-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozejrzałam
się po pomieszczeniu. Nie wiedziałam, która godzina, ale impreza
na dole nieźle się rozkręciła. Czułam zmęczenie, ale nie
chciałam iść spać. Postanowiłam, że rozpakuję do końca torbę
Dymitra. Zostało tego niewiele, a mimo to zanim skończyłam, on
stał już w drzwiach.
-Z nimi wszystko w porządku. Za jakiś czas pójdą spać- powiadomił mnie.- Myślałem, że wiesz, co to znaczy: położyć się- dodał cieplejszym tonem.
-Już kończę- powiedziałam stając na palcach i wyciągając się ku najwyższej półce.
-Poczekaj- Dymitr podszedł do i odebrał ode mnie ubrania, po czym położył je na miejscu.
-Dzięki za pomoc- odparłam naturalnie.
-Chciałem powiedzieć to samo- dodał zamykając walizkę.
Odwróciłam się w kierunku łóżka. Jednoosobowego łóżka.
-Nie ma mowy!- wykrzyknęłam.
-O co chodzi?- odwrócił się do mnie.
-Nie będę spać sama.
-Jutro też tak powiesz Królowej?- spytał krzyżując ręce na piersi.
-Dymitr- podeszłam i położyłam mu dłoń na przedramieniu.
-Co Dymitr?! Powinnaś się wyspać. Masz jutro ciężki dzień- patrzył na mnie nieugięty.
Westchnęłam głośno i ruszyłam w kierunku łóżka. Sprowokowałam go trochę i pochyliłam się poprawiając poduszkę.
-Wiem, co kombinujesz- odparł.
Zrezygnowana dosłownie walnęłam się na łóżko i nakryłam kołdrą.
-Czemu jesteś taki opanowany?!- żaliłam się.
-Ponieważ za bardzo mi na tobie zależy- powiedział pochylając się nade mną.- Dobranoc- dodał całując mnie w czoło.
-A ty gdzie będziesz spał? Chyba nie pójdziesz do Christiana?- spytałam spod kołdry.
-Najpierw pójdę się umyć- słyszałam jak odchodzi do łazienki.
Usiadłam gwałtownie.
-Czy to znaczy, że potem pójdziesz do Christiana?!
-Oczywiście, że nie.
Kiedy zamknął drzwi ułożyłam się wygodnie na łóżku. Zamknęłam oczy ale nie mogłam spać. Na dole dalej grała muzyka, a ja nie byłam aż tak zmęczona. Wpatrywałam się w sufit myśląc o jutrzejszym dniu. Do Lehigh zapewne dzisiaj przyjechała większość studentów. Nie przejmowałam się tym, ponieważ byłam szczęśliwa, że zostałyśmy z Lissą dłużej. W akademiku około dwunastej zaczną przyjmować nowych lokatorów. Mam, więc dużo czasu na sen. Przyciągnęłam się. Coś Dymitr się nie spieszył, żeby tu do mnie wrócić.
Jak na zawołanie otworzyły się drzwi i wszedł do pokoju. Jedyne światło dochodziło z łazienki, ale szybko je zgasił. Słyszałam jak zamyka drzwi pokoju na klucz.
-I gdzie będziesz spał?- spytałam.
-Miałem nadzieję, że już śpisz- odparł szeptem.
-Położysz się obok?- poprosiłam tym samym tonem.
-Nie, wtedy nie zaśniesz. Usnę na fotelu.
-Proszę- przysunęłam się by zrobić mu miejsce.- Tylko na chwilę.
Usłyszałam jego kroki w kierunku łóżka i uśmiechnęłam się zadowolona.
-Chwilę- rzucił kładąc się obok.
Pokiwałam głową, choć wątpiłam, żeby to zauważył. Za to na pewno poczuł jak oparłam ręce na jego torsie.
-Tak lepiej,- przyznałam- mimo, że zrobiło się ciasno.
-Rose, masz za plecami ścianę, leżymy na boku, a ja spadam z łóżka i na większy komfort nie masz co liczyć.
-Przyjemna jest ta ciasnota. Jutro mi jej zabraknie- chwyciłam jego rękę i przerzuciłam ją sobie w talii.- Robię to żebyś nie spadł.
