niedziela, 15 maja 2016

Rozdział 40

Bardzo dziękuję za miłe, motywujące komentarze!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Jak?- wydukałam niewyraźnie.
-Musimy się pospieszyć. Dymitr teraz śpi, ale zaraz się obudzi. Podsunę cię do jego snu-  Sonia czekała na moją reakcję. Rzuciłam się jej na szyję. Byłam taka wdzięczna!
-Co mam robić?- spytałam oczekując rady.
-Nie zdziw się, ale wejdziesz w środek jakiejś sytuacji. Dymitr będzie wyglądał dokładnie jak wygląda podczas snu. Chodzi mi o strój, jakieś zmiany w wyglądzie. Niech cię to nie zdziwi. Gotowa?- pokiwałam głową- Masz z dziesięć minut, żeby się napatrzeć.
Chwyciła mnie za dłoń. Zamknęłam oczy, gdy je otworzyłam siedziałam w samochodzie na przednim siedzeniu pasażera. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Dymitr usiadł na miejscu kierowcy. Przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył.
Chłonęłam jego widok. Miał związane włosy, skupiony nie odrywał wzroku od drogi. Rzuciły mi się w oczy jego dłonie. Miał je przewiązane bandażami nasiąkniętymi krwią- co mu się stało?! Powoli wyciągnęłam dłoń w jego kierunku i położyłam ją na karku delikatnie go smyrając. Pod palcami poczułam miękką i ciepłą skórę. Obrócił głowę w moją stronę.
-Rose!- wykrzyknął przy tym.- Co ty tu robisz?!
Cholera! Nie wiedziałam, że nie mogę go dotknąć. Starałam się zachować zimną krew.
-Śnię ci się, Towarzyszu- powiedziałam zalotnie.
-Ty mi się od jakiegoś czasu nie śnisz, mówiłem ci już o tym- znowu cholera, ma rację!
-Chciałam cię zobaczyć- przejechałam mu dłonią po policzku.- Jak się czujesz?
-Rose! Uciekaj stąd szybko.
Zauważyłam, że nie jedziemy już samochodem, Dymitr musiał zahamować. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam łapczywie. Następnie wtuliłam twarz w jego. Czułam na policzku jego nos. Trochę niezdarnie podniosłam się i wdrapałam na jego kolana siadając na nich okrakiem. Położyłam dłonie na jego torsie i przejechałam nimi. Dymitr gwałtownie wciągnął powietrze. Spojrzałam na niego lekko przekrzywiając głowę- coś go zabolało. Następnie szybko uniosłam jego koszulkę. Na wysokości brzucha, na prawym boku miał głęboką ranę. Zrobiło mi się słabo.
-Dymitr!- krzyknęłam wystraszona.
-Ciii- zaczął wycierać kciukami moje bezwiednie płynące łzy.
-Masz do mnie wrócić. Rozumiesz!- mówiłam patrząc w jego oczy. Głos mi drżał.
-Nie teraz- odparł cicho.
-To nie było pytanie! Co ci się stało do cholery?! Bardzo boli?! Gdzie ty jesteś?!- łzy prawie całkowicie przysłaniały mi jego piękną twahrz.
-Rose- przytulił mnie do swojej klatki piersiowej i głaskał po włosach.- Proszę cię, uspokój się- pokręciłam głową.- Rose- słyszałam w jego głosie błaganie.- Jestem daleko. Rany nie bolą tak bardzo jakby się wydawało. Najgorsza jest świadomość, że jesteś taki kawał drogi stąd,że źle się czujesz. To najbardziej boli.
-To wróć do mnie idioto!- uderzyłam go otwartą dłonią w pierś.
-Nie mogę!-wykrzyknął z bólem.- Nie rób mi tego, Rose. Nie zmuszaj do powrotu.
-Kiepska ze mnie narzeczona skoro ode mnie uciekasz- prychnęłam przez łzy.
Dymitr uniósł delikatnie moją twarz i zaczął scałowywać z niej te przeklęte słone krople. Dotyk jego ust był niezwykle subtelny. Miałam wrażenie, że mocniej zaczęłam płakać.
-Kocham cię- Dymitr mówiąc to wtulił twarz w moją szyję i łaskotał mnie nosem.- Strasznie tęsknię. Nie znałem wcześniej siły tego uczucia. Nigdy nie brakowało mi domu rodzinnego aż tak mocno jak brakuje mi ciebie.
-Czemu odszedłeś?!- jęknęłam.
