niedziela, 22 maja 2016

Rozdział 44

Abe wyglądał jakby miał mi palnąć niezłe kazanie. Nie wiem, co go powstrzymało. Otworzył usta, ale po chwili je zamknął. Znowu je otworzył unosząc palec wskazujący. Opuścił go jednak i westchnął zrezygnowany. W końcu się odezwał.
-Podaj mi listę potrzebnych rzeczy dla Bielikowa, poślę kogoś na zakupy, a ty pojedziesz do hotelu, do którego przyjedzie niedługo Królowa- byłam pewna, że Staruszek ukrywa przede mną swoje emocje.
-Nie dostałam żadnej listy- prychnęłam.- Po prostu wiem, czego Dymitr potrzebuje.
Abe wpatrywał się we mnie intensywnie. Nagle nachylił się w moją stronę i otworzył drzwi obok mnie.
-Wysiadaj- rzucił.- Ja też wiem, czego on potrzebuje, a dokładniej kogo.
Wywróciłam oczami. Miałam się licytować z własnym ojcem o potrzeby Dymitra?! W dodatku kazał mi wracać!
-Polubiłeś go!- wykrzyknęłam.
Abe nachylił się do kierowcy i powiedział coś po Rosyjsku. Strażnik wysiadł.
-Jeszcze czego!- krzyknął na mnie.- Nikogo nie lubię! Bielikowa toleruję! Co wam strzeliło do głów?! Tobie! Zgaduję, że to ty sobie coś ubzdurałaś! Nie wierzę, że Bielikow zadzwoniłby do mnie z prośbą, żebyś go zobaczyła, a później z tobą zerwał!
-Tato!- przekrzyczałam go. Jak się spodziewałam, zamilkł.- Daj spokój, jedźmy już.
-Przecież będziesz nieszczęśliwa!
-Hej! Miłość przemija. Moja się skończyła- wypaliłam.
Gwałtownie napłynęły mi łzy do oczu. Nie chciałam tego powiedzieć. Mogłam mówić, że zostawiłam Dymitra, ale nie chciałam się okłamywać i przy okazji wszystkich dookoła. A już na pewno nigdy nie chciałam wymówić słów, które sprawiły mi w życiu tyle bólu.
-Co to za głupoty!- wykrzyknął Abe.- Nie da się zapomnieć o takim uczuciu! Absurd!
Spojrzałam na niego z zażenowaniem.
-Tato, co ty możesz o tym wiedzieć?! Zmieńmy temat!
-Dużo mogę o tym wiedzieć! Rose, jesteś strasznie podobna do Janine!
Wybałuszyłam oczy, a co ma do tego moja matka?! Abe przestał dbać o to ile mówi.
-Zachowujesz się jak ona!- oburzał się.
-W jakim stopniu?
-Ona też mnie zostawiła i dlatego jestem doskonałym przykładem na to, że miłość nie mija. Kocham Janine od wielu lat, ale ona nigdy tego do mnie nie czuła. Rose, uwierz mi: miłość rdzewieje, ale nadal jest, a najgorzej gdy zostaną ci tylko wspomnienia.
Po tym, co powiedział już nigdy nie spojrzę na niego tak jak dawniej. Abe potrafił wiele ukryć. Za tą postawą ignoranta krył się porzucony mężczyzna. Zgaduję, że była to dla niego ujma na honorze. Poczułam, że chcę go pocieszyć. Przyszło mi do głowy, że mogę być pierwszą osobą, której się z tego zwierzył. Przytuliłam go.
-Kocham Dymitra- przyznałam cicho.- Wiesz jednak, co mu się stało przez to absurdalne uczucie.
-Nie mów, że jest absurdalne. Sama w to nie wierzysz- odsunęłam się od niego, a on machnął ręką do swojego strażnika, który momentalnie powrócił na miejsce kierowcy.
***
Przyjechaliśmy ze Staruszkiem pod jakiś hotel. Odprowadził mnie pod pokój i prosił,by położyła się spać. Dopiero za jakąś godzinę mieliśmy jechać na zakupy. Przyjęłam od niego klucze. W pomieszczeniu nie rozglądałam się zbytnio, zakończyłam na odnalezieniu łóżka. Odpłynęłam w sen...
Bankiet rozpoczął się pół godziny temu, a ja dopiero teraz tam biegłam. W szybszym tempie przeszkadzały mi czarne szpilki. Dwór jest ogromny, więc zanim trafiłam pod salę byłam już nieźle zmachana. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi.
Wszyscy byli pięknie ubrani. Lissa tańczyła z Christianem na środku sali. Wyglądali pięknie, pewnie, lekko. Wpatrzeni byli tylko w siebie i raz, po raz wybuchali śmiechem.