-Powiedzmy, że o tym właśnie pomyślałem.
-Zazdroszczę- szepnęłam.
-Czego?- powiedział to głośniej, najwyraźniej się zdziwił.
-Że potrafisz odpłynąć myślami. Ja opieram się o ciebie i czuję materiał twojej koszulki, nie jestem do tego przyzwyczajona. Zwykle w niej nie spałeś- usłyszałam jak zaśmiał się cicho i krótko.
-A co ja mam powiedzieć? Ty zawsze śpisz w dwóch częściach piżamy. Dodatkowo teraz czuje moją koszulkę. Gdzie w tym zmysłowość?!
Zadrżałam pod wpływem sposobu w jaki wymówił ostatnie słowo.
-Mogę ją zdjąć- szepnęłam zalotnie.
-Nie, nie możesz- odparł poważniej.
Ciekawa byłam jakby zareagował, dlatego płynnym ruchem zdjęłam koszulkę i rzuciłam ją na podłogę.
-Rose!- wykrzyknął zaskoczony.- Teraz muszę ją podnieść- westchnął.
-Nie możesz teraz wstać, bo będzie mi zimno i nie usnę. Powinieneś mnie przytulić- odwróciłam się od niego i wtuliłam plecami.
Objął mnie mocno ramionami.
-Teraz ja nie zasnę- mruknął mi do ucha.
Prawda była taka, że mi samej ciężko było ignorować to, co się działo. Leżałam z Dymitrem na niewielkim łóżku jedynie w majtkach. Czułam na brzuchu jego smukłe dłonie, a na szyi ciepły oddech.
-Chciałem ci podziękować- zaczął Dymitr.
-Za co?- zmarszczyłam brwi.
-Za ten list- wywróciłam oczami, co będzie, kiedy znajdzie inne.- Przypomina mi, a z resztą-przerwał zmieszany.
-Towarzyszu, kontynuuj- ponagliłam go.- Dymitr?- obróciłam się tak, by nie wypuścił mnie z objęć. Zdziwiłam się, że widzę go wyraźnie. Musiałam przyzwyczaić oczy do ciemności. Miał spokojną twarz, oczy pełne dobroci. Nastrój, który roztaczał był zupełnym przeciwieństwem atmosfery panującej w kampusie.
-Dobranoc, Rose- uciął temat.
-Chciałeś coś powiedzieć. Czemu nie będziesz miły i nie skończysz?- spytałam, żeby go podpuścić.
-Ponieważ wolę być rozsądny.
-Dymitr, ale sobie wybrałeś moment na bycie rozsądnym! Nie masz wyczucia czasu. Zabiorę ci ten list jak mi się nie przyznasz- westchnął zrezygnowany.
-Przypomina mi, dlaczego się w tobie zakochałem.
Usiadłam na łóżku i wychyliłam się, niemal kładąc się na Dymitrze. Zapaliłam po omacku lampkę. Położyłam się i przykryłam zawstydzona przez jego spojrzenie.
-Powtórzysz?- spytałam niewinnie, w świetle wyglądał jeszcze przystojniej.
-Przypomina mi, dlaczego się w tobie zakochałem.
Zareagowałam odruchowo. Przycisnęłam wargi do jego ust rozchylając je lekko. Dymitr odwzajemnił pocałunek odgarniając mi z twarzy włosy. Poczułam na policzku muśnięcie palców. Odsunęłam się uśmiechnięta.
-Jak przyjemnie- wtuliłam się w niego.- Mam jednak zastrzeżenie. Nie pamiętasz o tym, czemu mnie kochasz? Musi ci o tym przypomnieć świstek papieru?!
-Ten świstek papieru jest czymś więcej. A co do mojej pamięci- mruknął mi do ucha.
Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
-Dymitr, robisz to specjalnie- narzekałam.
-Niby co?- zdziwił się.
-Bawisz się mną. Wiesz jak to na mnie wpływa!
-Co i jak na ciebie wpływa?
-Ty. Skupić się nie mogę!- musiałam się odsunąć, poczułam za plecami zimną ścianę.
-Tak rozmawiać nie będziemy- przysunął się obejmując mnie.- Teraz mogę dokończyć- ponownie szeptał mi do ucha.
