Ostatnie rozdziały są coraz krótsze. Poprawi się to dopiero, gdy akcja choć trochę zwolni i będę mieć więcej czasu. Najprawdopodobniej następny pojawi się szybciej (dziś/ jutro)... Oczywiście dziękuję za wszystkie zbulwersowane komentarze!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Co
ty robisz?!- wykrzyknęłam.- Kładź się w tej chwili!
Myślałam, że jak odzyska przytomność pisnę z radości, ale wygrał rozsądek. Nie może się przemęczać.
-Rose- szepnął.
Podeszłam do niego i delikatnie chwyciłam go za ramiona popychając na poduszki.
-Nie wolno ci się podnosić- spojrzałam mu w oczy. Były zmęczone, nadal jednak piękne. Wydawało mi się, że już się na nie w życiu napatrzyłam. Myliłam się. Z ogromną siłą uderzyła tęsknota i żal, które wypełniały mnie od paru dni. Położyłam dłonie na jego szyi.
-Dymitr- powiedziałam przez łzy.- Dymitr- powtórzyłam nie dowierzając. Poczułam pod palcami jego kości policzkowe, zarost, miękka skórę.
-Rose- szepnął ponownie.
Wyraźnie chciał przekazać więcej,ale słowa sprawiały mu ból.
-Masz poobijane żebra- powiadomiłam go.- Nawet nie próbuj się odzywać.
Poniósł za to rękę i oparł ją na moim karku. Następnie pociągnął mnie bym się nad nim nachyliła. Nasze twarze dzieliły z trzy centymetry. Dalszy bieg wydarzeń był nieunikniony. Całował mnie delikatnie tak słodko, tak miękko. Było mi mało, więc pogłębiłam pocałunek. Dymitr przystał na to z chęcią.
Odsunęłam się zdając sobie sprawę, że nie możemy tego robić. On dlatego, że ledwo oddycha, a ja, ponieważ niedługo złamię mu serce.
Uśmiechnęłam się do niego przez łzy, które zaczął mi wycierać kciukiem. Następnie zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Uniósł drugą, zaciśniętą dłoń na wysokości moich oczu, kiedy ją otworzył serce mi stanęło. Leżał na niej mój pierścionek zaręczynowy.
-Ja- wydukałam po dłuższej chwili, ale zamknęłam usta. Jak mam mu to powiedzieć?! Nie chciałam tego robić tak szybko. Ledwo się wybudził.
-Miałem ciebie- powiedział. Wpatrywałam się w niego z zachwytem mimo słów, które wymawiał. Mówił cicho, a jego głos wydawał się niższy. Za długo go nie słyszałam.- Czas przeszły.
Zrozumiałam, o co mu chodzi. W jego śnie powiedziałam, że przed wyjazdem miał mnie- i to była prawda. Jednak nie oznajmiłam tego ze świadomością, że jak się zobaczymy przyjdzie mi go zostawić.
-Nie o to mi wtedy chodziło- broniłam się.
-Dopiero teraz?- spytał poważnie z widocznym bólem w oczach, nie wiedziałam czy to przez mnie, czy żebra. Kiwnęłam głową.
-Musimy...- zaczęłam z trudem.- Musimy się rozstać- wyrzuciłam z siebie.
-Nic nie musimy- Dymitr był niezwykle opanowany.
-Masz rację, ale powinniśmy- zamknęłam oczy prostując się.- Ja tego chcę- otworzyłam je.
Patrzył na mnie skupiony. Sięgnęłam po fałszywy argument, jedyny,który mógł go przekonać. Dymitr nigdy nie chciał mnie do niczego zmuszać. Wstałam, licząc, że to koniec. Utrudniał mi fakt, że się odezwał. Łatwiej byłoby mi go zostawić, gdyby nic nie mówił. Okropne, ale prawdziwe.
Byłam w połowie drogi do drzwi, kiedy usłyszałam jakieś dźwięki dochodzące z łóżka. Ciekawość wygrała i odwróciłam się.
-Co ty robisz?!- wrzasnęłam.
Oderwał dreny i różne kabelki do których był podłączony. Następnie szybko wstał. Zobaczyłam teraz, że ubrany był w czarną koszulkę i spodnie od piżamy.
-Daje ci kolejną lekcję- powiedział pewnie.- Kochasz mnie?