-Chcę to ciągłe przeszkadzanie nam zakończyć. Być pewny tego, co mam.
-Przed tym wyjazdem miałeś mnie. To ci nie wystarczyło?- podpuszczałam go, ale nie dbałam o to, chciałam go przekonać do powrotu.
-Miałem...?- nie dokończył tego zdania, jakby obawiał się tego stwierdzenia.
Patrzyłam na niego z bólem. Jakby był czymś nieosiągalnym.
-Długo cię jeszcze nie będzie?- spytałam skupiona na swoich dłoniach.
-Dzisiaj wszystko załatwię- powiedział poważnie.
Uniosłam głowę. Zrozumiałam jasny przekaz: dzisiaj może zginąć. Niemalże rzuciłam się na niego. Przycisnęłam usta do jego warg. Odwzajemnił pocałunek obejmując mnie mocno w pasie i przyciskając do siebie. Oparłam ręce na jego klatce piersiowej. Nie przerywając pocałunku Dymitr odchylił fotel do tyłu. Teraz niemalże na nim leżałam. Rozpuściłam mu włosy drugą dłonią błądząc po jego ciele.
-Brakuje mi ciebie- wysapałam.- Twoim głównym celem ma być przeżycie. Obiecaj mi to.
Patrzył na mnie z powagą.- Zrób to dla mnie.
Czułam jego dłonie pod moją koszulką od piżamy. Przeszedł mnie dreszcz, ale nie na tym się skupiałam chciałam uzyskać odpowiedź. Oczekiwałam tylko jednej.
-Zgoda- szepnął.
Położyłam się na nim. Na fotelu samochodowym było mało miejsca, ale nie narzekałam. Dymitr objął mnie ramieniem, żebym się nie zsunęła.
-Jeśli- zaczął, a ja zacisnęłam powieki- coś mi się stanie...
-Nie- przerwałam mu przykładając palec do jego ust.- Pozwól mi cię zapamiętać takim, jakim cię widziałam przez ostatni rok- spojrzał na mnie nie rozumiejąc.- Silnym, odważnym, nieugiętym, dobrym.
Ucałował mój palec, a następnie zaplótł nasze dłonie. Poczułam bandaż między palcami, ale nie chciałam poruszać tego tematu. Leżąc i słuchając rytmu jego serca zaczęłam usypiać. Miałam wrażenie, że usypiam. Chyba to w końcu nastąpiło, ale z odwrotnym skutkiem- obudziłam się.
Musiałam długo spać. W pokoju było już ciemno. Wstałam na moment by zobaczyć, co robi Lissa- spała, więc wróciłam do łóżka.
Byłam strasznie przygnębiona. Pomimo, że zobaczyłam Dymitra miałam świadomość, że jest daleko i nadal coś mu grozi. Dzisiaj miał zrealizować cel swojej wyprawy, a już był osłabiony. Nawet nie wytłumaczył mi, czemu ma rany.Były dość poważne, nigdy go z takimi nie widziałam- ody dwie dłonie krwawiły mocno, a na boku rana wydawała się bardzo głęboka. Jedyne z czego mogłam czerpać satysfakcję, to ze świadomości,że koszmar senny wywołany przez Avery musiał być fikcją.
***
-Rose! Wstawaj!
Był już ranek. Siedziałam przy biurku i patrzyłam tępo przed siebie. Lissa wstała już z łóżka i słyszałam jak zmierza do mojego pokoju. Pewnie myślała, że jeszcze śpię, ale nie mogłam. Wczoraj w nocy rozmawiałam z Dymitrem. Powiedział mi, że właśnie wczoraj miał wszystko załatwić, cokolwiek planował. Jeżeli był w Rosji- jak przypuszczałyśmy z Lissą, to najprawdopodobniej teraz jest u niego noc. Wobec tego szybko powinien wracać. Jednak słuch o nim zaginął. Dręczyły mnie myśli, że coś poszło nie tak...
-O! Nie śpisz- Lissa stała w progu pokoju.- Myślisz o strażniku Bielikowie?- kiwnęłam głową w odpowiedzi.
Poprzedniego poranka sytuacja wyglądała identycznie. Lissa wstaje myśląc, że śpię. Dziwi się, że jest inaczej szykuje się na wykład, przychodzi po nią kolega- strażnik i wychodzi. Z tą tylko różnicą, że dzisiaj jest sobota. Moja przyjaciółka biegała po pokoju czekając na Christiana, co mocniej mnie dobijało.
Usłyszałam pukanie do drzwi pokoju Lissy, a następnie jej pisk.
-Christian!- i cmok.
Wywróciłam oczami. Powinnam cieszyć się, że ktoś na tym świecie jest szczęśliwy, ale nic nie poradzę na to, że to wbrew mojej woli.