-Dymitr!
-Rose, naprawdę cię teraz nie rozumiem- przybrał poważny ton jakim składa raporty.- Chcę powiedzieć, że nie zapominam dlaczego cię kocham. Źle to ująłem. Przypomina mi się jaką cię widziałem zanim cię pokochałem, a niedługo to trwało.
-I mówi to strażnik Bielikow?! Rany, czemu cię zmusiłam, żebyś powiedział to tym tonem?!- warknęłam.- Jestem idiotką!
-Wiele można o tobie powiedzieć, ale na pewno nie to- kontynuował mówiąc jak mentor.
-Przestań! Czuję się jakbym tu leżała z własnym mentorem- schowałam twarz w dłonie.
-Nie chcę cię martwić, ale tak właśnie jest- powiedział to już weselej.
Lekko rozszerzyłam palce i spojrzałam na niego. Uśmiechał się lekko. Odetchnęłam głęboko.
-Jaką mnie widziałeś?- ciekawość jednak zwyciężyła.
-Przecież wiesz- odparł opuszczając moje dłonie i patrząc mi w twarz.- Jakie ja mam wielkie szczęście- westchnął i pocałował mnie w czoło.- Jesteś taka piękna.
Speszyłam się trochę, bo wiedziałam, co musi widzieć: worki pod oczami, spierzchnięte usta i włosy w nieładzie.
-Nawet wiesz jak kłamać, żebym poczuła się lepiej- szepnęłam.
-Nic nie można zarzucić twojej urodzie- miałam wrażenie, że mówił z przejęciem.
Pociągnęłam się trochę do góry, by mieć twarz na tej samej wysokości, co jego.
-Kochany jesteś. Wydajesz się teraz taki- szukałam dobrego słowa.- Szczęśliwy, młody, swobodny.
-Ponieważ, wreszcie cię znalazłem. Osobę, przy której czasami mogę poczuć się swobodnie. I czy znowu mi zasugerowałaś, że jestem stary?!- widziałam błysk rozbawienia w jego oczach.
Objęłam go za szyję i niemalże przylepiłam się do jego ciała. Czułam się jak normalna studentka- pewnie łamiąca zasady akademika studentka.
-Chwila!- zawołałam nagle.- Łamiesz zasady Towarzyszu! Przetrzymujesz na noc osobę, która nie jest zameldowana w akademiku. Lissa pokazała mi dzisiaj regulamin- teraz do mnie dotarło.
To nie był regulamin Lehigh, tylko tutejszy!
-Nie przetrzymuje cię tutaj. Możesz wyjść- bronił się.- Choć pewnie bym żałował.
Nie wiedziałam, że tak się da, ale przytuliłam się do niego mocniej.
-I wiesz- mówił dalej.- Powinnaś już wcześniej spać bez moich koszulek.
Przejechał mi palcem wzdłuż kręgosłupa, przeszedł mnie dreszcz.
-Strażniku, opanuj się!- powiedziałam roześmiana.- Poza tym to nie fair, że ty jesteś w ubraniu.
-Nieprawda. Ty masz zaległości. Chociaż...- odsunął się ode mnie i zdjął z siebie koszulkę rzucając ją (jak ja zrobiłam to wcześniej) na podłogę.
Następnie zgasił światło i ułożył się ponownie. Poczułam jego skórę. Przyjemne było to, jak staliśmy się delikatni. Byliśmy w pełni świadomi naszej bliskości. W tej sytuacji ciężej mi było usnąć.
-Przypomnisz mi jaką mnie widziałeś?- spytałam szeptem.
-Bezmyślną- trzepnęłam go w ramię.
Nie widziałam jego miny, ale słyszałam jego cichy śmiech.
-Żartowałem. Naczytałem się o tobie w raportach, spryciulo. Nie wiedziałem jak wyglądasz. Niewiele mnie to obchodziło. Wywnioskowałem jednak, że musisz mieć długie, ciemne loki, błyszczące oczy, niesamowitą figurę i
-Nieprawda- przerwałam mu.
-Prawda- upierał się.- Potem zastanowiłem się nad twoimi cechami i tu obraz się zepsuł.
Ponownie trzepnęłam go w ramię.
