Dymitr
wyminął zwinnie Abe'a, który po chwili wszedł do mieszkania.
Rozgościł się w salonie i dał mi ponaglający znak ręką bym
usiadła. Patrzyłam oburzona. Stanęłam przed nim i opadłam ręce
na biodrach.
-Rose,- zaczął pomijając moje nieposłuszeństwo- pokaż mi dłonie.
-Chyba oszalałeś, odbija ci na stare lata?
Wyciągnął do mnie otwartą dłoń, czekając aż podam mu swoją. Zrobiłam to niechętnie. Obejrzał ją jak materię obcego pochodzenia, a następnie puścił z uśmiechem pełnym ulgi.
-Moroje i ich durne plotki. Takie najbardziej uwielbiają. Nieprawdopodobne i pełne sensacji.
-Czy twoje szaleństwo weszło na wyższy poziom, Staruszku?
-Nie, usłyszałem jak dwie rozemocjonowane kobiety. Stały na korytarzu i rozprawiały o niezwykle wzruszających oświadczynach strażnika Bielikowa. Z racji, że nie masz pierścionka ja uroczyście oświadczam: Bielikow cię zdradza i lada dzień od ciebie odejdzie- powiedział wstając.
Zaśmiałam się głośno- najlepsze było to, że wierzył w każde swoje słowo. Był pewnie tak przerażony tą wizją, że wyparł ją z głowy.
-Dymitr nie odejdzie- tego byłam pewna.
-Nie masz na to wpływu- odparł współczująco i rozłożył ręce.
Jakbym zaraz miała paść ojcu w ramiona płacząc rzewnymi łzami.
-Nie po tym jak padł przede mną na kolana na dzisiejszej radzie prosząc o rękę.
Abe usiadł z powrotem. Potarł dłonią czoło.
-Coś ty narobiła! Moja jedyna córka!
-Mam brata?- spytałam nagle.
-Masz brata?!- wykrzyknął- Jeszcze się dowiaduje, że masz brata!
-To było pytanie, spokojnie! Skoro nie mam, mów: "jedyne dziecko", po co ci ta cała dramaturgia?
Gdyby władał sprawnie żywiołem ognia stanęłabym pewnie w płomieniach.
-Jesteś narzeczoną Bielikowa!
-Wolałbyś Iwaszkowa?- byłam zdziwiona, że aż tak nie lubi Dymitra.
-Wolałbym klosz, kuloodporny, pancerny i szczelnie zamknięty z tobą w środku. Myślałaś o tym w co się pakujesz?- jawnie robił mi wyrzuty.
-Miałam powiedzieć: " Tylko spytam się ojca " ?!
-Rosemarie, miałaś pomyśleć: "czy nie skończę jak własna matka?"
-On jest dampirem, ja jestem dampirem! Dziećmi to się nie skończy!
-A tego tu tylko brakuje: osiemnastka i ciąża!
-To do czego zamierzasz?
-Do tego, że ledwo pogodziłem się z faktem, że spotykasz się z tym strażnikiem, że z nim mieszkasz, że on cię kocha.
-Wiesz to!- wykrzyknęłam- Nie jesteś tak ślepy!
-Miło to słyszeć- odparł zirytowany.- Odkąd go obserwowałem zastanawiałem się czego od ciebie chce. Problem w tym, że każdy kogo znam ma o nim dobre zdanie. Nawet po tym jak stał się strzygą, tą przeklętą bestią łaknącą w tamtym czasie twojej krwi. Nawet ja go w tym sobie nie wyobrażam! Słyszę, że to doskonały strażnik, w akademii niemal za nim płaczą! W Rosji dosłownie za nim płaczą! Wiem co on potrafi i ilekroć widzę młodego Ozerę, zżera mnie zazdrość, że ma takiego opiekuna! Podobno ten twój Dymitr jest świetny! Wygląda na takiego, muszę przyznać. Nie wiem jak ty z nim otwarcie rozmawiasz- myślę, że jest zamknięty w sobie. Domyśliłem się, więc- jedynym, słusznym wytłumaczeniem faktu, że tyle robi z moją córką jest stwierdzenie, że ją kocha! I wcale mi się to nie podoba!
