-Co ci zrobiłam?- teraz się przestraszyłam.
-Nic, odsunąłem się za wolno, ale nic mi nie jest. Może odsłonimy okna?- kiwnęłam głową, ale wątpię żeby to zobaczył.
Podniosłam rolety i spojrzałam na niego. Był ubrany w dżinsy i czarny podkoszulek. Z przedramienia ciekła mu krew.
-Dymitr!- zraniłam go.
-Nic mi nie jest.- ruszyłam do łazienki po apteczkę.
Jeżeli chodziło o jego zdrowie nie interesowało mnie co myśli. Był ostatnią osobą, która dałaby do zrozumienia, że coś ją boli.
-Siadaj.- powiedziałam wskazując na fotel.
O dziwo usiadł posłusznie i wyciągnął zranioną rękę.
Zdezynfekowałam ranę i zabandażowałam. Szczęście nie była głęboka.
Bez słowa wyszłam i zaniosłam apteczkę. Gdy wróciłam do pokoju rozejrzałam się.
Prochowiec Dymitra wisiał na ścianie przy drzwiach. Stały tam również jego buty. Skoro zdjął prochowiec musiał spędzić tu trochę czasu. Uśmiechnęłam się.
-A więc to było takie ważne.- powiedziałam usatysfakcjonowana.
-Słucham?
-Przez całą rozmowę Lissy z Christianem siedziałam pod drzwiami twojego pokoju.
-Tak?- rzucił zaczepnie. Zauważyłam, że humor mu się poprawił.
-I byłam bardziej zła, gdy stamtąd odchodziłam niż gdy tam podeszłam. No bo co to za następna tajemnica? Gdzie znikasz na pierwszą przerwę odkąd jesteś strażnikiem Christiana? Co było takie ważne?!
-Czekałem tu.- odparł jakby to było najbardziej oczywiste.- Nie miałem nic lepszego do roboty. Nie chciałem mieć, chciałem cię zobaczyć. Samą. A obydwoje wiemy, że masz wiecznie otwarte mieszkanie.- ostatnie zdanie powiedział z wyrzutem.
Było prawdziwe, nigdy nie zamykałam drzwi. Nawet nie wiem gdzie mam klucz. No bo: kto mnie okradnie na królewskim dworze?! Poza tym z czego?!
Jednak co innego z jego wypowiedzi zwróciło moją uwagę.
-Siedziałeś tu cztery godziny?- spytałam z niedowierzaniem.
-Rose, czy nie to powiedziałem?- podszedł do mnie.
Spojrzałam w jego piękne, ciemne oczy. Nie powiem rozpraszały mnie trochę jego mięśnie (szczególnie brzucha zarysowane mimo koszulki), sposób w jaki się poruszał, jakby wzrost wcale mu nie przeszkadzał.
-Trochę spałem.
-Słucham?- oparłam obcym głosem, myślami byłam daleko stąd.
-Pytałaś czy tu siedziałem, więc powiadamiam, że byłem padnięty i musiałem odpocząć.- odparł z uśmiechem.
Był zmęczony. No tak w końcu od dwóch dni nie spał, bo wyjechał. Normalnie nie miałabym pretensji- to jego praca, ale nie mówić mi o tym wiedząc wcześniej?! Przecież się widzieliśmy przed jego wyjazdem.
-Co to miało znaczyć?- Dymitr zauważył moją zmianę nastroju i oczywiście bezbłędnie zrozumiał mój tok myślenia.
-Nie mogłem ci powiedzieć.- w jego oczach widziałam szczery żal.- Christian o to prosił. Wiem, że gdybym ci powiedział byłabyś zła, ale byś zrozumiała. Powiedziałabyś jednak królowej, a ona na pewno by pojechała za nami, chciała wyjaśnień i pokłóciłaby się z Christianem. Cóż...- dodał po chwili.- i tak wyszło podobnie tyle, że w mniejszej skali.
Teraz wiedziałam, że nie mam się o co gniewać. Widziałam to. Żałowałam, że nie pojęłam tego wcześniej. Uniknęłabym wtedy złego humoru.
Nachylił się i pocałował mnie. To był wolny, namiętny pocałunek, w którym okazał żal, tęsknotę i czułość. Gdy oderwaliśmy się od siebie uśmiechnęłam się szeroko.
-Brakowało mi tego, towarzyszu- tu niestety ziewnęłam przeciągle.
Nie dałam rady tego powstrzymać, teraz dopiero poczułam, że byłam wykończona.
Przyłożył mi do policzka ciepłą dłoń o długich palcach pianisty i pogłaskał mnie delikatnie.
-Chyba usypiasz- odparł szeptem.
-Ale nie chcę zmarnować naszego wspólnego czasu.
Dymitr objął mnie i niczym spokojnym krokiem tanecznym zaprowadził mnie do łóżka. Usiadłam na brzegu i podniosłam ręce do góry. Pokręcił z rozbawieniem głową i zdjął że mnie koszulkę. Później kucnął i zdjął mi buty. Położyłam się. Ściągnął że mnie spodnie, a następnie ubrał mnie w piżamę.