-Jednak nie jesteś taki kochany- odparłam tonem obrażonego dziecka.
-Wiem, że tak nie myślisz. Powracając, stwierdziłem, że jesteś bystra, szybka, sprytna, masz potencjał i jesteś szalona. Później okazało się, że jesteś niższa niż sobie wyobrażałem.
-Hej!
-No, przepraszam- dodał mimo chodem.- Zaimponowałaś mi swoją postawą, tym jak ważna była dla ciebie księżniczka Wasylisa.
-A wcześniej?- spytałam przejęta.
-Wcześniej?- nie rozumiał o co mi chodzi.
-Widziałeś mnie w oknie.
-Ach to. Widok zmęczonej nastolatki siedzącej na łóżku w środku nocy i jakiś kot na parapecie. O mało przez tego zwierzaka nie poniosłem klęski. Wyobrażasz sobie? Przez jakiegoś durnego kota mogłem was nie ściągnąć do Akademii, nigdy cię nie pokochać i nigdy cię nie szkolić.
-Nigdy go nie lubiłam.
Poczułam usta Dymitra na czole.
-Dobranoc- szepnął.
-Dobranoc, kochanie- ziewnęłam.
-Nie wiedziałem, że z ciebie taka romantyczka, kochanie- śmiał się ze mnie.
-Chciałam powiedzieć:Towarzyszu- odparłam urażona.- Musiałam się przejęzyczyć, albo się przesłyszałeś.
-Szkoda.
-Szkoda?!- wstrzymałam przyspieszony oddech.- To ci nie przeszkadza?
-Teraz? Absolutnie!
Teraz... Czego ja bym nie zrobiła, żeby to trwało jak najdłużej. Mogliśmy mieć więcej czasu. Z cztery godziny więcej. Jednak w moje życie znów ktoś się wtrącał. Jakiś wredny Doru wpychał się pomiędzy mnie, a Dymitra. Czułam jak nienawidzę go całym sercem.
-Roza?- usłyszałam nagle.- Jeżeli sytuacje z Avery będą się powtarzać, dalej będzie na ciebie wpływać, zmuszać do czegoś, jeżeli będziesz nas ranić to pamiętaj, mimo wszystko, że zawsze masz do kogo wracać. Jest twoja najlepsza przyjaciółka i jestem ja. To się nie zmieni.
Pomyślałam, że są ludzie, za których warto umrzeć. Na pewno Lissa i Dymitr. Kocham ich. Kiedy chodzi o miłość pojawia się dylemat: kto jest ważniejszy? Kogo kocham bardziej? Pytania, które do niczego nie doprowadzą, a jeszcze opóźnią działanie. Nie ma właściwej odpowiedzi. To jak nieznany mi wybór pomiędzy miłością do matki, czy ojca. Są sobie równi. Moja relacja z Dymitrem i Lissą mocno się różni, ale uczucie jest takie samo. Nigdy nie podejmę decyzji, kogo bym ochroniła w obliczu zagrożenia. Cieszę się, że nie mają o to żalu, że nigdy nie będę musiała stanąć w takiej sytuacji.
-Dymitr, nie wiesz, co nas czeka.
-Ale wiem, co powinno- przerwał mi.- Wiem jak powinna wyglądać twoja, moja i nasza wspólna przyszłość. Do niej będę dążył, a jeżeli odwrócisz się od nas nic się nie powiedzie. Nie ma mojej przyszłości bez ciebie. Żaden plan awaryjny nie bierze tego pod uwagę.
Odkąd go znam uważam,że zawsze wie, czego chce. W tej chwili uświadomiłam sobie, że ja nie mam planów, celów, w danej chwili wiem, czego nie chcę. Nic poza tym.
-Do czego dążysz?- spytałam.
Dymitr brał pod uwagę wspólne dobro, dlatego najprawdopodobniej zaraz się od niego dowiem o mojej wymarzonej przyszłości.
Oparłam głowę na jego ramieniu, wtulając policzek.
-Z nimi wszystko w porządku. Za jakiś czas pójdą spać- powiadomił mnie.- Myślałem, że wiesz, co to znaczy: położyć się- dodał cieplejszym tonem.
-Już kończę- powiedziałam stając na palcach i wyciągając się ku najwyższej półce.