-Wolałbyś żeby chciał mnie jakoś wykorzystać?!- zupełnie go nie rozumiałam.
-Tego nie powiedziałem. Uważam, że to za szybko! Możesz nie być na niego gotowa! I ta różnica wieku- jej też nie popieram!
-Martwisz się?!
-Dziwisz się?! Nic innego nie robię!- jęknął przyznając się do tego.
Fakt. W Rosji chodził za mną jak cień- a przynajmniej się starał, gdy posądzili mnie o królobójstwo trzymał rękę na pulsie, czuwał nad ucieczką. Teraz szczególnie zwróciłam uwagę, że Dymitr pojechał że mną, a Żmij się nie czepiał.
-Staruszku, jeszcze zaczną ci się robić zmarszczki- zaśmiałam się.
-O to się nie martwię, za dużo inwestuję by tak się nie stało.
Rozległo się pukanie do drzwi, więc to na pewno nie Dymitr- szkoda. Otworzyłam i pożałowałam- moja matka.
-Janine!- ucieszył się stojący za mną Abe.
-Cała rodzina w komplecie, czy my się nie pozabijamy? Jesteśmy wybuchową mieszanką- odparłam zamykając za nią.
-Brakuje tylko Bielikowa- dorzucił złośliwie Żmij.
-Dymitr Bielikow, strażnik, którego sława uprzedza, oświadczył się osiemnastoletniej dampirce? To nie odpowiedzialne- powiedziała surowo Janine.
-Jaka miła rodzinna atmosfera- rzuciłam opadając na kanapę.
Patrzyła na mnie surowo. Samym wzrokiem napominała mnie. Nie uzyskała tym zamierzonego celu. Skrzyżowałam ręce na piersi, czując się jak nieodpowiedzialna nastolatka.
-Co mu odpowiedziałaś?- spytała matka.
Abe nie miał na tyle rozumu by siedzieć cicho. Chciał się popisać i być w centrum uwagi. W tym wypadku chętnie bym mu pomogła.
-A co mogła odpowiedzieć? Janine, naprawdę rozważasz możliwość, że nasza córka nie uległa urokowi Bielikowa?!
-Czyżbyś i ty pałał do tego strażnika uczuciem, Ibrahimie?
Parsknęłam ze śmiechu. Musiała być niezwykle zirytowana. Uciszyła skutecznie Abe' a i z powrotem spojrzała na mnie.
-Wiem, że on jest dla ciebie ważny, ale nie może być najważniejszy. Strażnik Bielikow doskonale to rozumie, ale czy ty o tym wiesz?
-Szkolił mnie, wpoił mi najważniejsze zasady- starałam się okazać jedynie powagę i spokój.
-Nie zdziw się jak jutro nie poprę związków strażników.
-Nie chcesz mojego szczęścia?
Spytałam ją o to prowokująco, ale chciałam żeby nas poparła w tej kwestii. Dodatkowo zdziwiło mnie, że głosowanie nie odbyło się dzisiaj. Jeśli Janine Hathaway zagłosuje przeciwko nowym zasadą, wiedziałam, że ktoś za nią pójdzie. Nie chciałam by sugerowali się (niekorzystnym dla mnie) zdaniem matki.
-Czy twoje szczęście zależy od strażnika Bielikowa? Rose, satysfakcja z pracy ci w życiu wystarczy- powiedziała to jak mama, nie strażniczka.
Te dwa zdania były szczere, a ja miałam na nie jedną odpowiedź.
-Mamo, satysfakcja nie stoi na równi ze szczęściem. Nie chcę się tak oszukiwać. Moim szczęściem jest Dymitr, satysfakcją- Lissa.
Patrzyła na mnie cierpliwie. Miała nieprzenikniony wyraz twarzy. Kiwnęła głową po pewnym czasie. Otworzyła usta i kiedy zaczęła mówić myślałam, że moja wyobraźnia podsuwa mi obce słowa.
