-Powiedz
mi!- krzyczałam stojąc pod drzwiami łazienki w pokoju
Lissy.
-Rose, uspokój się- dotarło do mnie zza drzwi.
-Jak?! Gdzie on jest?!- ona chyba żartuje- mam być spokojna?!
-Nie wiem, gdzie on jest- Lissa chyba sama była bliska płaczu.
-Sam fakt, że wiesz o czym mówię wskazuje na to, że kłamiesz!- czułam jak po twarzy szybko spływają mi łzy, starałam je wierzchem dłoni.
-Nie powiedział mi. Obawiał się pewnie, że ci powiem.
Usiadłam zrezygnowana na jej łóżku. Mój Dymitr... Co się z nim dzieje? Czy on w ogóle jeszcze żyje?
Usłyszałam jak cicho otwierają się drzwi. Lissa wyglądała zza nich.
-Och, Rose...- usiadła obok mnie.
-Czy on w ogóle żyje?- wypowiedziałam głośno to, czego się najbardziej obawiałam.
-Wiesz, że tak- szepnęła.
Miała rację. To było niemożliwe by Dymitr odszedł, a ja bym tego nie odczuła intuicyjnie.
-Masz z nim kontakt?- liczyłam, że odpowie szczerze i twierdząco.
Niestety pokręciła głową. Cholerny służbista! Pewnie wziął pod uwagę, że będę chciała się skontaktować. Szkoda, że nie pomyślał, co będę czuła, gdy się dowiem.
-Mam coś dla ciebie- szepnęła Lissa, spojrzałam na nią zainteresowana.- Dymitr zostawił to na wypadek gdybyś się dowiedziała.
W powietrzu zawisła druga, niewypowiedziana przez Lissę część zdania: albo gdyby nie wrócił.
Przyjęłam z wdzięcznością kopertę, którą mi podała. Patrzyłam na jego staranne pismo: "Rose".
-Pójdę umyć włosy, a ty przeczytaj spokojnie- Lissa wstała i zostawiła mnie samą w pokoju.
Ostrożnie rozdarłam kopertę. Była w niej druga, tym razem wypisana: " Mojej Rozie". Uśmiechnęłam się lekko. Kochany Dymitr... Otworzyłam i tę wyciągając z niej list.
-Rose, uspokój się- dotarło do mnie zza drzwi.
-Jak?! Gdzie on jest?!- ona chyba żartuje- mam być spokojna?!
-Nie wiem, gdzie on jest- Lissa chyba sama była bliska płaczu.
-Sam fakt, że wiesz o czym mówię wskazuje na to, że kłamiesz!- czułam jak po twarzy szybko spływają mi łzy, starałam je wierzchem dłoni.
-Nie powiedział mi. Obawiał się pewnie, że ci powiem.
Usiadłam zrezygnowana na jej łóżku. Mój Dymitr... Co się z nim dzieje? Czy on w ogóle jeszcze żyje?
Usłyszałam jak cicho otwierają się drzwi. Lissa wyglądała zza nich.
-Och, Rose...- usiadła obok mnie.
-Czy on w ogóle żyje?- wypowiedziałam głośno to, czego się najbardziej obawiałam.
-Wiesz, że tak- szepnęła.
Miała rację. To było niemożliwe by Dymitr odszedł, a ja bym tego nie odczuła intuicyjnie.
-Masz z nim kontakt?- liczyłam, że odpowie szczerze i twierdząco.
Niestety pokręciła głową. Cholerny służbista! Pewnie wziął pod uwagę, że będę chciała się skontaktować. Szkoda, że nie pomyślał, co będę czuła, gdy się dowiem.
-Mam coś dla ciebie- szepnęła Lissa, spojrzałam na nią zainteresowana.- Dymitr zostawił to na wypadek gdybyś się dowiedziała.
W powietrzu zawisła druga, niewypowiedziana przez Lissę część zdania: albo gdyby nie wrócił.