-Poczekaj- Dymitr podszedł do i odebrał ode mnie ubrania, po czym położył je na miejscu.
-Dzięki za pomoc- odparłam naturalnie.
-Chciałem powiedzieć to samo- dodał zamykając walizkę.
Odwróciłam się w kierunku łóżka. Jednoosobowego łóżka.
-Nie ma mowy!- wykrzyknęłam.
-O co chodzi?- odwrócił się do mnie.
-Nie będę spać sama.
-Jutro też tak powiesz Królowej?- spytał krzyżując ręce na piersi.
-Dymitr- podeszłam i położyłam mu dłoń na przedramieniu.
-Co Dymitr?! Powinnaś się wyspać. Masz jutro ciężki dzień- patrzył na mnie nieugięty.
Westchnęłam głośno i ruszyłam w kierunku łóżka. Sprowokowałam go trochę i pochyliłam się poprawiając poduszkę.
-Wiem, co kombinujesz- odparł.
Zrezygnowana dosłownie walnęłam się na łóżko i nakryłam kołdrą.
-Czemu jesteś taki opanowany?!- żaliłam się.
-Ponieważ za bardzo mi na tobie zależy- powiedział pochylając się nade mną.- Dobranoc- dodał całując mnie w czoło.
-A ty gdzie będziesz spał? Chyba nie pójdziesz do Christiana?- spytałam spod kołdry.
-Najpierw pójdę się umyć- słyszałam jak odchodzi do łazienki.
Usiadłam gwałtownie.
-Czy to znaczy, że potem pójdziesz do Christiana?!
-Oczywiście, że nie.
Kiedy zamknął drzwi ułożyłam się wygodnie na łóżku. Zamknęłam oczy ale nie mogłam spać. Na dole dalej grała muzyka, a ja nie byłam aż tak zmęczona. Wpatrywałam się w sufit myśląc o jutrzejszym dniu. Do Lehigh zapewne dzisiaj przyjechała większość studentów. Nie przejmowałam się tym, ponieważ byłam szczęśliwa, że zostałyśmy z Lissą dłużej. W akademiku około dwunastej zaczną przyjmować nowych lokatorów. Mam, więc dużo czasu na sen. Przyciągnęłam się. Coś Dymitr się nie spieszył, żeby tu do mnie wrócić.
Jak na zawołanie otworzyły się drzwi i wszedł do pokoju. Jedyne światło dochodziło z łazienki, ale szybko je zgasił. Słyszałam jak zamyka drzwi pokoju na klucz.
-I gdzie będziesz spał?- spytałam.
-Miałem nadzieję, że już śpisz- odparł szeptem.
-Położysz się obok?- poprosiłam tym samym tonem.
-Nie, wtedy nie zaśniesz. Usnę na fotelu.
-Proszę- przysunęłam się by zrobić mu miejsce.- Tylko na chwilę.
Usłyszałam jego kroki w kierunku łóżka i uśmiechnęłam się zadowolona.
-Chwilę- rzucił kładąc się obok.
Pokiwałam głową, choć wątpiłam, żeby to zauważył. Za to na pewno poczuł jak oparłam ręce na jego torsie.
-Tak lepiej,- przyznałam- mimo, że zrobiło się ciasno.
-Rose, masz za plecami ścianę, leżymy na boku, a ja spadam z łóżka i na większy komfort nie masz co liczyć.
-Przyjemna jest ta ciasnota. Jutro mi jej zabraknie- chwyciłam jego rękę i przerzuciłam ją sobie w talii.- Robię to żebyś nie spadł.
-Powiedzmy, że o tym właśnie pomyślałem.
-Zazdroszczę- szepnęłam.
-Czego?- powiedział to głośniej, najwyraźniej się zdziwił.
-Że potrafisz odpłynąć myślami. Ja opieram się o ciebie i czuję materiał twojej koszulki, nie jestem do tego przyzwyczajona. Zwykle w niej nie spałeś- usłyszałam jak zaśmiał się cicho i krótko.
-A co ja mam powiedzieć? Ty zawsze śpisz w dwóch częściach piżamy. Dodatkowo teraz czuje moją koszulkę. Gdzie w tym zmysłowość?!