-Jestem z ciebie dumna, Rose. Wiele osiągnęłaś w tak młodym wieku. Pomijając twoje zachowanie, które jest często nieodpowiednie, udało ci się. Jak wspomniałam, jesteś jednak młoda. Jeżeli nie zginiesz w walce- no tak, Janine rozważa wszystkie możliwości- przed tobą całe życie. Nie mam wątpliwości, że strażnik Bielikow chce dla ciebie jak najlepiej
-Ja lepiej bym się starał na jego miejscu.
-W wieku strażnika Bielikowa,- zwróciła się do niego moją matka- byłeś tak dojrzały jak kij od szczotki.
Teraz zrozumiałam o co im chodziło, nie czepiali się Dymitra, że się oświadczył. Tylko mnie! Miałam wrażenie, że gdyby dzisiaj w auli mój ukochany ukląkłby przed inną strażniczką (byle nie ich córką), cieszyliby się z tego. Uważali, że nie jestem gotowa. Obawiali się, że nie stać mnie na taką dojrzałość.
-Posłuchajcie,- zaczęłam zrezygnowana- o tym, że utrzymujemy kontakt można mówić dopiero od roku. Roku, w którym stałam się pełnoletnia. Kiepski czas żeby zacząć mnie teraz wychowywać. Późno się mną zainteresowaliście, dlatego teraz możecie mi doradzać, a nie zakazać. Mamo,- świadomie użyłam tego słowa- gdyby dzisiaj to nie przede mną klęczał Dymitr poparłabyś jego zdanie. Nie odrzucaj dobrego wyboru dlatego, że dotyczy mnie. Pojechałam za nim do Rosji rezygnując ze szkoły. Gotowa byłam go zabić, to byłoby cholernie trudne, ale tego oczekiwał. Później przygotowana zostałam na to, by przemienić go z powrotem. Potrafiłabym z niego zrezygnować jeżeliby tego zechciał. Zostałam już raz postawiona w takiej sytuacji. Nigdy nie wątpiłam w to co do niego czuje. Choć moja psycholog szkolna twierdziła, że jest inaczej. Kochałam go wtedy, gdy prawo jawnie tego zabraniało. Zawsze chcieliśmy tej pracy- być strażnikami, ale w pewnym momencie stwierdziliśmy, że spisane słowa przez kogoś, kto nigdy nie czuł tego co my nie mogą być dla nas wzorem. Stanęliśmy przed strasznym wyborem: praca czy miłość? Wtedy Dymitr znalazł rozwiązanie. Dobre rozwiązanie i wy o tym wiecie. Wiedzcie, że to nie jest jakieś "widzi mi się". Tato, wiesz o tym, widziałeś mnie w Bai! Mamo, kłamałaś żebym nie domyśliła się co miało miejsce w tej przeklętej jaskini po ataku na akademię! Ja kocham Dymitra.
Abe stał z rękami skrzyżowanymi na piersiach, Janine miała oparte dłonie na biodrach. Patrzyli ze sceptycznymi minami, co nie wróżyło niczego dobrego.
Dotarł do nas nagle dźwięk otwieranych drzwi, po chwili w progu pokoju pojawił się Dymitr. Miał poważną twarz. Przetrasował spojrzeniem cały pokój.
-Dobry wieczór, strażniczko Hathaway, panie Mazur- kiwnął głową patrząc na Abe'a.- Może nie będę przeszkadzać- już się odwracał, kiedy odezwała się moja matka.
-Nie ma potrzeby, strażniku Bielikow. Wychodzimy.
Ruszyła do drzwi mijając Dymitra, Staruszek ruszył jej śladem. Przystanął tylko koło mojego ukochanego, by jak zwykle do niego należało ostatnie słowo.
-Nie taki dobry ten wieczór, Bielikow- i wyszedł.
-Rose,- zaczął pomijając moje nieposłuszeństwo- pokaż mi dłonie.
-Chyba oszalałeś, odbija ci na stare lata?
Wyciągnął do mnie otwartą dłoń, czekając aż podam mu swoją. Zrobiłam to niechętnie. Obejrzał ją jak materię obcego pochodzenia, a następnie puścił z uśmiechem pełnym ulgi.
-Moroje i ich durne plotki. Takie najbardziej uwielbiają. Nieprawdopodobne i pełne sensacji.
