środa, 6 kwietnia 2016

Rozdział 21

W mieszkaniu było cicho- Dymitr jeszcze nie wrócił. Stwierdziłam, że nie chcę marnować jutro naszych cennych godzin, więc zaczęłam pakowanie.
Wyjęłam dwie walizki i zaczęłam segregować rzeczy moje i Dymitra. Nie mieliśmy ich wiele. Z ubraniami uporałam się w pół godziny. Później zawinęłam fiolkę, którą dostałam w prezencie i włożyłam ją delikatnie. Teraz przyszło wyzwanie w postaci jego westernów.
Nagle wpadłam na pewien pomysł. Wyjęłam że swojej szafki nocnej czyste kartki i zaczęłam pisać na nich wiadomości do Dymitra, które będzie mógł odczytać, gdy nie będzie mnie przy nim. Powkładałam je w różne miejsca. Do książek, kieszeni spodni, bocznej kieszeni walizki. Na koniec stanęłam usatysfakcjonowana nad naszymi bagażami.
Usłyszałam pewnie otwierane kluczem drzwi. Wyjrzałam do przedpokoju i zobaczyłam jak Dymitr zamyka za sobą. Ruszyłam biegiem w jego kierunku i wskoczyłam na niego. Oplotłam go w pasie nogami, a on objął mnie ramieniem bym się nie zsunęła. Pocałowałam go i zanurzyłam palce w jego włosach. Poczułam jak się uśmiecha. Poszedł do salonu nie przerywając i zajął miejsce na kanapie. Siedziałam na nim okrakiem ciesząc się, że mamy najbliższe dwadzieścia cztery godziny tylko dla siebie.
W końcu odsunęłam się od niego i pochyliłam głowę by złapać oddech.
-Jakie miłe przywitanie- powiedział cicho.
Uniosłam twarz chcąc spojrzeć mu w oczy. Odwzajemnił spojrzenie, wiedziałam, że pierwszy nie odwróci wzroku. Myślałam, że znów się na niego rzucę. Niestety przypomniałam sobie o czymś.
-Pójdę zrobić kolację, a ty umyj się. Pewnie jesteś wykończony.
-Rose, uwierz odkąd przekroczyłem próg naszego mieszkania nawet nie przeszło mi przez myśl, że mogę być zmęczony.
-Nie miałeś czasu żeby się zastanowić nad czymkolwiek, ponieważ zaczęłam działać- zażartowałam wstając z niego.
-Nieprawda, coś tam przemknęło mi przez głowę- przeczesał ręką zmierzwione przeze mnie włosy.
-Tak?- podpuszczałam go idąc do kuchni.
-Tak, na przykład mam niezwykle wysportowaną i seksowną narzeczoną.
Zawróciłam. Przyciągnęłam go do siebie i znów pocałowałam. Wiedziałam, że się tego spodziewał po tej wypowiedzi. Jaką inną miałam mieć reakcję?! Powiedział: narzeczona! To za dużo szczęścia na raz.
-Twoja zasługa, że taka jestem- powiedziałam opierając swoje czoło na jego.
-Że, wysportowana- udawał, że się zastanawia- może, ale seksowna?! To całkowicie twoja zasługa, ręki do tego nie przyłożyłem. Sama jesteś sobie winna- dodał z uśmiechem.
-W akademii, na sali gimnastycznej starałam się żebyś mnie taką widział. Dla kogo innego miałabym się tak starać?!
-Mam nadzieję, że dla nikogo. Powiem ci coś jeszcze- przesunął usta do mojego ucha.- Już na tamtej sali to widziałem.
Przeszedł mnie dreszcz. Miałam  wrażenie, że wyostrzyły mi się zmysły. Czułam wszystko z ogromną siłą. Ton jego głosu, zapach...
-Chyba przeszła mi ochota na gotowanie- przyznałam.
-To dobrze, bo nie jestem głodny- podniósł mnie niespodziewanie i skierował swoje kroki do sypialni.
-Dymitr- starałam się brzmieć stanowczo, ale po jego minie wnioskowała, że mi nie wyszło.- Nie teraz.
-Na pewno?- postawił mnie na ziemi.- Nie chcesz?
Poczułam jego dłonie na biodrach.
-Ty nie chcesz. Twoje ciało wręcz błaga o drzemkę, nie katuj się tak. Lepiej się umyj i idź spać- pocałował mnie w czoło.
Widziałam jak z twarzy znika pożądanie, a pojawia się spokój i troska.
-Nie rób tego- dodałam celując palcami w piękne, ciemne oczy.
-Nic już nie robię- oderwał ode mnie ręce unosząc je w geście poddania.
-Chodziło mi o twoją maskę. Jeżeli nie chcesz okazać senności przy mnie to idź już do łazienki. Przynajmniej będąc sam nie będziesz starał się tego ukryć. Tak jeszcze szybciej się zmęczysz.