Zadrżałam pod wpływem sposobu w jaki wymówił ostatnie słowo.
-Mogę ją zdjąć- szepnęłam zalotnie.
-Nie, nie możesz- odparł poważniej.
Ciekawa byłam jakby zareagował, dlatego płynnym ruchem zdjęłam koszulkę i rzuciłam ją na podłogę.
-Rose!- wykrzyknął zaskoczony.- Teraz muszę ją podnieść- westchnął.
-Nie możesz teraz wstać, bo będzie mi zimno i nie usnę. Powinieneś mnie przytulić- odwróciłam się od niego i wtuliłam plecami.
Objął mnie mocno ramionami.
-Teraz ja nie zasnę- mruknął mi do ucha.
Prawda była taka, że mi samej ciężko było ignorować to, co się działo. Leżałam z Dymitrem na niewielkim łóżku jedynie w majtkach. Czułam na brzuchu jego smukłe dłonie, a na szyi ciepły oddech.
-Chciałem ci podziękować- zaczął Dymitr.
-Za co?- zmarszczyłam brwi.
-Za ten list- wywróciłam oczami, co będzie, kiedy znajdzie inne.- Przypomina mi, a z resztą-przerwał zmieszany.
-Towarzyszu, kontynuuj- ponagliłam go.- Dymitr?- obróciłam się tak, by nie wypuścił mnie z objęć. Zdziwiłam się, że widzę go wyraźnie. Musiałam przyzwyczaić oczy do ciemności. Miał spokojną twarz, oczy pełne dobroci. Nastrój, który roztaczał był zupełnym przeciwieństwem atmosfery panującej w kampusie.
-Dobranoc, Rose- uciął temat.
-Chciałeś coś powiedzieć. Czemu nie będziesz miły i nie skończysz?- spytałam, żeby go podpuścić.
-Ponieważ wolę być rozsądny.
-Dymitr, ale sobie wybrałeś moment na bycie rozsądnym! Nie masz wyczucia czasu. Zabiorę ci ten list jak mi się nie przyznasz- westchnął zrezygnowany.
-Przypomina mi, dlaczego się w tobie zakochałem.
Usiadłam na łóżku i wychyliłam się, niemal kładąc się na Dymitrze. Zapaliłam po omacku lampkę. Położyłam się i przykryłam zawstydzona przez jego spojrzenie.
-Powtórzysz?- spytałam niewinnie, w świetle wyglądał jeszcze przystojniej.
-Przypomina mi, dlaczego się w tobie zakochałem.
Zareagowałam odruchowo. Przycisnęłam wargi do jego ust rozchylając je lekko. Dymitr odwzajemnił pocałunek odgarniając mi z twarzy włosy. Poczułam na policzku muśnięcie palców. Odsunęłam się uśmiechnięta.
-Jak przyjemnie- wtuliłam się w niego.- Mam jednak zastrzeżenie. Nie pamiętasz o tym, czemu mnie kochasz? Musi ci o tym przypomnieć świstek papieru?!
-Ten świstek papieru jest czymś więcej. A co do mojej pamięci- mruknął mi do ucha.
Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
-Dymitr, robisz to specjalnie- narzekałam.
-Niby co?- zdziwił się.
-Bawisz się mną. Wiesz jak to na mnie wpływa!
-Co i jak na ciebie wpływa?
-Ty. Skupić się nie mogę!- musiałam się odsunąć, poczułam za plecami zimną ścianę.
-Tak rozmawiać nie będziemy- przysunął się obejmując mnie.- Teraz mogę dokończyć- ponownie szeptał mi do ucha.
-Dymitr!
-Rose, naprawdę cię teraz nie rozumiem- przybrał poważny ton jakim składa raporty.- Chcę powiedzieć, że nie zapominam dlaczego cię kocham. Źle to ująłem. Przypomina mi się jaką cię widziałem zanim cię pokochałem, a niedługo to trwało.
-I mówi to strażnik Bielikow?! Rany, czemu cię zmusiłam, żebyś powiedział to tym tonem?!- warknęłam.- Jestem idiotką!
-Wiele można o tobie powiedzieć, ale na pewno nie to- kontynuował mówiąc jak mentor.