-Zdolniacha,- mruknęłam- ale wiesz, że teraz nie wyjdziesz.- poklepałam otwartą dłonią miejsce obok siebie.
Zaśmiał się cicho i położył. Oparłam się o jego ramię i poczułam jak się napina.
-Ręka, tak? Zabolało? Przepraszam.
-Ciii- mruknął mi w ucho- śpij, nie myśl o tym.
-Mogliśmy tego uniknąć. Wystarczyło żebyś użył dzisiaj rano swojej wody kolońskiej. Wyczułabym cię.- nie wiem czy mnie zrozumiał.
Ostanie co zapamiętałam przed zaśnięciem to jak ucałował mnie w czoło.
Otworzyłam oczy. W pokoju było ciemno. Miałam odsłonięte okna, więc najważniejsze kontury mogłam dostrzec. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to brak Dymitra. Spodziewałam się, że usnął tu obok, ale był mniej zmęczony niż ja, więc wyszedł wcześniej.
Wstałam, zapaliłam w pokoju światło i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a następnie zaczęłam rozczesywać włosy. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Lissa przed południem była zawsze bardzo zajęta. Szczególnie teraz- przed wyjazdem i egzekucją Tashy. Dymitr nie pukałby tak długo wiedząc, że mam otwarte drzwi. Zrezygnowana poszłam sprawdzić kto się tak dobija spodziewając się najmniej lubianych przeze mnie osób.
W drzwiach stał Eddie. Uśmiechnęłam się serdecznie. Dawno go nie widziałam.
-Czekaj, czekaj zanim się ucieszysz muszę ci coś powiedzieć. Przysłał mnie Adrian- tu zrobiło się intrygująco, rzadko się do mnie odzywał.- Powiedział mi, że już nie śpisz. Jestem tu jakby to ująć... Służbowo. Mam cię zawiadomić, że jutro odbędzie się zebranie strażników na radzie z królową. A i masz przenieść swoje rzeczy do królowej Wasylisy na czas zebrań.
-Jak to? Czemu? Ilu będzie strażników? Ile będzie tych zebrań?- w głowie miałam kłębowisko pytań.
-Rose,
przyjedzie tylu ilu zdąży. Zebrania będą trwać pewnie z tydzień.
Królowa chce zmieniać nasze prawa.-Nic, odsunąłem się za wolno, ale nic mi nie jest. Może odsłonimy okna?- kiwnęłam głową, ale wątpię żeby to zobaczył.
Podniosłam rolety i spojrzałam na niego. Był ubrany w dżinsy i czarny podkoszulek. Z przedramienia ciekła mu krew.
-Dymitr!- zraniłam go.
-Nic mi nie jest.- ruszyłam do łazienki po apteczkę.
Jeżeli chodziło o jego zdrowie nie interesowało mnie co myśli. Był ostatnią osobą, która dałaby do zrozumienia, że coś ją boli.
-Siadaj.- powiedziałam wskazując na fotel.
O dziwo usiadł posłusznie i wyciągnął zranioną rękę.
Zdezynfekowałam ranę i zabandażowałam. Szczęście nie była głęboka.
Bez słowa wyszłam i zaniosłam apteczkę. Gdy wróciłam do pokoju rozejrzałam się.
Prochowiec Dymitra wisiał na ścianie przy drzwiach. Stały tam również jego buty. Skoro zdjął prochowiec musiał spędzić tu trochę czasu. Uśmiechnęłam się.
-A więc to było takie ważne.- powiedziałam usatysfakcjonowana.
-Słucham?
-Przez całą rozmowę Lissy z Christianem siedziałam pod drzwiami twojego pokoju.
-Tak?- rzucił zaczepnie. Zauważyłam, że humor mu się poprawił.
-I byłam bardziej zła, gdy stamtąd odchodziłam niż gdy tam podeszłam. No bo co to za następna tajemnica? Gdzie znikasz na pierwszą przerwę odkąd jesteś strażnikiem Christiana? Co było takie ważne?!
-Czekałem tu.- odparł jakby to było najbardziej oczywiste.- Nie miałem nic lepszego do roboty. Nie chciałem mieć, chciałem cię zobaczyć. Samą. A obydwoje wiemy, że masz wiecznie otwarte mieszkanie.- ostatnie zdanie powiedział z wyrzutem.
Było prawdziwe, nigdy nie zamykałam drzwi. Nawet nie wiem gdzie mam klucz. No bo: kto mnie okradnie na królewskim dworze?! Poza tym z czego?!
Jednak co innego z jego wypowiedzi zwróciło moją uwagę.
-Siedziałeś tu cztery godziny?- spytałam z niedowierzaniem.
-Rose, czy nie to powiedziałem?- podszedł do mnie.