Morojki w drogich sukniach przechadzały się po sali z kieliszkami. Strażnicy i strażniczki krążyli wokół. Niektóre morojki zaczepiały seksownych strażników. Jednego wyczułam instynktownie. Zawsze potrafiliśmy się znaleźć w największym tłumie.
Dymitr stał z jakąś kobietą, która żywo go zagadywała. On jednak wbijał wzrok w stopy, co jakiś czas kiwając głową jakby z uprzejmości. Widziałam, że morojka była nim zachwycona. Mimo, że rozstałam się z nim ponad miesiąc temu sama wpatrywałam się w niego z podziwem. Dymitr miał związane w kucyk aksamitne włosy. Ubrany był w garnitur i białą koszulę, nawet z tej odległości widziałam jego mięśnie zarysowane na rękach i brzuchu. Przeniosłam spojrzenie na jego twarz i zrobiło mi się gorąco. Patrzył prosto na mnie. Niemalże pożerał mnie wzrokiem. Poczułam się piękna. Mimo mnóstwa kobiet, które go otaczały obserwował właśnie mnie! Potrząsnął głową by się otrzeźwić w momencie, gdy morojka zaczęła mu szeptać coś na ucho. Objął ją w pasie i przysunął do siebie, a ona dalej mówiła, mimo, że Dymitr nie poświęcał jej najmniejszej uwagi. Ruszyłam na drugi koniec sali cały czas czując na sobie jego wzrok.
-Rosie!- usłyszałam nawoływanie.
Rosie- to niby do mnie?! Już miałam się odwrócić, kiedy ktoś objął mnie w pasie i nachylił się nade mną. Spięłam się zdenerwowana.
-Może wyjdziemy?- szepnął mi jakiś mężczyzna przy uchu i nie czekając na moją odpowiedź pociągnął mnie ku drzwiom.
Chciałam się wyszarpnąć z jego uścisku, ale był silniejszy niż się spodziewałam. Wyszliśmy na korytarz- w całym szumie i gwarze obecnym na sali nikt się nie zorientował. Mężczyzna przycisnął mnie do ściany i zaczął całować moją szyję.
Kim on do cholery jest?! Gorączkowo nad tym myślałam, gdy spojrzał mi w oczy.
-Chcesz tego- powiedział spokojnie.- Przestań zaprzeczać, nie ruszaj się.
Zgodziłam się na to, choć podświadomie czułam, że używał wpływu. Zareagowałam dopiero, gdy wbił kły w moją szyję. Westchnęłam głęboko i... Nagle wszystko ustało, dojście endorfin do krwi zostało przerwane. Byłam na tyle słaba, że zaczęłam osuwać się po ścianie.
-Rose! Popatrz na mnie!
Świat wirował mi przed oczami. Ktoś trzymał mnie mocno. Czułam się bezpiecznie. Tylko w jednych ramionach czułam się bezpiecznie...
-Dymitr- szepnęłam niewyraźnie.
-Rose! Roza! Popatrz na mnie!- słyszałam jego spanikowany głos.
-Z chęcią- uśmiechnęłam się delikatnie czując jak mój organizm słabnie.
Miałam wrażenie, że frunę. Jakby coś poniosło mnie w przestworza. Tym czymś, okazały się ramiona Bielikowa, gdzieś szedł.
-Nie musisz mi pomagać- liczyłam, że mówiłam zrozumiale.
-Wiem, ale chcę. Zaraz będziesz bezpieczna- czułam, że przyspiesza.
-Jestem z tobą, więc już jestem- szepnęłam odpływając.
Obudziłam się.
Rozejrzałam się szybko po pomieszczeniu. Musiałam sobie przypomnieć, gdzie właściwie przebywam. Świadomość odzyskałam z ogromną siłą- hotel, rozmowa ze Staruszkiem, szpital, Dymitr!
Leżałam na łóżku płacząc, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Zupełnie nie miałam ochoty otwierać, ale w końcu zwlekłam się z łóżka i stanęłam w progu twarzą w twarz z Lissą.
-Jesteś!- wykrzyknęłam pocieszona.
-Spotkałam pana Mazura w drodze do ciebie, powiedział, żebyśmy zeszły do samochodu- w odpowiedzi pokiwałam głową zamykając za sobą pokój.
Abe był i tak dość cierpliwy. Nawet nie wiem ile spałam, po jego minie zagadywała, że godzina mogła minąć z godzinę temu. Opadłam na miejsce pomiędzy nim, a przyjaciółką.
-Co może być przydatne dla Bielikowa w szpitalu?- spytał ojciec bez żadnego wstępu.
-Wszystko kupię, niczym się nie przejmuj- rzuciłam. Staruszek spojrzał na mnie zaskoczony, ja takim samym spojrzeniem obdarzyłam Lissę.- Gdzie zgubiłaś Christiana?