Przyjęłam z wdzięcznością kopertę, którą mi podała. Patrzyłam na jego staranne pismo: "Rose".
-Pójdę umyć włosy, a ty przeczytaj spokojnie- Lissa wstała i zostawiła mnie samą w pokoju.
Ostrożnie rozdarłam kopertę. Była w niej druga, tym razem wypisana: " Mojej Rozie". Uśmiechnęłam się lekko. Kochany Dymitr... Otworzyłam i tę wyciągając z niej list.
"
Roza!
Tak naprawdę niewielu rzeczy w życiu jestem pewny, z
niewielu rzeczy w życiu mogę być dumny. Bez wątpienia mogę
napisać jednak, że czego teraz nie robię- robię to z miłości do
Ciebie. Stałaś się dla mnie najważniejszą osobą w życiu.
Jeżeli kiedyś miałabym je z kimś spędzić to tylko z Tobą.
Ukochana Rose... Nie bądź na mnie aż tak zła, jak jesteś. Za to,
co robię powinnaś być zła jeszcze bardziej, ale
najprawdopodobniej uczucia, którymi mnie darzysz ci na to nie
powalają. Wytłumacz sobie, proszę, że z powodu tego samego
uczucia postanowiłem podjąć się tej misji. Jeśli coś mi się
stanie, drugi list czekać będzie na Ciebie w mojej rodzinnej Bai.
Kocham cię, Rose. Wszystko do tego się sprowadza i wszystko, co nas
spotyka dzieje się dzięki temu. Nie zamartwiaj się, proszę. Choć
wiem, że gdybyś sama zrobiła mi coś takiego nie dałbym rady nad
sobą panować. Ty jesteś jednak silna. Pamiętam jak powiedziałem
kiedyś podczas ćwiczeń polowych, że twój sztylet mnie przerósł.
To nie była prawda. Jesteś świetnym przykładem,że uczeń może
przerosnąć mistrza. Choć nigdy nie byłem żadnym mistrzem...
Wiesz, o co mi chodzi. Zawsze wiedziałaś.
Zrozumiem jeżeli im
dłużej czytasz ten list tym mniej mnie kochasz. Rozumiem, że to
może być koniec, choć na pewno się z tym nie pogodziłem i nie
pogodzę. Jak również z tym, że nieświadomie mnie odtrącasz.
Kiedy tylko usypiasz, widzę jak pochłaniają Cię koszmary. Dzięki
Soni nic z tego nie pamiętasz, ale ja mam świadomość, co się
dzieje. Nie mogę usnąć przy Tobie, kiedy się tak męczysz.
Dosłownie odpychasz mnie od siebie podczas snu. A rano budzisz się
niczego nie pamiętając, dalej mnie kochając, choć w noc słyszę
jak szepczesz, że to nieprawda. Czuję, że to nie Twoje słowa, że
coś zmusza cię do tego, ale to i tak boli.
Przepraszam, że nie
zobaczymy się w sobotę.
Tęsknię za Tobą- Twój Dymitr
"
Jaki ty jesteś głupi towarzyszu! Nawet mi przez myśl nie
przeszło, że mogłabym cię nie kochać. Musisz do mnie
wrócić!Przejechałam palcami po papierze. Najgorsze było to, że nie czułam już żadnej złości. Ogarnęła mnie bezsilność, mogłam mieć tylko nadzieję. Nie znosiłam takiego stanu. Wolałam być na niego wściekła, ale nie mogłam się na to zdobyć.
Wstałam z łóżka i skierowałam się do swojego pokoju. Włożyłam list do szuflady biurka.
Co ja mam niby teraz robić?! Jak mogę się na czymkolwiek skupić? Wsłuchałam się w szum wody, która leciała w łazience Lissy. Uspokoiło mnie to w lekkim stopniu. Skoro Lissa nie słyszy, co robię zadzwonię do Christiana i powiem mu, o co chodzi.