Nie mogłam patrzeć na niego kłamiąc. Jedna odpowiedź była prawidłowa i oboje doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę.
Dymitr podszedł do mnie zdecydowanie i chwycił moją twarz w dłonie. Nie byłam zdolna do jakiegokolwiek ruchu. Zdziwiła mnie siła i pewność, która od niego emanowała. Przysunął się i przycisnął swoje usta do moich. Miękkie, ciepłe wargi, delikatny dotyk jego silnej dłoni... Zatraciłam się w tym pocałunku. To co przeżyliśmy w jego śnie było tylko namiastką tego, co czułam teraz. Zdawałam sobie sprawę, że muszę przerwać. Poczułam łzę na policzku, którą on starł w pośpiechu ciągle mnie całując. Jakby nie chciał jej widzieć. Odsunęłam się od niego.
-Ale już nie chcę- odpowiedziałam.- Abe z Lissą i Christianem zajrzą pewnie dzisiaj do ciebie.
Nie patrząc na niego wyszłam szybko. Przebiegłam na drugą stronę korytarza i zawołałam pielęgniarkę. Przyznałam, że Dymitr odłączył się od aparatury. Dopiero kiedy zobaczyłam jak kobieta wchodzi do jego sali opuściłam szpital.
Tyle razem przeszliśmy, doskonale się znaliśmy, a jednak nie potrafiłam się z nim dobrze rozstać. Może właśnie dlatego... I czy istnieje coś takiego jak "dobre rozstanie"?! Jeśli tak, to ja nigdy nie miałam do tego talentu. Zostawiłam Masona, który niedługo potem zginął. Zostawiłam Adriana, mówiąc, że kocham go jak przyjaciela, że jest dla mnie ważny, ale nieodpowiedni. I zostawiłam Dymitra... Moją bratnią duszę, którą kocham całym sercem nietylko jak przyjaciela, jak ukochanego, jak najbliższą osobę, z którą chce się iść przez życie. Przynajmniej nie powiedziałam mu na koniec, że dalej go kocham. Sprytnie udało mi się uniknąć odpowiedzi.
Uświadomiłam sobie coś jeszcze- albo Dymitr, albo nikt. Z nikim innym nie chcę się budzić, nikogo innego nie chcę całować, z nikim innym nie chcę się kochać. W moim życiu był tylko on i to on pozostanie teraz wspomnieniem.
Wiedziałam, że ten stan będzie dla niego lepszy- choćby wypierał to sobie z głowy.
Szłam nieznaną ulicą. Nawet nie wiedziałam w jakim jestem mieście. W głowie dudniło mi jedynie: Dymitr, Dymitr. Wyobraźnia podsunęła mi ciemne oczy pełne dobroci, silne ramię, które mnie obejmowało i nagi tors. Pamiętam doskonale jak budziłam się na piersi Dymitra, ale lepiej pamiętam, co wtedy czułam... Byłam bezpieczna, kochana. Przy nim stawałam się inną Rose. Chciałam, żeby widział mnie lepszą.
Obserwowałam jego codzienne czynności, jak pobudka, mycie zębów, jedzenie posiłków,
czytanie westernów i to podczas naszego związku było piękne. Mogłam i chciałam uczestniczyć we wszystkim, co robił. Pozwalał mi na to. Dymitr miał anielską cierpliwość.
Głośno dzwoniący telefon przerwał moje rozmyślania. Staruszek...
-Proszę?- spytałam pozbawiona optymizmu.
-Gdzie ty jesteś?!- wykrzyknął.- Mów w tej chwili!
-Spokojnie Staruszku. Wyszłam ze szpitala i idę prostą, długą ulicą, która do niego prowadzi- westchnęłam głęboko.- Dymitr ci powiedział, że...
-Zadzwonili ze szpitala powiadamiając, że wyszłaś- przerwał mi Abe.- A teraz wracaj w tam, jadę po ciebie.
Musiał być mocno zdenerwowany. Przystałam na jego propozycję- z resztą nie miałam wyboru. Zawróciłam. Zdziwiło mnie jak daleko zaszłam. Przyspieszyłam by ojciec nie musiał na mnie czekać, a i tak droga zajęła mi dwadzieścia minut. Samochód Abe'a już stał na parkingu. Wsiadłam i opadłam na miejsce obok niego. Przyglądał mi się zaciekawiony.