Wydawało mi się, że zawstydziła się lekko.
-Pojechał prosto do Dymitra, chciał mu zrobić mały wykład- przyznała cicho.
Wywnioskowałam, że Ozera miał zamiar ochrzanić Dymitra za to, jak mnie zostawił. Zdziwi się, gdy usłyszy, co zrobiłam.
-To będzie wesoło!- dodał uszczypliwie Abe.
Spojrzałam na niego oburzona- ale czego niby miałam się spodziewać?! Ojciec musiał zakryć jakoś prawdę, którą dzisiaj przede mną odkrył.
Dojechaliśmy pod sporą galerię handlową. Wypadłam z samochodu przed morojami- chciałam to załatwić sama. Dość długo biegłam pomiędzy półkami. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio robiłam tak duże zakupy. W końcu wtaszczyłam siaty do bagażnika.
-Czegoś ty mu nakupowała?- spytał z nonszalancją Staruszek.- Czyżbyś miała poczucie winy?
Miałam ogromną ochotę złośliwie się zaśmiać, ale po śnie, który niedawno mnie nawiedził nawet nie próbowałam. Chyba faktycznie poczucie winy nie było mi obce.
Ten sen, mógł być wielce prawdopodobną wizją przyszłości, bo kto wie, może rzeczywiście zostanę dziwką sprzedającą krew?! Bez Dymitra na pewno się stoczę. Kto wie, czy on mimo wszystko nie będzie mi pomagał?
Nagle coś do mnie dotarło: to, że trzymam Dymitra na dystans nie znaczy, że on będzie miał do mnie takie samo podejście. Niewątpliwie byłby zdolny wyruszyć ponownie na samobójczą misję tylko w mojej obronie, z miłości do mnie i zupełnie nie przeszkadzałby mu fakt, że nie jesteśmy już razem.
Zajęłam swoje miejsce w samochodzie.
-O co chodzi, Rose?- spytała zainteresowana Lissa. Mruknęłam pod nosem odpowiedź- najciszej jak umiałam.- Słucham?
-Rose, postanowiła zostać wolnym strzelcem- oznajmił głośno Abe.
-Kim?- zaśmiała się moja przyjaciółka.
-Wolnym strzelcem, niezależną kobietą, panną albo starą panną, eks Bielikowa czy...- już brał wdech kiedy Lissa mu przeszkodziła.
-Kim?!- teraz wychwyciłam w jej głosie złość, a rzadko to się zdarzało.
-Rozstaliśmy się z Dymitrem- powiedziałam wyraźnie.
-Rose się z nim rozstała- sprostował Abe.
Lissa spięła się i jechała w milczeniu aż pod sam szpital. Dopiero, gdy zaczęliśmy wysiadać odezwała się.
-Dymitr usnął- oznajmiła idąc obok mnie do głównego wejścia. Za nami szedł Żmij ze swoją świtą.- Dzwonił do mnie Chris, kiedy robiłaś zakupy- Lissa spojrzała wymownie na torby, które niosłam.- Wejdziesz do niego?
-Tylko jeśli śpi- odpowiedziałam uparcie. Doskonale wiedziałam, co chcę zrobić.
-Powiedz mi jeszcze, czemu go zostawiłaś?- wymówiła to tak cicho, że ledwo dosłyszałam.
-Ponieważ wolałam go zostawić niż stracić- przyznałam.
-A nie pomyślałaś o tym, że możesz go i zostawić, i stracić?- niestety Lissa miała potrafiła znaleźć od razu wielką lukę w moim wielkim, przełomowym planie.- Jaki sens było się rozstawać skoro się kochacie?- wywróciłam oczami- to zdecydowanie nie była rozmowa na szpitalny korytarz.
-Myślałam, że przez to w końcu przestanie mnie kochać.
-Lepiej było z nim o tym porozmawiać- nienawidziłam, kiedy ktoś mówił oczywiste rzeczy, o których ja nie pomyślałam.
-Liss, Rose!- Ozera machał nam z drugiej strony korytarza.
Powoli podeszłyśmy do niego. Spojrzał na mnie wymownie- wiedział już, co się stało, ale zupełnie tego nie skomentował. Objął w pasie Lissę i podał rękę mojemu ojcu.
-Lekarz Bielikowa mnie od niego wypędził, nie miałem prawa dyskutować, ponieważ nie jestem nikim z rodziny. Teraz już można do niego wchodzić, ale wolałem poczekać na was. Poza tym w tym momencie śpi- po małym sprawozdaniu Ozery przebadałam wzrokiem wszystkich obecnych.
-To ja tam wejdę na chwilę- nie czekając na ich reakcję wpadłam do pokoju Dymitra z zakupami dla niego. 