Moroj wysłuchał mnie cierpliwie. Nie przyszło mu do głowy, że Dymitr mógł ruszyć za Doru.
Zdziwił się nawet, że Dymitr aż tak dobrze maskuje uczucia: złość,troskę, smutek. Nie potrafiłam sobie wyobrazić jak Dymitr musiał się z tym męczyć. Christian obiecał mi, że jak tylko czegoś się dowie od razu da mi znać, co mnie zdziwiło dodał również, że przyjeżdża w sobotę. Poczułam ukucie zazdrości, że spotkają się z Lissą. Ja Dymitra nie zobaczę...
Wyciągnęłam z torby wszystkie notatki z zajęć. W tym tygodniu mam same wykłady i najprawdopodobniej powinnam dokładnie zrozumieć poprzedni zanim posłucham następnego. Nie potrafiłam się do tego zebrać.
Poczułam jak Lissa wchodzi do pokoju i podchodzi do mnie. Nie odwróciłam się jednak w jej stronę.
-Rose, on czuł to samo- szepnęła.
Pokręciłam głową.
-Nie,Liss- powiedziałam głosem wypranym z emocji.- On czuł się gorzej.- Znów poczułam łzy na policzkach. Dałam już im spokój i pozwoliłam im płynąć.- Jeżeli mu się coś stanie...- wzięłam drżący oddech- to na pewno sobie nie wybaczę. Dymitr zasługuje na kogoś lepszego. Kogoś, kto da mu ciepło, szczęście, rodzinę, kto nie będzie go zmuszał do takich poświęceń. Nie zasługuje na coś takiego,wolę, żeby Avery mnie wykończyła niż coś zrobiła Dymitrowi.
-Rose,- Lissa przytuliła mnie mocno- Dymitr chce tylko ciebie,dlatego to robi.
-Nie powinien!- wykrzyknęłam.
-Nie powinien,- powtórzyła poważnie- ale to jego decyzja.
Niestety miała rację. Sama na jego miejscu bym taką podjęła. Teraz docierało do mnie stopniowo jak musiał się czuć. Rzeczywiście zdarzało mi się wstać, a jego nie było obok. Że smutkiem stwierdziłam, że ostatnio też tak się stało. Pamiętam jak stal przy oknie w swoim pokoju w akademiku. Leżałam wtedy na łóżku i widziałam jego surowe spojrzenie, napięte mięśnie- wszystko to zniknęło, kiedy zauważył, że nie śpię.
Lissa popatrzyła mi w oczy. Normalnie rozbawiłby mnie jej widok- Królowa w ręczniku na głowie i piżamie, ale teraz utwierdzał w przekonaniu jak mocno udajemy kogoś, kim nie jesteśmy. Kochałam ją. Tęskniłam za akademią, ale czas dorosnąć i zrozumieć, że to już koniec. Muszę się przyzwyczaić, że na pierwszym miejscu Lissa jest Królową, a studentką tylko "przy okazji".
-Rozumiesz go- uśmiechnęła się lekko pod nosem mówiąc to.- Rose, co by się nie stało musisz pamiętać, że go rozumiesz, że wiesz jak ciężką decyzję podjął. Znasz go lepiej niż ktokolwiek w Stanach. Dymitr ma tu tylko ciebie. Robi to dla ciebie i wróci tu dla ciebie.
Kiedy dotarł do mnie sens jej słów spięłam wszystkie mięśnie. "...wróci TU "- Lissie chodziło o państwo, może nie wiedziała, gdzie jest Dymitr, ale się spodziewała.
-On jest w Rosji- wypaliłam bez zastanowienia.
Jeżeli tego spodziewała się Lissa na pewno gwałtownie zareaguje.
-Skąd wiesz?!- Wykrzyknęła- czyli o to państwo jej chodziło.- Dlaczego niby aż tam?!
-Ty mi powiedz- patrzyłam na nią błagalnie i wyczekująco.- Sama nieświadomie podsunęłaś mi ten pomysł.