-Powiesz coś?- odparł po dłuższej chwili milczenia.- Jak on się czuje? Czy czegoś potrzebuje? Za ile tu wracasz?
Żmij przejmujący się Dymitrem, kto by pomyślał?! Potarłam dłonią czoło.
-Pewnie źle się czuje, potrzebuje wielu rzeczy i nie wracam do niego dzisiaj.
-Zabronili ci odwiedzin?!- zdziwił się.- Załatwię to, dwa telefony i po kłopocie- zaczął się nakręcać, musiałam go szybko uspokoić.
-To moja decyzja. Nie chcę tam wracać, ale powiedziałam Dymitrowi, że wpadniesz do niego z Lissą i Christianem. Pojedźmy do jakiegoś sklepu i kupmy rzeczy, które przydadzą mu się w szpitalu- doskonale wiedziałam, co to będzie, choć sam Dymitr pewnie uważał, że niczego nie potrzebuje.
Abe patrzył na mnie jakby badał jakiś rzadki okaz. Odezwał się w końcu zapewne zrezygnowany, że sam nie potrafi odgadnąć do czego doszło między mną, a Dymitrem.
-Co się stało, że nie chcesz go odwiedzić? Myślałem, że siłą będę cię od niego odciągać.
-Rozstaliśmy się- odparłam najbardziej neutralnie jak potrafiłam.
-Co zrobiliście?!- pierwszy raz widziałam takie zaskoczenie na jego twarzy i to pomieszane z zawodem. Jakby jego ulubiony bohater serialu podjął jakąś niemądrą decyzję.
-Dymitr nie jest już moim narzeczonym- powiedziałam wyraźnie unosząc rękę, na której do niedawna miałam pierścionek.
Myślałam, że jak odzyska przytomność pisnę z radości, ale wygrał rozsądek. Nie może się przemęczać.
-Rose- szepnął.
Podeszłam do niego i delikatnie chwyciłam go za ramiona popychając na poduszki.
-Nie wolno ci się podnosić- spojrzałam mu w oczy. Były zmęczone, nadal jednak piękne. Wydawało mi się, że już się na nie w życiu napatrzyłam. Myliłam się. Z ogromną siłą uderzyła tęsknota i żal, które wypełniały mnie od paru dni. Położyłam dłonie na jego szyi.
-Dymitr- powiedziałam przez łzy.- Dymitr- powtórzyłam nie dowierzając. Poczułam pod palcami jego kości policzkowe, zarost, miękka skórę.
-Rose- szepnął ponownie.
Wyraźnie chciał przekazać więcej,ale słowa sprawiały mu ból.
-Masz poobijane żebra- powiadomiłam go.- Nawet nie próbuj się odzywać.
Poniósł za to rękę i oparł ją na moim karku. Następnie pociągnął mnie bym się nad nim nachyliła. Nasze twarze dzieliły z trzy centymetry. Dalszy bieg wydarzeń był nieunikniony. Całował mnie delikatnie tak słodko, tak miękko. Było mi mało, więc pogłębiłam pocałunek. Dymitr przystał na to z chęcią.
Odsunęłam się zdając sobie sprawę, że nie możemy tego robić. On dlatego, że ledwo oddycha, a ja, ponieważ niedługo złamię mu serce.
Uśmiechnęłam się do niego przez łzy, które zaczął mi wycierać kciukiem. Następnie zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Uniósł drugą, zaciśniętą dłoń na wysokości moich oczu, kiedy ją otworzył serce mi stanęło. Leżał na niej mój pierścionek zaręczynowy.
-Ja- wydukałam po dłuższej chwili, ale zamknęłam usta. Jak mam mu to powiedzieć?! Nie chciałam tego robić tak szybko. Ledwo się wybudził.
-Miałem ciebie- powiedział. Wpatrywałam się w niego z zachwytem mimo słów, które wymawiał. Mówił cicho, a jego głos wydawał się niższy. Za długo go nie słyszałam.- Czas przeszły.
Zrozumiałam, o co mu chodzi. W jego śnie powiedziałam, że przed wyjazdem miał mnie- i to była prawda. Jednak nie oznajmiłam tego ze świadomością, że jak się zobaczymy przyjdzie mi go zostawić.
-Nie o to mi wtedy chodziło- broniłam się.
-Dopiero teraz?- spytał poważnie z widocznym bólem w oczach, nie wiedziałam czy to przez mnie, czy żebra. Kiwnęłam głową.
