czwartek, 19 maja 2016

Rozdział 42

W pokoju było ciemniej niż na korytarzu. Na środku pomieszczenia stało łóżko. Wielka aparatura wokół niego wydawała jedyne dźwięki, które teraz do mnie docierały. Powoli podeszłam.
Wybuchnęłam płaczem. To był zdecydowanie mój Dymitr. Spod kołdry wystawały jedynie twarz i ręce. Był przeraźliwie blady. Nie jak strzygi czy moroje- jak dampir, 
z którego ulatuje życie. Wiedziałam, że normalnie jego skóra jest w kolorze mojej- śniada, ciepła, kojarząca się ze słońcem.
Powoli wyciągnęłam dłoń w kierunku jego twarz. Odgarnęłam z niej niesforne kosmyki włosów. Trzymałam je przez chwilę między palcami. Następnie przeniosłam dłoń na jego policzek. Był zimniejszy niż zwykle. Uspokoiłam się myślą, że zwykle dotykałam go gdy był rozgrzany. Dodatkowo miałam pewność, że żyje. Cały ten skomplikowany sprzęt o tym mnie zapewniał. Dymitr nie golił się od kilku dni- pewnie odkąd wyjechał. Przeniosłam palce na jego usta. Nie były suche jak moje. Nadal były miękkie, co mocno mnie zdziwiło. Nachyliłam się i pocałowałam go w czoło.
-Wracaj- szepnęłam opierając policzek na jego policzku.- Jeszcze odpoczniesz jak się wybudzisz. Jestem tego pewna. Aż będziesz miał dość leżenia- poczułam jak moja łza spływa na jego twarz.
Starłam ją delikatnie. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Mimo tylu obrażeń jego twarz wyglądała idealnie. Przeniosłam wzrok na ręce z podłączonymi do aparatury rurkami. Były całe posiniaczone. Nie powstały na skutek lekkich uderzeń. Były fioletowe i zielone, najgorzej wyglądały nadgarstki. Wokół nich miał bandaże, ale i tak wystawały spod nich rany. Łzy płynęły mi z oczu w szkolnym tempie. Najdelikatniej jak mogłam dotknęłam jego dłoni, zaplotłam jego palce z moimi.
-Co ja ci zrobiłam?- szlochałam.
Miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu, a prawda była taka, że od dłuższej chwili kompletnie nic się nie zmieniało. Dostawiłam sobie cholernie niewygodne krzesło do łóżka Dymitra, trzymałam go za rękę, a on nadal nieprzytomny leżał w tej samej pozycji.
Zauważyłam czemu podczas snu miał zabandażowane dłonie. Po ich zewnętrznej stronie miał cztery głębokie rany, jakby ktoś wbił w nie pazury. Głaskałam je lekko.
Wiem, że Dymitr potrafi być groźny, niebezpieczny i bezlitosny- ale jako przeciwnik. Dla mnie jest pełnym ciepła, miłości i dobroci mężczyzną, dlatego nigdy nie powinna go spotkać taka krzywda.
-Powinna pani odpocząć- usłyszałam za plecami głos lekarza Dymitra.- Siedzi tu pani wiele godzin. Jest już późno.
Mimo, że był to brak taktu nie odrywałam wzroku do ukochanego. Rozumiałam, że musiałam stąd wyjść, ale nie przyjmowałam tego do wiadomości.
-Może mi pan powiedzieć, ile już tutaj leży?- spytałam.
-W nocy go tu przywieźli. Jego stan był krytyczny. Teraz jest stabilny, ale było źle. Leży dokładnie w tym miejscu od jakiś piętnastu godzin- wysłyszałam współczucie w głosie mężczyzny.- Biorąc pod uwagę jego formę powinien wybudzić się wciągu najbliższej doby od ustabilizowania funkcji życiowych.
-Niecałe dziesięć godzin- szepnęłam.
Pomyślałam z goryczą, że jak się wybudzi należałoby się z nim rozstać. Wolałam, żeby został w tym stanie dłużej, choć wiedziałam, że to złe. Nie byłam gotowa go zostawić, choć czułam, że powinnam to zrobić. Dać mu spokój i pozwolić żyć. Zdjąć z niego ten ciężar i mimo, że zapewniał, że to nieprawda, rozstając się uniknąłby największego problemu- mnie.
A jednak patrząc na niego nie potrafiłam zapomnieć o uczuciu, którym go darzę, o jego rodzinie, naszych wspólnych chwilach: treningach, porankach, kłótniach, rozmowach, czułościach.
-Przecież się nie zmęczyłam przez ten czas, żeby odpoczywać- powiedziałam wyraźnie, licząc, że lekarz pozwoli mi zostać.- Nie chcę stąd wychodzić.
Spojrzałam na spokojną twarz Dymitra- zdecydowanie nie chcę.
-Może pani zostać- uspokoił mnie mężczyzna.- Za panią jest fotel. Proszę się zdrzemnąć. Obiecuję pani, że pan Bielikow nie ucieknie.
-A co z moim ojcem?- spytałam zerkając na lekarza.- Panu też przydałaby się drzemka- po nim zdecydowanie można było zauważyć, że minęło sporo czasu odkąd tu weszłam. Lekarz uśmiechnął się lekko.
-Kończę już pracę- usprawiedliwił się.- Pan Mazur zostawił kartkę z jakąś wiadomością.
Przyjęłam ją z wdzięcznością. Staruszek spodziewał się, że zechcę zostać. Wyszedł ze szpitala i prosił bym dzwoniła, gdy tylko będę czegoś potrzebować.
-Dziękuję- powiedziałam cicho.
-Dobranoc pani Bielikow- spojrzałam na niego zszokowana.- Przepraszam- dodał szybko.- Zapomniałem, że nie jest pani żoną. Najmocniej przepraszam- machnęłam ręką.
-Hathaway- odparłam tylko.
-Dobranoc pani Hathaway- lekarz wyszedł w popłochu.
Spojrzałam na Dymitra i pokręciłam głową. Z żalem pomyślałam, że ktoś inny będzie panią Bielikow. Nachyliłam się nad ukochanym i cmoknęłam go w blady policzek.
-Dobranoc kochanie- szepnęłam przy tym.
Następnie oddaliłam się na fotel. Było mi potwornie niewygodnie i zimno, ale nie chciałam być nigdzie indziej. Nie odrywałam wzroku od jego nieruchomej sylwetki. Wiele razy leżałam w szpitalu. Teraz byłam na miejscu Dymitra-zdarzyło mu się czekać na to aż się wybudzę. Rozumiałam już jakie to ciężkie przeżycie.
Miałam czas, żeby pomyśleć, co chcę mu powiedzieć przed rozstaniem. Naszła mnie myśl by po prostu wyjść. Skarciłam się w duchu. Zasługiwał na lepsze pożegnanie. Na jakieś wytłumaczenie po tym, co razem przeszliśmy.
Głośno zaburczało mi w brzuchu. Nic dzisiaj nie jadłam, jak wczoraj, a przedwczoraj tylko śniadanie. Czułam się słaba. Przypomniałam sobie, że Christian przywiózł mi jakiś posiłek, którego nie zdążyłam zjeść. Zaczęłam żałować, że tak się stało.
Zamknęłam oczy. Przypomniała mi się sytuacja, gdy leżałam w szkolnej klinice, po tym jak wyjechaliśmy z Akademii na zakupy. Pamiętam jak Dymitr podawał mi prezenty. Wtedy dostałam od niego błyszczyk i wisiorek od Daszkowa. Pierwszy raz pod wpływem emocji przytuliłam go. Uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie uczucia jakie mnie ogarnęło, gdy ten strażnik zwany bogiem położył mi ręce na plecach. 
***
Chyba usnęłam. Nie śniło mi się nic złego. Nie odwiedziła mnie ani Sonia, ani Lissa czy Adrian. Nawet nie pamiętam, co mi się śniło.
Otworzyłam oczy. Cholerny szpital! W pomieszczeniu było już jasno. Musiałam spać minimum siedem godzin. Pewnie dlatego, że byłam spokojna- wiedziałam już, gdzie jest Dymitr. Dymitr... Wstałam szybko z fotela i podeszłam do krzesła. Usiadłam na nim i pochyliłam się nad jego twarzą. Odgarnęłam mu włosy za ucho.
-Dzień dobry, towarzyszu- powiedziałam łapiąc go za rękę.
I wtedy to usłyszałam. Szybsze bicie jego serca. Dokładnie widziałam to na aparaturze. Jakby mnie usłyszał. Zaśmiałam się przez łzy spoglądając na nasze dłonie. Uśmiech natychmiast zniknął mi z twarzy. Pierścionek zaręczynowy. Zdjęłam go i położyłam na szafce obok jego łóżka. Kiedyś zrozumie- tłumaczyłam sobie.
Wstałam i wyszłam na korytarz. Dalej płacząc ruszyłam do najbliższej recepcji. Siedziała tam otyła starsza kobieta z ciepłym uśmiechem.
-Pomóc ci w czymś, skarbie?- spytała na przywitanie.
Pomyślałam, że musi być dobrą babcią.
-Wie pani, kiedy będzie doktor- szukałam w pamięci nazwiska- Wood?
-Za jakąś godzinę- odpowiedziała uprzejmie.
-A co zrobić, gdyby jego pacjent się obudził?
-Przyjść do mnie, a ja wezwę pielęgniarkę. Proszę- powiedziała podając mi butelkę wody i paczkę chusteczek.
W podziękowaniu kiwnęłam głową i odwróciłam się. Pewnie weszłam do pomieszczenia.