-Czy twoje szaleństwo weszło na wyższy poziom, Staruszku?
-Nie, usłyszałem jak dwie rozemocjonowane kobiety. Stały na korytarzu i rozprawiały o niezwykle wzruszających oświadczynach strażnika Bielikowa. Z racji, że nie masz pierścionka ja uroczyście oświadczam: Bielikow cię zdradza i lada dzień od ciebie odejdzie- powiedział wstając.
Zaśmiałam się głośno- najlepsze było to, że wierzył w każde swoje słowo. Był pewnie tak przerażony tą wizją, że wyparł ją z głowy.
-Dymitr nie odejdzie- tego byłam pewna.
-Nie masz na to wpływu- odparł współczująco i rozłożył ręce.
Jakbym zaraz miała paść ojcu w ramiona płacząc rzewnymi łzami.
-Nie po tym jak padł przede mną na kolana na dzisiejszej radzie prosząc o rękę.
Abe usiadł z powrotem. Potarł dłonią czoło.
-Coś ty narobiła! Moja jedyna córka!
-Mam brata?- spytałam nagle.
-Masz brata?!- wykrzyknął- Jeszcze się dowiaduje, że masz brata!
-To było pytanie, spokojnie! Skoro nie mam, mów: "jedyne dziecko", po co ci ta cała dramaturgia?
Gdyby władał sprawnie żywiołem ognia stanęłabym pewnie w płomieniach.
-Jesteś narzeczoną Bielikowa!
-Wolałbyś Iwaszkowa?- byłam zdziwiona, że aż tak nie lubi Dymitra.
-Wolałbym klosz, kuloodporny, pancerny i szczelnie zamknięty z tobą w środku. Myślałaś o tym w co się pakujesz?- jawnie robił mi wyrzuty.
-Miałam powiedzieć: " Tylko spytam się ojca " ?!
-Rosemarie, miałaś pomyśleć: "czy nie skończę jak własna matka?"
-On jest dampirem, ja jestem dampirem! Dziećmi to się nie skończy!
-A tego tu tylko brakuje: osiemnastka i ciąża!
-To do czego zamierzasz?
-Do tego, że ledwo pogodziłem się z faktem, że spotykasz się z tym strażnikiem, że z nim mieszkasz, że on cię kocha.
-Wiesz to!- wykrzyknęłam- Nie jesteś tak ślepy!
-Miło to słyszeć- odparł zirytowany.- Odkąd go obserwowałem zastanawiałem się czego od ciebie chce. Problem w tym, że każdy kogo znam ma o nim dobre zdanie. Nawet po tym jak stał się strzygą, tą przeklętą bestią łaknącą w tamtym czasie twojej krwi. Nawet ja go w tym sobie nie wyobrażam! Słyszę, że to doskonały strażnik, w akademii niemal za nim płaczą! W Rosji dosłownie za nim płaczą! Wiem co on potrafi i ilekroć widzę młodego Ozerę, zżera mnie zazdrość, że ma takiego opiekuna! Podobno ten twój Dymitr jest świetny! Wygląda na takiego, muszę przyznać. Nie wiem jak ty z nim otwarcie rozmawiasz- myślę, że jest zamknięty w sobie. Domyśliłem się, więc- jedynym, słusznym wytłumaczeniem faktu, że tyle robi z moją córką jest stwierdzenie, że ją kocha! I wcale mi się to nie podoba!
-Wolałbyś żeby chciał mnie jakoś wykorzystać?!- zupełnie go nie rozumiałam.
-Tego nie powiedziałem. Uważam, że to za szybko! Możesz nie być na niego gotowa! I ta różnica wieku- jej też nie popieram!
-Martwisz się?!
-Dziwisz się?! Nic innego nie robię!- jęknął przyznając się do tego.
Fakt. W Rosji chodził za mną jak cień- a przynajmniej się starał, gdy posądzili mnie o królobójstwo trzymał rękę na pulsie, czuwał nad ucieczką. Teraz szczególnie zwróciłam uwagę, że Dymitr pojechał że mną, a Żmij się nie czepiał.