Lissa odsunęła się ode mnie. Wytrzymała mój wzrok, ale w końcu i tak westchnęła głęboko.
-Tam ostatnio widziano Avery. Pan Mazur ją namierzył, ale odkąd tu jesteśmy nie rozmawiałam z nim. Utrzymywał kontakt jedynie ze strażnikiem Bielikowem.
-Staruszek i Dymitr?! Biedny Dymitr... Jak to możliwe, że oni się dogadują?!
-Dla ciebie są w stanie naprawdę dużo zrobić- Lissa ruszyła w kierunku swojego pokoju.- Rose, masz wolne i nie przyjmuje odmowy.
-Chcesz, żebym siedziała bezczynnie myśląc o Dymitrze? Wolę się zająć pracą! On też by tego chciał!- liczyłam, że to ją przekona.
-Nie, Rose. To może być dla nas niebezpieczne jeżeli nie będziesz potrafiła się skupić- posłała mi buziaka.- Idź się myć.
Pokiwałam głową. Następnie wyciągnęłam laptop i napisałam raport. Lissa miała długie zajęcia, więc nie było za dużo do przekazania. Dopiero po tym poszłam pod prysznic.
Stanęłam pod strumieniem ciepłej wody. Nie potrafiłam przestać myśleć o ciemnych oczach Dymitra. Dokładnie pamiętałam widniejące w nich skupienie, powagę, spostrzegawczość, troskę, radość, miłość, głównie dobro i chęć pomocy. Jego spokojny, głęboki głos z rosyjskim akcentem i ciepłem.
Wychodząc spod prysznica przewróciłam się na mokrych kafelkach. Uderzyłam udem o kant szafki, pomasowałam bolące miejsce, ale wiedziałam, że i tak będę miała jutro porządnego siniaka. Przebrałam się w piżamę i rozczesałam włosy, następnie zaplotłam je w warkocz. Przejechałam dłonią po karku. Wiedziałam, że znajdują się na nim tatuaże. Mniej niż u Dymitra, ale i tak powinny byś powodem do dumy. Często o nich zapomniałam, ale teraz musiałam je zasłaniać przed ciekawskimi studentami. Wyglądałyby dość podejrzanie.
Weszłam do pokoju i rzuciłam okiem na telefon- brak wiadomości, ale nie liczyłam na nic innego. Chwyciłam go jednak i wybrałam numer Michaiła.
-Rose?- zdziwił się podnosząc słuchawkę.
-Przepraszam, że niepokoję. Masz w pobliżu Sonię?- wiedziałam, co chce zrobić.
Po chwili nie wyraźnego szumu usłyszałam głos morojki.
-Miło cię słyszeć- odparła na przywitanie.- Mogę w czymś pomóc?
-Za dużo mi pomagasz- wypaliłam od razu.- Pamiętaj, że jesteś w ciąży i nie powinnaś używać magii ducha, ale tak mam do ciebie prośbę.
-Rose, nie obraź się- wysłyszałam w jej głosie zdenerwowanie.- Skąd wiesz?
-Od Dymitra- można tak to ująć.- Chciałam cię prosić, żebyś nie czuwała dzisiaj w nocy nade mną.
-Żartujesz!- oburzyła się.- Mowy nie ma.
-Proszę cię, muszę wiedzieć, czemu Dymitr tak cierpi- jęknęłam.
-Dymitr i cierpienie- to raczej niespotykane połączenie. Nie mogę tego zrobić, Rose. Oczekujesz zbyt wiele. Właśnie Dymitr prosił mnie wczoraj rano, żebym się nie zgodziła jak o to poprosisz.
-Wczoraj?!- poczułam ukucie żalu.- Do mnie nie zadzwonił.
-Ponieważ rozmowa z tobą złamałaby mu serce, tobie z resztą też- Sonia mówiła pewnie i ciepło, przez co uwierzyłam, że ma rację.
