysięcy osób. Wiedziałam, że przyjedzie tylko część naszego społeczeństwa. Nie wyobrażałam sobie, że mogłoby mnie tu nie być. Dzisiaj ustalaliśmy zmianę prawa, które mnie bezpośrednio dotyczyło. Nagle obok mnie usiadł Eddie.
-Strażniczko Hathaway- skinął mi głową.
-Strażniku Castile, jak samopoczucie?
-Pewnie lepsze niż twoje.
-Nie czuje się źle, raczej- szukałam właściwego słowa- niepewnie.
Usłyszałam jak Dymitr mówi coś przyciszonym głosem. Z racji, że nikt obok niego nie siedział albo mówi do siebie, albo do mnie. Nachyliłam się do niego.
-Coś do mnie mówiłeś?- szepnęłam mu nad uchem.
-Nigdy się nie wahaj- odparł.
-A ty nigdy nie podsłuchuj- cmoknęłam go w ucho na co wzdrygnął się gwałtownie.
-Rose- odparł urażony.
Zaśmiałam się cicho.
-Wiedziałam, że nie dasz rady zaplanować na tym odruchem.
Wróciłam do rozmowy z Eddiem.
-A co ty o tym myślisz o tym prawie?- spytałam przyjaciela.
-W pełni cię rozumiem, was rozumiem- dodał zdając sobie sprawę, że mój ukochany siedzi przed nami i pewnie go słyszy.
Dymitr odwrócił się w jego kierunku. Stwierdził pewnie, że nie ma co udawać skoro to do niego dotarło.
-To prawo jest mi jednak obojętne- kontynuował Castile.- Poprę stronę, która bardziej mnie przekona o słuszności swojej decyzji. Popieram strażników w tym, że nie chcą aby "dwoje zakochanych uciekało razem ku zachodzącemu słońcu na białym rumaku". To nieodpowiedzialne zostawiać podopiecznych i tak na marginesie, Rose przedrzeźniałem innych. Nie myślę dokładnie tak.
Musiałam mieć strasznie urażoną minę. Eddie mnie jednak trochę zawiódł. Dymitr za to skinął mu głową i odwrócił się. Rozejrzałam się po sali. Był tłum. Czarno- biały tłum zajmujący swoje miejsca. Obok mnie usiadł Michaił i już miał coś powiedzieć, kiedy zabrzmiały trąbki. Wstałyśmy wszyscy, a na salę weszła Lissa. Wyglądała pięknie, nie ze względu na strój. Ze względu na gracje, takt i pewność siebie. Najbardziej zdziwiłam się, kiedy zajęła miejsce obok Dymitra.
-Witam wszystkich obecnych- przy mównicy stał ojciec Adriana.
Pomyślałam, że gorsza osoba nie mogła dzisiaj prowadzić zebrania (chyba, że sam młody Iwaszkow, który pewnie czaił się gdzieś na sali).
-Dzisiaj omówimy prawa do związków dampirów, głównie strażników- ogarnął aulę spojrzeniem.- Zaczynajmy.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję wszystkim, którzy czytają te bazgroły oraz Karindze, Mańce i Klaudii- za wytrwałe komentowanie! ;) Obiecuję, że więcej wyjaśni się w następnym rozdziale i tak... ten jest krótszy.
Jak zawsze świetny. Eddy. No coś ty. Rose tak na ciebie liczy. Dymitr nie zchszań tego. To twoja jedyna szansa na szczęśliwą przyszłość z Rozą. Nie ma za co. To czysta przyjemność komentować wspaniałe blogi. Czekam na następny. Masy weny.:-*
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję za rozdziały!
OdpowiedzUsuńDymitr się wzdrygnął! Haha no co Towarzyszu? 😂😂
Eddie! Co to za obojętność!?!? Kurde bele twoja przyjaciółka walczy o swoją przyszłość a tobie to o b o j ę t n e??? O chłopie my chyba pogadamy inaczej!
Dymitr! Czy ty wątpisz sam w siebie??? Eh... Dobrze że jest z tobą Rose - ona umie przywrócić ci energie!
Świetny rozdział jak zawsze. Mam nadzieje, że cale to zamieszanie dobrze się skończy. Życzę duuuuużo weny i czasu na pisanie! 😘
Przwopaniały
OdpowiedzUsuńEddie Rose to twoja przyjaciółka prawda? Tyle razem przeszliście. A ty co taki obojętny. Dymitr cudowny... tylko nadal nie romumiem po co te całe tajemnice w sprawie Doru. Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę masy weny.