-Przestań! Czuję się jakbym tu leżała z własnym mentorem- schowałam twarz w dłonie.
-Nie chcę cię martwić, ale tak właśnie jest- powiedział to już weselej.
Lekko rozszerzyłam palce i spojrzałam na niego. Uśmiechał się lekko. Odetchnęłam głęboko.
-Jaką mnie widziałeś?- ciekawość jednak zwyciężyła.
-Przecież wiesz- odparł opuszczając moje dłonie i patrząc mi w twarz.- Jakie ja mam wielkie szczęście- westchnął i pocałował mnie w czoło.- Jesteś taka piękna.
Speszyłam się trochę, bo wiedziałam, co musi widzieć: worki pod oczami, spierzchnięte usta i włosy w nieładzie.
-Nawet wiesz jak kłamać, żebym poczuła się lepiej- szepnęłam.
-Nic nie można zarzucić twojej urodzie- miałam wrażenie, że mówił z przejęciem.
Pociągnęłam się trochę do góry, by mieć twarz na tej samej wysokości, co jego.
-Kochany jesteś. Wydajesz się teraz taki- szukałam dobrego słowa.- Szczęśliwy, młody, swobodny.
-Ponieważ, wreszcie cię znalazłem. Osobę, przy której czasami mogę poczuć się swobodnie. I czy znowu mi zasugerowałaś, że jestem stary?!- widziałam błysk rozbawienia w jego oczach.
Objęłam go za szyję i niemalże przylepiłam się do jego ciała. Czułam się jak normalna studentka- pewnie łamiąca zasady akademika studentka.
-Chwila!- zawołałam nagle.- Łamiesz zasady Towarzyszu! Przetrzymujesz na noc osobę, która nie jest zameldowana w akademiku. Lissa pokazała mi dzisiaj regulamin- teraz do mnie dotarło.
To nie był regulamin Lehigh, tylko tutejszy!
-Nie przetrzymuje cię tutaj. Możesz wyjść- bronił się.- Choć pewnie bym żałował.
Nie wiedziałam, że tak się da, ale przytuliłam się do niego mocniej.
-I wiesz- mówił dalej.- Powinnaś już wcześniej spać bez moich koszulek.
Przejechał mi palcem wzdłuż kręgosłupa, przeszedł mnie dreszcz.
-Strażniku, opanuj się!- powiedziałam roześmiana.- Poza tym to nie fair, że ty jesteś w ubraniu.
-Nieprawda. Ty masz zaległości. Chociaż...- odsunął się ode mnie i zdjął z siebie koszulkę rzucając ją (jak ja zrobiłam to wcześniej) na podłogę.
Następnie zgasił światło i ułożył się ponownie. Poczułam jego skórę. Przyjemne było to, jak staliśmy się delikatni. Byliśmy w pełni świadomi naszej bliskości. W tej sytuacji ciężej mi było usnąć.
-Przypomnisz mi jaką mnie widziałeś?- spytałam szeptem.
-Bezmyślną- trzepnęłam go w ramię.
Nie widziałam jego miny, ale słyszałam jego cichy śmiech.
-Żartowałem. Naczytałem się o tobie w raportach, spryciulo. Nie wiedziałem jak wyglądasz. Niewiele mnie to obchodziło. Wywnioskowałem jednak, że musisz mieć długie, ciemne loki, błyszczące oczy, niesamowitą figurę i
-Nieprawda- przerwałam mu.
-Prawda- upierał się.- Potem zastanowiłem się nad twoimi cechami i tu obraz się zepsuł.
Ponownie trzepnęłam go w ramię.
-Jednak nie jesteś taki kochany- odparłam tonem obrażonego dziecka.
-Wiem, że tak nie myślisz. Powracając, stwierdziłem, że jesteś bystra, szybka, sprytna, masz potencjał i jesteś szalona. Później okazało się, że jesteś niższa niż sobie wyobrażałem.
-Hej!
-No, przepraszam- dodał mimo chodem.- Zaimponowałaś mi swoją postawą, tym jak ważna była dla ciebie księżniczka Wasylisa.
-A wcześniej?- spytałam przejęta.
-Wcześniej?- nie rozumiał o co mi chodzi.
-Widziałeś mnie w oknie.