Gwałtownie wciągnęłam powietrze, kiedy zauważyłam, że Dymitr siedzi na łóżku. 

6 komentarzy:

  1. W takim momencie

    OdpowiedzUsuń
  2. Rose nie! Nie, nie, nie! Nie odejdziesz od niego! Zabraniam ci! A Dymitr.... Obudził się!!!!! Dlaczego przerywasz
    w takim momencie! Wredna ty!!!
    CHCĘ KOLEJNY ROZDZIAŁ!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rose ! Nie możesz od niego odejść ! Ani się waż ! On Cie kocha. :O Załamie się jak to zrobisz... Rozdział pełen emocji, super, czekam na następny !
    ~Zmey~

    OdpowiedzUsuń
  4. Rose ogarnij się. Nie możesz go zostawić. Boze co oni zrobili Dymitrowi. Dobrze, że już się obudził. Ale czemu w takim momencie?! Iczemu taki kkrótki?! Ja chcę więcej. Rose nie zostawiaj go. Wspaniały rozdział. Taki wzruszający. Czekam na następny. I NIE ZOSTAWIAJ GO!!!!!!💖💖💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  5. co ona wyprawia prosze o nastepny rozdział szybkooo, kaska

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem co na pisać. Jest mi smutno, jestem zła na Rose, że chce opuścić Dymitra w takiej chwili, gdy on jej potrzebuje. Co ja piszę, jestem zła, że w ogóle przyszedł jej do głowy taki beznadziejny pomysł. Proszę nie rozdzielaj ich i niech Dymitr skutecznie wybije Rose ten głupi pomysł.

    OdpowiedzUsuń