4 komentarze:

  1. Abe, Abe, Abe! Cholera, jak ja go uwielbiam!

    Za to Rose?! Co to ma być do cholery?!

    Już nie mogę się doczekać kolejnego! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rose bałwanie!!!! Jesteś u niego, nie spier*** tego!!! Kurde bele, Rose masz szansę! Jesteś u niego sama! A ten sen... Pomyśl tylko! No cho.... Szlag! Rose!
    (To tyle z mojej strony, chyba, ze chcesz usłyszeć jak CI grożę)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rose Cholera! ( przepraszam za słownictwo, ale jestem bardzo wkurzona.) Jak mogłaś go zostawić????! Porozmawiaj z nim. Potrzebujesz go, tak jak on ciebie. Przecież wiesz o tym. Jeszcze raz rzucił by się w objęcia śmierci, nawet gdybyś mieszkała na drugim końcu świata. Tak jest, było i zawsze będzie. Zrozum to.
    Abe nam się otworzył przed córeczką. To dobrze. Okazał się inny, niż wszyscy myślą. Oj dostanie się Rose od Lissy i Christiana. Czekam ma następny i życzę weny :-*
    I Rose masz do niego wrócić. Nie zmarnuj tej szansy, jasne?!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jasna cholera ! Rose ! Ogarnij się ! Niech ją ktoś trzaśnie czymś w łeb to się opamięta ! Mam nadzieję, że nie będę musiał długo czekać na następny rozdział, bo chyba nie wytrzymam tego napięcia. Pozdrawiam,
    ~Zmey~
    Ps. Zgadzam się w 10000000% z koleżanką powyżej !

    OdpowiedzUsuń