-Musimy...- zaczęłam z trudem.- Musimy się rozstać- wyrzuciłam z siebie.
-Nic nie musimy- Dymitr był niezwykle opanowany.
-Masz rację, ale powinniśmy- zamknęłam oczy prostując się.- Ja tego chcę- otworzyłam je.
Patrzył na mnie skupiony. Sięgnęłam po fałszywy argument, jedyny,który mógł go przekonać. Dymitr nigdy nie chciał mnie do niczego zmuszać. Wstałam, licząc, że to koniec. Utrudniał mi fakt, że się odezwał. Łatwiej byłoby mi go zostawić, gdyby nic nie mówił. Okropne, ale prawdziwe.
Byłam w połowie drogi do drzwi, kiedy usłyszałam jakieś dźwięki dochodzące z łóżka. Ciekawość wygrała i odwróciłam się.
-Co ty robisz?!- wrzasnęłam.
Oderwał dreny i różne kabelki do których był podłączony. Następnie szybko wstał. Zobaczyłam teraz, że ubrany był w czarną koszulkę i spodnie od piżamy.
-Daje ci kolejną lekcję- powiedział pewnie.- Kochasz mnie?
Nie mogłam patrzeć na niego kłamiąc. Jedna odpowiedź była prawidłowa i oboje doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę.
Dymitr podszedł do mnie zdecydowanie i chwycił moją twarz w dłonie. Nie byłam zdolna do jakiegokolwiek ruchu. Zdziwiła mnie siła i pewność, która od niego emanowała. Przysunął się i przycisnął swoje usta do moich. Miękkie, ciepłe wargi, delikatny dotyk jego silnej dłoni... Zatraciłam się w tym pocałunku. To co przeżyliśmy w jego śnie było tylko namiastką tego, co czułam teraz. Zdawałam sobie sprawę, że muszę przerwać. Poczułam łzę na policzku, którą on starł w pośpiechu ciągle mnie całując. Jakby nie chciał jej widzieć. Odsunęłam się od niego.
-Ale już nie chcę- odpowiedziałam.- Abe z Lissą i Christianem zajrzą pewnie dzisiaj do ciebie.
Nie patrząc na niego wyszłam szybko. Przebiegłam na drugą stronę korytarza i zawołałam pielęgniarkę. Przyznałam, że Dymitr odłączył się od aparatury. Dopiero kiedy zobaczyłam jak kobieta wchodzi do jego sali opuściłam szpital.
Tyle razem przeszliśmy, doskonale się znaliśmy, a jednak nie potrafiłam się z nim dobrze rozstać. Może właśnie dlatego... I czy istnieje coś takiego jak "dobre rozstanie"?! Jeśli tak, to ja nigdy nie miałam do tego talentu. Zostawiłam Masona, który niedługo potem zginął. Zostawiłam Adriana, mówiąc, że kocham go jak przyjaciela, że jest dla mnie ważny, ale nieodpowiedni. I zostawiłam Dymitra... Moją bratnią duszę, którą kocham całym sercem nietylko jak przyjaciela, jak ukochanego, jak najbliższą osobę, z którą chce się iść przez życie. Przynajmniej nie powiedziałam mu na koniec, że dalej go kocham. Sprytnie udało mi się uniknąć odpowiedzi.
Uświadomiłam sobie coś jeszcze- albo Dymitr, albo nikt. Z nikim innym nie chcę się budzić, nikogo innego nie chcę całować, z nikim innym nie chcę się kochać. W moim życiu był tylko on i to on pozostanie teraz wspomnieniem.
Wiedziałam, że ten stan będzie dla niego lepszy- choćby wypierał to sobie z głowy.
Szłam nieznaną ulicą. Nawet nie wiedziałam w jakim jestem mieście. W głowie dudniło mi jedynie: Dymitr, Dymitr. Wyobraźnia podsunęła mi ciemne oczy pełne dobroci, silne ramię, które mnie obejmowało i nagi tors. Pamiętam doskonale jak budziłam się na piersi Dymitra, ale lepiej pamiętam, co wtedy czułam... Byłam bezpieczna, kochana. Przy nim stawałam się inną Rose. Chciałam, żeby widział mnie lepszą.
Obserwowałam jego codzienne czynności, jak pobudka, mycie zębów, jedzenie posiłków,
czytanie westernów i to podczas naszego związku było piękne. Mogłam i chciałam uczestniczyć we wszystkim, co robił. Pozwalał mi na to. Dymitr miał anielską cierpliwość.