-To ja mam udzielać lekcji zen- przekrzywił lekko głowę.
-Nie powiedziałam nic górnolotnego, to była, hm... Przyjacielska porada!
Uśmiechnął się lekko na te słowa.
-Jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
-Nawet nie wiesz co bym zrobiła żeby usłyszeć te słowa kiedy byłeś moim mentorem.
-Rose, ty nadal nie wiesz kiedy siedzieć cicho- odparł otwierając szafę.
-To znaczy?- zmarszczyłam brwi.
-Nie prowokuj mnie, inaczej cię rzucę na łóżko. I kto nam ukradł ubrania?- spytał widząc niemal pustki na półkach.
-Spakowałam je na wyjazd. Walizki są w salonie, tam zajmują mniej miejsca. Miałam trochę czasu, a dzięki temu jutro nie będziemy go tracić.
Dymitr patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Nawet nie wiesz jak cię kocham- szepnął.
Zrobił dwa zdecydowane kroki w moim kierunku i przyciągnął mnie do siebie. Poczułam jego miękkie wargi na swoich. Zaczęliśmy iść do łóżka. Po chwili na łydkach czułam brzeg materaca.
Oderwał się ode mnie.
-Już ci daje spokój, przepraszam nie mogłem się powstrzymać.
Miałam wrażenie, że w pokoju było jakieś nieznośne napięcie. Wystarczyło słowo byśmy z Dymitrem stracili kontrolę- a przynajmniej ja. Dlatego tylko pokiwałam głową dając mu znak że powinien zniknąć za drzwiami łazienki, co zaraz uczynił.
Usiadłam na łóżku i usłyszałam jak odkręca wodę. Dotknęłam palcami ust, na których dalej czułam jego pocałunki. Nakazywałam sobie spokój. Nic to jednak nie dawało, nie chciałam tego. Wstałam i nieśmiało otworzyłam drzwi.
Dymitr opierał głowę o ścianę zaparowanej kabiny. Wślizgnęłam się do łazienki najciszej jak mogłam. Zdjęłam marynarkę i spodnie, zostając w bieliźnie i koszuli.
-Roza?- zobaczyłam jak cień podnosi głowę.
Weszłam pod prysznic. Momentalnie przemokłam, ale zupełnie się tym nie przejmowałam. Oparłam dłonie na torsie Dymitra i stanęłam na palcach całując go delikatnie. Odwzajemnił pocałunek, poczułam jak rozpina mi koszulę.
-Nudziło mi się- oznajmiłam.
Pokręcił głową z rozbawieniem. Wyglądał uroczo z tym ledwo widocznym uśmiechem i mokrymi kosmykami włosów dookoła twarzy.
-Czy jak zaczniesz się myć zapomnisz o nudzie?- spytał.
-Może- niechętnie odwróciłam się, zdjęłam z siebie mokrą koszulę rzucając ją pod stopy i ogarnęłam włosy z karku.- Pomożesz mi?
Poczułam na plecach jego dłonie. Masował mnie pokrywając kark pianą. Rozpiął mi stanik by ułatwić sobie pracę. Miałam wrażenie, że każdy skrawek skóry, którego dotknie zaczyna płonąć. Później objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Oparłam się o jego klatkę piersiową.
-Wychodzimy?- nachylił się nad moim uchem mówiąc to.
Odwróciłam się do niego. Wydawał mi się taki nierealny. Przejechałam dłonią po jego ramieniu by w końcu zapleść nasze dłonie. Drugą ręką otworzyłam kabinę. Nie chcąc by łazienka wyglądała jak po powodzi przewiązałam na włosach ręcznik. Dymitr wycierał mnie drugim.
-Jesteś dla mnie za dobry Towarzyszu.
-Moglibyśmy się licytować kto dla kogo się za dobry.
Wyszliśmy z łazienki i położyłam się na łóżku obok niego. On jednak stwierdził chyba, że to za daleko, ponieważ przyciągnął mnie ramieniem.
-O czym rozmawiałeś dzisiaj z Albertą?- spytałam na wpół świadoma tego co robię.
-Okazało się, że zorganizowała trening z nowicjuszami i Adrianem. Chciała żebym z nimi trochę poćwiczył.
-Brakuje im jakiegoś dobrego mentora? O tobie już chodzą pogłoski, więc młodzi poczuli się pewnie zaszczyceni twoją obecnością na sali, ale ja nie lubię się tobą dzielić- powiedziałam to niemal szeptem wstydząc się, że te słowa są prawdziwe.
Pocałował mnie w czubek głowy  i mocniej przytulił.
-Alberta prosiła żeby cię pozdrowić- przypomniał sobie.
-Ona już na zawsze pozostanie dla mnie nauczycielką- jęknęłam przyznając się do tego.- Nie zacznę jej traktować inaczej, tak się nie da.