-Staruszku, jeszcze zaczną ci się robić zmarszczki- zaśmiałam się.
-O to się nie martwię, za dużo inwestuję by tak się nie stało.
Rozległo się pukanie do drzwi, więc to na pewno nie Dymitr- szkoda. Otworzyłam i pożałowałam- moja matka.
-Janine!- ucieszył się stojący za mną Abe.
-Cała rodzina w komplecie, czy my się nie pozabijamy? Jesteśmy wybuchową mieszanką- odparłam zamykając za nią.
-Brakuje tylko Bielikowa- dorzucił złośliwie Żmij.
-Dymitr Bielikow, strażnik, którego sława uprzedza, oświadczył się osiemnastoletniej dampirce? To nie odpowiedzialne- powiedziała surowo Janine.
-Jaka miła rodzinna atmosfera- rzuciłam opadając na kanapę.
Patrzyła na mnie surowo. Samym wzrokiem napominała mnie. Nie uzyskała tym zamierzonego celu. Skrzyżowałam ręce na piersi, czując się jak nieodpowiedzialna nastolatka.
-Co mu odpowiedziałaś?- spytała matka.
Abe nie miał na tyle rozumu by siedzieć cicho. Chciał się popisać i być w centrum uwagi. W tym wypadku chętnie bym mu pomogła.
-A co mogła odpowiedzieć? Janine, naprawdę rozważasz możliwość, że nasza córka nie uległa urokowi Bielikowa?!
-Czyżbyś i ty pałał do tego strażnika uczuciem, Ibrahimie?
Parsknęłam ze śmiechu. Musiała być niezwykle zirytowana. Uciszyła skutecznie Abe' a i z powrotem spojrzała na mnie.
-Wiem, że on jest dla ciebie ważny, ale nie może być najważniejszy. Strażnik Bielikow doskonale to rozumie, ale czy ty o tym wiesz?
-Szkolił mnie, wpoił mi najważniejsze zasady- starałam się okazać jedynie powagę i spokój.
-Nie zdziw się jak jutro nie poprę związków strażników.
-Nie chcesz mojego szczęścia?
Spytałam ją o to prowokująco, ale chciałam żeby nas poparła w tej kwestii. Dodatkowo zdziwiło mnie, że głosowanie nie odbyło się dzisiaj. Jeśli Janine Hathaway zagłosuje przeciwko nowym zasadą, wiedziałam, że ktoś za nią pójdzie. Nie chciałam by sugerowali się (niekorzystnym dla mnie) zdaniem matki.
-Czy twoje szczęście zależy od strażnika Bielikowa? Rose, satysfakcja z pracy ci w życiu wystarczy- powiedziała to jak mama, nie strażniczka.
Te dwa zdania były szczere, a ja miałam na nie jedną odpowiedź.
-Mamo, satysfakcja nie stoi na równi ze szczęściem. Nie chcę się tak oszukiwać. Moim szczęściem jest Dymitr, satysfakcją- Lissa.
Patrzyła na mnie cierpliwie. Miała nieprzenikniony wyraz twarzy. Kiwnęła głową po pewnym czasie. Otworzyła usta i kiedy zaczęła mówić myślałam, że moja wyobraźnia podsuwa mi obce słowa.
-Jestem z ciebie dumna, Rose. Wiele osiągnęłaś w tak młodym wieku. Pomijając twoje zachowanie, które jest często nieodpowiednie, udało ci się. Jak wspomniałam, jesteś jednak młoda. Jeżeli nie zginiesz w walce- no tak, Janine rozważa wszystkie możliwości- przed tobą całe życie. Nie mam wątpliwości, że strażnik Bielikow chce dla ciebie jak najlepiej
-Ja lepiej bym się starał na jego miejscu.
-W wieku strażnika Bielikowa,- zwróciła się do niego moją matka- byłeś tak dojrzały jak kij od szczotki.
Teraz zrozumiałam o co im chodziło, nie czepiali się Dymitra, że się oświadczył. Tylko mnie! Miałam wrażenie, że gdyby dzisiaj w auli mój ukochany ukląkłby przed inną strażniczką (byle nie ich córką), cieszyliby się z tego. Uważali, że nie jestem gotowa. Obawiali się, że nie stać mnie na taką dojrzałość.