-Soniu, wyobraź sobie taką sytuację- stwierdziłam, że ją przekonam.- Robisz coś złego, strasznego, ale tego nie pamiętasz, za to inni pamiętają- twoi bliscy cierpią.
-Rose, skrzywdziłam wiele osób. Wiesz doskonale, co robiłam jako strzyga. To okropne cierpienie, że musimy z Dymitrem pamiętać ten okres czasu- głos jej się załamywał na same wspomnienia.
-Dymitr przeze mnie cierpi!- zawołałam.- I to o wiele bardziej niż ja! Ja też powinnam to czuć!
-On by tego nie chciał- Sonia przybierała spokojniejszy ton.
-A ja bym nie chciała, żeby mnie zostawił!- ponownie czułam łzy na rozgrzanej twarzy.
-To dla twojego dobra- przypomniała.
-Dymitr jest moim dobrem! Myślałam, że o tym wie!- wstrząsnął mną dreszcz.
-To spójrzmy na to inaczej- ciągnęła morojka.- Robi to dla waszego szczęścia.
-Osobno nigdy nie będziemy szczęśliwi! Przynajmniej ja na pewno nie będę!- położyłam się na łóżku, czując jego zapach tylko mocniej zapłakałam.
-On nie byłby tak szczęśliwy. Czuł, że coś ci grozi- mówił mi o tym. Obawiał się, czy nie stanie się przy tobie... Rany jak on to ujął?! Strażnikiem? Że nie da rady być tym Dymitrem, jakim się przy tobie stał, podobno zachowywał się wtedy jak w domu rodzinnym- Sonia westchnęła.- Bardzo cię przepraszam, ale nic dla ciebie nie mogę zrobić.
W tej chwili do pokoju weszła Lissa.
-Z kim rozmawiasz?- szepnęła.
-To Sonia- odparłam przecierając łzy.
-Podasz mi ją jak skończysz rozmawiać?- kiwnęłam głową w odpowiedzi.
-Soniu,- powiedziałam do słuchawki- Lissa coś od ciebie chce. Masz jeszcze chwilę?
-Mam sporo czasu- odparła ciepło.- Powiedz jej, że zaraz zadzwonię na jej telefon. Michaił już pewnie zapomniał, że posiada komórkę. Do usłyszenia Rose- rozłączyła się.
Przyjaciółka patrzyła na mnie z wyczekiwaniem.
-Zaraz zadzwoni jak...- w tym momencie przerwał mi dzwonek komórki Lissy z jej pokoju. Wychodząc zamknęła za sobą drzwi. Pomyślałam, że to oznacza, że temat będzie poważny. Liczyłam, że trochę im to zajmie. Skoro Sonia jest zajęta nie da rady nade mną czuwać. Mogę usnąć teraz i chociaż przez chwilę zrozumieć Dymitra...
Zamknęłam oczy czekając na koszmar wywołany magią ducha.
Teraz to mnie jeszcze bardziej zamurowało... Proszę cię wstaw jutro rozdział ! :O Ja nie wytrzymam dłużej, niż do jutra ! :O Biedna Rose... A Dymitr to już w ogóle... Ten rozdział to wielki wyciskacz łez. Czekam z niecierpliwością na następny ! :)
OdpowiedzUsuń~Zmey~
Popieram powyższą wypowiedź!
OdpowiedzUsuńRozdział mega, jak wszystkie oczywiście. I błagam daj next bo ja tego nie wytrzymam, no!
PS: Dodałaś Anonimka, jej! Nareszcie mogę komentować, yupi!
Dymitr! Mój Bielikow! Wracaj do Rozy. Ona cię kocha i tęskni. Bardzo wzruszający list i ogólnie Rozdział. Nie wiem, co jeszcze napisać. Po prostu czekam na następny i popieram koleżanki: chcę jutro następny, nie ważne, jak to zrobisz.💖💖💖💖💖
OdpowiedzUsuń