Spojrzałam w jego piękne, ciemne oczy. Nie powiem rozpraszały mnie trochę jego mięśnie (szczególnie brzucha zarysowane mimo koszulki), sposób w jaki się poruszał, jakby wzrost wcale mu nie przeszkadzał.
-Trochę spałem.
-Słucham?- oparłam obcym głosem, myślami byłam daleko stąd.
-Pytałaś czy tu siedziałem, więc powiadamiam, że byłem padnięty i musiałem odpocząć.- odparł z uśmiechem.
Był zmęczony. No tak w końcu od dwóch dni nie spał, bo wyjechał. Normalnie nie miałabym pretensji- to jego praca, ale nie mówić mi o tym wiedząc wcześniej?! Przecież się widzieliśmy przed jego wyjazdem.
-Co to miało znaczyć?- Dymitr zauważył moją zmianę nastroju i oczywiście bezbłędnie zrozumiał mój tok myślenia.
-Nie mogłem ci powiedzieć.- w jego oczach widziałam szczery żal.- Christian o to prosił. Wiem, że gdybym ci powiedział byłabyś zła, ale byś zrozumiała. Powiedziałabyś jednak królowej, a ona na pewno by pojechała za nami, chciała wyjaśnień i pokłóciłaby się z Christianem. Cóż...- dodał po chwili.- i tak wyszło podobnie tyle, że w mniejszej skali.
Teraz wiedziałam, że nie mam się o co gniewać. Widziałam to. Żałowałam, że nie pojęłam tego wcześniej. Uniknęłabym wtedy złego humoru.
Nachylił się i pocałował mnie. To był wolny, namiętny pocałunek, w którym okazał żal, tęsknotę i czułość. Gdy oderwaliśmy się od siebie uśmiechnęłam się szeroko.
-Brakowało mi tego, towarzyszu- tu niestety ziewnęłam przeciągle.
Nie dałam rady tego powstrzymać, teraz dopiero poczułam, że byłam wykończona.
Przyłożył mi do policzka ciepłą dłoń o długich palcach pianisty i pogłaskał mnie delikatnie.
-Chyba usypiasz- odparł szeptem.
-Ale nie chcę zmarnować naszego wspólnego czasu.
Dymitr objął mnie i niczym spokojnym krokiem tanecznym zaprowadził mnie do łóżka. Usiadłam na brzegu i podniosłam ręce do góry. Pokręcił z rozbawieniem głową i zdjął że mnie koszulkę. Później kucnął i zdjął mi buty. Położyłam się. Ściągnął że mnie spodnie, a następnie ubrał mnie w piżamę.
-Zdolniacha,- mruknęłam- ale wiesz, że teraz nie wyjdziesz.- poklepałam otwartą dłonią miejsce obok siebie.
Zaśmiał się cicho i położył. Oparłam się o jego ramię i poczułam jak się napina.
-Ręka, tak? Zabolało? Przepraszam.
-Ciii- mruknął mi w ucho- śpij, nie myśl o tym.
-Mogliśmy tego uniknąć. Wystarczyło żebyś użył dzisiaj rano swojej wody kolońskiej. Wyczułabym cię.- nie wiem czy mnie zrozumiał.
Ostanie co zapamiętałam przed zaśnięciem to jak ucałował mnie w czoło.
Otworzyłam oczy. W pokoju było ciemno. Miałam odsłonięte okna, więc najważniejsze kontury mogłam dostrzec. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to brak Dymitra. Spodziewałam się, że usnął tu obok, ale był mniej zmęczony niż ja, więc wyszedł wcześniej.
Wstałam, zapaliłam w pokoju światło i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a następnie zaczęłam rozczesywać włosy. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Lissa przed południem była zawsze bardzo zajęta. Szczególnie teraz- przed wyjazdem i egzekucją Tashy. Dymitr nie pukałby tak długo wiedząc, że mam otwarte drzwi. Zrezygnowana poszłam sprawdzić kto się tak dobija spodziewając się najmniej lubianych przeze mnie osób.
W drzwiach stał Eddie. Uśmiechnęłam się serdecznie. Dawno go nie widziałam.
-Czekaj, czekaj zanim się ucieszysz muszę ci coś powiedzieć. Przysłał mnie Adrian- tu zrobiło się intrygująco, rzadko się do mnie odzywał.- Powiedział mi, że już nie śpisz. Jestem tu jakby to ująć... Służbowo. Mam cię zawiadomić, że jutro odbędzie się zebranie strażników na radzie z królową. A i masz przenieść swoje rzeczy do królowej Wasylisy na czas zebrań.
-Jak to? Czemu? Ilu będzie strażników? Ile będzie tych zebrań?- w głowie miałam kłębowisko pytań.
Zmaian praw dla dhampirów.Zapowiada się ciekawie. Tylko niech Rose znajdzie te klucze od swojego mieszkania i zacznie je zakluczać, bo jeszcze może coś zrobić poważnego Dymitrowi. Super rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
Słodko. Zmiana praw dampirów, tak? Hm... Ciekawie.
OdpowiedzUsuńNo to dawaj szybko następny rozdział!