-Posłuchajcie,- zaczęłam zrezygnowana- o tym, że utrzymujemy kontakt można mówić dopiero od roku. Roku, w którym stałam się pełnoletnia. Kiepski czas żeby zacząć mnie teraz wychowywać. Późno się mną zainteresowaliście, dlatego teraz możecie mi doradzać, a nie zakazać. Mamo,- świadomie użyłam tego słowa- gdyby dzisiaj to nie przede mną klęczał Dymitr poparłabyś jego zdanie. Nie odrzucaj dobrego wyboru dlatego, że dotyczy mnie. Pojechałam za nim do Rosji rezygnując ze szkoły. Gotowa byłam go zabić, to byłoby cholernie trudne, ale tego oczekiwał. Później przygotowana zostałam na to, by przemienić go z powrotem. Potrafiłabym z niego zrezygnować jeżeliby tego zechciał. Zostałam już raz postawiona w takiej sytuacji. Nigdy nie wątpiłam w to co do niego czuje. Choć moja psycholog szkolna twierdziła, że jest inaczej. Kochałam go wtedy, gdy prawo jawnie tego zabraniało. Zawsze chcieliśmy tej pracy- być strażnikami, ale w pewnym momencie stwierdziliśmy, że spisane słowa przez kogoś, kto nigdy nie czuł tego co my nie mogą być dla nas wzorem. Stanęliśmy przed strasznym wyborem: praca czy miłość? Wtedy Dymitr znalazł rozwiązanie. Dobre rozwiązanie i wy o tym wiecie. Wiedzcie, że to nie jest jakieś "widzi mi się". Tato, wiesz o tym, widziałeś mnie w Bai! Mamo, kłamałaś żebym nie domyśliła się co miało miejsce w tej przeklętej jaskini po ataku na akademię! Ja kocham Dymitra.
Abe stał z rękami skrzyżowanymi na piersiach, Janine miała oparte dłonie na biodrach. Patrzyli ze sceptycznymi minami, co nie wróżyło niczego dobrego.
Dotarł do nas nagle dźwięk otwieranych drzwi, po chwili w progu pokoju pojawił się Dymitr. Miał poważną twarz. Przetrasował spojrzeniem cały pokój.
-Dobry wieczór, strażniczko Hathaway, panie Mazur- kiwnął głową patrząc na Abe'a.- Może nie będę przeszkadzać- już się odwracał, kiedy odezwała się moja matka.
-Nie ma potrzeby, strażniku Bielikow. Wychodzimy.
Ruszyła do drzwi mijając Dymitra, Staruszek ruszył jej śladem. Przystanął tylko koło mojego ukochanego, by jak zwykle do niego należało ostatnie słowo.
-Nie taki dobry ten wieczór, Bielikow- i wyszedł.
O! Co za.... (pip)!!! Ludzie co jest? No zostawcie ją w spokoju! I nigdy nie ważcie się stawać na drodze Rose o Dymitrowi.
OdpowiedzUsuńAbe jest bezczelny!!!!
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
Abe i Janine ci to się dobrali idealnie. Czy oni nie mogą się pogodzić, że Rose i Dymitr się naprawdę kochają, ale nie zostawią swoich podopiecznych. Rose dobrze im dogadałaś jesteś w końcu pełnoletnia. A Janine nawet nie próbuj się sprzeciwić związką strażników. Super rodzine spotkanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Co to było. Abe na początku był świetny. Ale tylko na początku. Czy oni chcą pokazać jacy świetni z nich rodzice, psując Rose życie? Są okropni. Czego nie zrozumieli z tego co im mówiła. Mnie jej przemowa by przekonała, gdyby nie to, że już z nimi trzymam. I nie tylko im chcą zniszczyć życie, ale wszystkim strażniką. Nie mają serca. Miła była by scena złości Rose i uspakajającego ją Dymitra. Czekam na następny i życzę weny. :-*
OdpowiedzUsuńAle się zrobiła napięta atmosfera :-P
OdpowiedzUsuń