-Ach to. Widok zmęczonej nastolatki siedzącej na łóżku w środku nocy i jakiś kot na parapecie. O mało przez tego zwierzaka nie poniosłem klęski. Wyobrażasz sobie? Przez jakiegoś durnego kota mogłem was nie ściągnąć do Akademii, nigdy cię nie pokochać i nigdy cię nie szkolić.
-Nigdy go nie lubiłam.
Poczułam usta Dymitra na czole.
-Dobranoc- szepnął.
-Dobranoc, kochanie- ziewnęłam.
-Nie wiedziałem, że z ciebie taka romantyczka, kochanie- śmiał się ze mnie.
-Chciałam powiedzieć:Towarzyszu- odparłam urażona.- Musiałam się przejęzyczyć, albo się przesłyszałeś.
-Szkoda.
-Szkoda?!- wstrzymałam przyspieszony oddech.- To ci nie przeszkadza?
-Teraz? Absolutnie!
Teraz... Czego ja bym nie zrobiła, żeby to trwało jak najdłużej. Mogliśmy mieć więcej czasu. Z cztery godziny więcej. Jednak w moje życie znów ktoś się wtrącał. Jakiś wredny Doru wpychał się pomiędzy mnie, a Dymitra. Czułam jak nienawidzę go całym sercem.
-Roza?- usłyszałam nagle.- Jeżeli sytuacje z Avery będą się powtarzać, dalej będzie na ciebie wpływać, zmuszać do czegoś, jeżeli będziesz nas ranić to pamiętaj, mimo wszystko, że zawsze masz do kogo wracać. Jest twoja najlepsza przyjaciółka i jestem ja. To się nie zmieni.
Pomyślałam, że są ludzie, za których warto umrzeć. Na pewno Lissa i Dymitr. Kocham ich. Kiedy chodzi o miłość pojawia się dylemat: kto jest ważniejszy? Kogo kocham bardziej? Pytania, które do niczego nie doprowadzą, a jeszcze opóźnią działanie. Nie ma właściwej odpowiedzi. To jak nieznany mi wybór pomiędzy miłością do matki, czy ojca. Są sobie równi. Moja relacja z Dymitrem i Lissą mocno się różni, ale uczucie jest takie samo. Nigdy nie podejmę decyzji, kogo bym ochroniła w obliczu zagrożenia. Cieszę się, że nie mają o to żalu, że nigdy nie będę musiała stanąć w takiej sytuacji.
-Dymitr, nie wiesz, co nas czeka.
-Ale wiem, co powinno- przerwał mi.- Wiem jak powinna wyglądać twoja, moja i nasza wspólna przyszłość. Do niej będę dążył, a jeżeli odwrócisz się od nas nic się nie powiedzie. Nie ma mojej przyszłości bez ciebie. Żaden plan awaryjny nie bierze tego pod uwagę.
Odkąd go znam uważam,że zawsze wie, czego chce. W tej chwili uświadomiłam sobie, że ja nie mam planów, celów, w danej chwili wiem, czego nie chcę. Nic poza tym.
-Do czego dążysz?- spytałam.
Dymitr brał pod uwagę wspólne dobro, dlatego najprawdopodobniej zaraz się od niego dowiem o mojej wymarzonej przyszłości.
Oparłam głowę na jego ramieniu, wtulając policzek.
ŚWIETNY, BOSKI KOCHAM twojego bloga. Błagam więcej rozdziałów!!! Ten był taki ❤💙💙 No i nie no cały był fantastyczny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Czekam. Życzę weny!
I mam nadzieje, że wysłałaś już paczke, bo i tak mam Mega opóźnienie
Ja jeszcze nie skomentowałam? Jak to możliwe. Już się poprawiam. Rozdział jak zawsze świetny. Dymitr łamie zasady. Co Rose zrobiła z naszym kowbojem. Jeszcze ho zmusiła do leżenia w jednym łóżku. I te listy. On nie wytrzyma bez niej. Ale będą się widzieli w piątek. Rose podstępna. Jak mogłaś skończyć w takim momencie? Co powie Dymitr? Jak widzi ich wspólną przyszłość? Dawaj szybko następny rozdział.💖💖💖
OdpowiedzUsuń