Dymitr... Tylko czekałam aż się odezwie. Najgorszy jest brak świadomości, co się z nim dzieje.
-Co z Rose?- usłyszałam szept moroja.
-Chodź Ozera sam zobacz!- krzyknęłam.
Po chwili wszedł do mojego pokoju. Czekałam na jakiś złośliwy komentarz, którego nie miałabym siły przyjąć.
-Bielikow jest idiotą, gdyby wiedział, co ci zrobi nie zostawiłby cię samej- odparł cicho, kręcąc głową. Podszedł do mojego krzesła.
Zasłonił mi go łzy w oczach. Przytuliłam się do niego. Poczułam się jakbym miała brata. Zaskoczył go mój gest, ale odwzajemnił uścisk. Christian potrafił mnie zrozumieć w trudnych sytuacjach.
-Gdybym wiedział, co planuje nie pozwoliłbym mu wziąć wolnego.
-Wiem- usłyszałam swój zmęczony głos.- Dziękuję.
Moroj odsunął mnie na odległość ramion.
-Powiedz mi Hathaway: co robiłaś wczoraj?- uniósł brwi czekając na odpowiedź.
Jęknęłam zrezygnowana.
-Spałam, płakałam i siedziałam- przyznałam niechętnie.
-Najgorsze jest, że to był twój szczegółowy plan. Od wczoraj nic nie przełknęłaś, dlatego mam coś dla ciebie w pokoju obok,ale najpierw się umyj- tego też wczoraj nie zrobiłaś.
Cieszyło mnie,że zachowywał się w taki sposób. Troszczył się o mnie, ale nie użalał się nade mną- od tego byłam ja!
W momencie, kiedy wrócił do Lissy, ruszyłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Nigdy nie widziałam się w takim stanie. Oczy miałam podkrążone i zaczerwienione. Wargi były wysuszone na wiór. Mimo wielu godzin snu wyglądałam na wykończoną. Umyłam zęby i twarz, ale nie poprawiło to mojego wyglądu- jedynie rozczesanie włosów dało rezultaty. Usłyszałam za zamkniętymi drzwiami jakieś głośne rozmowy. Pewnie Lissa kłóci się z Christianem. Nie miałam zamiaru dokładać sobie jeszcze ich problemów. Chciałam to spokojnie przeczekać, ale ktoś zaczął dobijać się do drzwi łazienki. Wywróciłam oczami.
-Rose?!- dotarł do mnie głos Staruszka. Zmarszczyłam czoło. Nie, to nie było możliwe.- Wychodź, inaczej użyję własnych sposobów, żeby cię wyciągnąć- to był zdecydowanie on. Stanęłam w drzwiach łazienki- Cholera, co ci się stało?!
Westchnęłam głęboko i machnęłam ręką.
-Daj spokój, Staruszku- wyminęłam go.
Potrząsnął głową by się otrzeźwić.
-Przebieraj się, za dziesięć minut chce cię widzieć na dole, w moim samochodzie- odparł poważnie.
-Nigdzie nie jadę, pewnie wiesz, co się dzieje- miałeś kontakt z Dymitrem. Nie mam ochoty na żadne wycieczki- pomyślałam, że mam ochotę spać i zapomnieć o rzeczywistości.
-Nie obchodzi mnie twoje zdanie. Jestem tu, żeby wypełnić ostatnią wolę Bielikowa. Chyba. 

6 komentarzy:

  1. Ostatnią woke. Chyba. Co to ma być. Nisz jak najszybciej. O z Dimitrim

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaką ostatnią wolę ?! :O On ma do niej wrócić ! Ale już ! Dymitr do jasnej cholery ! Ona cierpi... Wiele emocji... Czekam na następny. :)
    ~Zmey~

    OdpowiedzUsuń
  3. "Chyba" <----- to coś znaczy! Ewidentnie! Wszystko się ułoży prawda?

    OdpowiedzUsuń
  4. POdpisuje sie po resztom jakto ostatnią wole oco chozi ,dimitri ma wrucic cały i zdrowy

    OdpowiedzUsuń
  5. Błagam wstawiaj jak najszybciej rozdział, bo nie wytrzymam. C ma znaczyć to ostatnie zdanie?! Oby się wszystko dobrze ułożyło. Życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Słowa ostatnia wola brzmią strasznie. Nadzieję daje słowo chyba. Oby Dymitr przeżył. Zaraz poobgryzam wszystkie paznokcie z niepokoju. Fantastycznie napisane rozdziały dziękuję za nie. Już pędzę do czytania następnego.

    OdpowiedzUsuń