-Mnie nie traktujesz jak nauczyciela, przynajmniej mam nadzieję, że tak nie traktowałaś nauczycieli.
Pacnęłam go w ramię.
-Ty zawsze byłeś kimś więcej!
-Tak?- spytał zerkając na mnie.
Wtuliłam się w niego i zdałam sobie sprawę, że czeka na odpowiedź.
-Byłeś wymagającym mentorem, służącym radą typem, czasem drażniącym fanatykiem lekcji zen, trudnym przeciwnikiem, wsparciem, tajemnicą, zawziętym biegaczem, źródłem problemów, obiektem westchnień
-Koniec- przerwał mi.
-Nieugiętym strażnikiem, doświadczonym dampirem, przyjacielem, najprzystojniejszym mężczyzną
-Boże, dość- prosił.
-Bogiem- zaśmiałam się nagle.
Już miałam brać kolejny wdech, kiedy zamknął mi usta pocałunkiem. Mój Dymitr... Miałam nadzieję, że zawsze będę przez niego tak kochana. Liczyłam, że nigdy nie zwątpi w moje uczucia.
-Czy tylko tak cię można uciszyć? Nie wracajmy do tego tematu. Choć parę określeń mnie nurtuje- odparł.
-Najprzystojniejszy mężczyzna czy obiekt westchnień?- spytałam wesoło.
-Do tego wolałbym nie wracać- przyznał.- Za to źródło problemów mogłabyś rozwinąć.
-Już nim nie jesteś, teraz role się odwróciły i to ty ze mną masz problem.
-Rose,- jego ton zmusił mnie do spojrzenia mu w twarz- nigdy nie myśl o tym na poważnie. Nie jesteś żadnym kłopotem.
Myślałam o tym co stara się zrobić Robert z Avery. Jak chcą mi go zabrać i zadać mu ból.
Dymitr się mylił, ja jestem największym zagrożeniem, przez które może bardzo cierpieć.
-O co chodzi?- wyrwał mnie z zamyślenia.
Przełknęłam głośno ślinę i postanowiłam mu powiedzieć.
-Jeżeli kiedyś,- jak te słowa paliły w gardle- będę cię odtrącać musisz pamiętać, że nie robię tego świadomie.
-Wiem. Przygotowuje się na to.
-Dymitr, chodzi mi o użycie na mnie wpływu. Prawdopodobnie będę bardzo przekonująca.
-Rose, ja wiem- podkreślił to zdanie.- Spodziewam się co Doru dla mnie szykuje.
-Więc dlaczego?- dukałam niewyraźnie, ale nie skończyłam zdania.
-Jesteś za silna na wpływ Avery-  uspokajał.
-W końcu jej się uda, wiesz o tym i dalej tu jesteś- robiłam wyrzuty sobie i jemu.
-A gdzie mam być? Nigdzie nie było mi lepiej- pomyślałam, że kiepsko idzie nam to zasypianie.
-Zaczną mnie zmieniać- starałam się go uświadomić.- Będziesz cierpiał. Zastanów się i nie wybieraj niekorzystnej dla siebie decyzji.
Wiedziałam, że jakaś część mnie tego nie chce, co wydawało się oczywiste. Nie chcę żeby Dymitr odszedł. Chcę jednak jego bezpieczeństwa, a kiedy wyklucza się to z moim towarzystwem wiem co powinnam wybrać. Mimo, że to bolało.
-Roza, gdyby wszystko, co ma mnie spotkać w życiu pięknego już minęło i miałbym być do końca nieszczęśliwy, przyjąłbym to. Wolę tą opcję niż nigdy nie poznać ciebie i myśleć, że jest mi tak dobrze.
Dymitr jest nieustraszony, twardy, waleczny, odważny, skupiony, ale w tamtej chwili myślałam, że bredzi.
-To dla ciebie niebezpieczne, nie możesz mnie aż tak kochać- czułam, że mam oczy jak spodki pełne niedowierzania.
-Za późno- szepnął mi do ucha.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję, dziękuję, dziękuję bardzo za nominacje do LBA :* Tak, pamiętam o nich :D

2 komentarze:

  1. A ja Dziękuję, dziękuję, dziękuję za rozdział! On jest genialny! Boski! Przewspaniały! Naprawdę kocham to co i jak to piszesz! Domagam się więcej i będę to robiła caly czas bo twój blog na pewno nikomu nigdy się nie znudzi! Boski!
    Pozdrawiam, CZEKAM na następny i życzę maaaasy weny! 💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodkie. Trochę końcówka taka... Nie umiem tego nazwać. Nie smutna, ale trochę martwiąca.mam nadzieję, że wszystko jakoś się wyjaśni. I w końcu będzie to jutro. Tylko takie bardzo romantyczne. I czemu taki krótki. No trudno. Czekam na następny i życzę weny. :-*

    OdpowiedzUsuń