Głośno dzwoniący telefon przerwał moje rozmyślania. Staruszek...
-Proszę?- spytałam pozbawiona optymizmu.
-Gdzie ty jesteś?!- wykrzyknął.- Mów w tej chwili!
-Spokojnie Staruszku. Wyszłam ze szpitala i idę prostą, długą ulicą, która do niego prowadzi- westchnęłam głęboko.- Dymitr ci powiedział, że...
-Zadzwonili ze szpitala powiadamiając, że wyszłaś- przerwał mi Abe.- A teraz wracaj w tam, jadę po ciebie.
Musiał być mocno zdenerwowany. Przystałam na jego propozycję- z resztą nie miałam wyboru. Zawróciłam. Zdziwiło mnie jak daleko zaszłam. Przyspieszyłam by ojciec nie musiał na mnie czekać, a i tak droga zajęła mi dwadzieścia minut. Samochód Abe'a już stał na parkingu. Wsiadłam i opadłam na miejsce obok niego. Przyglądał mi się zaciekawiony.
-Powiesz coś?- odparł po dłuższej chwili milczenia.- Jak on się czuje? Czy czegoś potrzebuje? Za ile tu wracasz?
Żmij przejmujący się Dymitrem, kto by pomyślał?! Potarłam dłonią czoło.
-Pewnie źle się czuje, potrzebuje wielu rzeczy i nie wracam do niego dzisiaj.
-Zabronili ci odwiedzin?!- zdziwił się.- Załatwię to, dwa telefony i po kłopocie- zaczął się nakręcać, musiałam go szybko uspokoić.
-To moja decyzja. Nie chcę tam wracać, ale powiedziałam Dymitrowi, że wpadniesz do niego z Lissą i Christianem. Pojedźmy do jakiegoś sklepu i kupmy rzeczy, które przydadzą mu się w szpitalu- doskonale wiedziałam, co to będzie, choć sam Dymitr pewnie uważał, że niczego nie potrzebuje.
Abe patrzył na mnie jakby badał jakiś rzadki okaz. Odezwał się w końcu zapewne zrezygnowany, że sam nie potrafi odgadnąć do czego doszło między mną, a Dymitrem.
-Co się stało, że nie chcesz go odwiedzić? Myślałem, że siłą będę cię od niego odciągać.
-Rozstaliśmy się- odparłam najbardziej neutralnie jak potrafiłam.
-Co zrobiliście?!- pierwszy raz widziałam takie zaskoczenie na jego twarzy i to pomieszane z zawodem. Jakby jego ulubiony bohater serialu podjął jakąś niemądrą decyzję.
-Dymitr nie jest już moim narzeczonym- powiedziałam wyraźnie unosząc rękę, na której do niedawna miałam pierścionek.
Jesteś wredna! Najbardziej wredna!!! Jak możesz?!?! I ty możesz normalnie zasypiać! Niszczysz ich! Znajdę cię! Przyrzekam, że cie znajdę! Zna ktoś adres autorki?!?!? Ukatrupię cie za to! Oni nie mogą się rozstać! NIE MOGĄ!!! Co ty im robisz?!?!? Cholera Rose, wracaj do niego! Cierpisz i ty i on! A ja dosłownie ryczę!
OdpowiedzUsuńNie ma że chcę, ja każe ci dodać kolejny rozdział!
Nieeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!! Co ty zrobiłaś ja płaczę przez tę historię. To musi się jakoś dobrze skończyć, oni MUSZA być razem! Wstawiaj jak najszybciej nowy rozdział, bo nie wytrzymam!!!!!!
OdpowiedzUsuńJak mogłaś ?! JAK MOGŁAŚ, ja się pytam ! Oni mają być razem ! :(
OdpowiedzUsuń~Zmey~
Niezle...
OdpowiedzUsuńOd dzisiaj jestem z chłopakiem ktoremu bałam sie wyznać miłość a tu czytam Rose i Dymitr już nie są razem.
Poryczałam sie.
Ostatni raz tak ryczałam jak oglądałam pierwszy raz krola lwa.
Życze weny i czytam dalej.
A jednak to zrobiła. Ale na pewno to się tak nie skończy, ktoś jej w końcu przemówi do rozsądku i pobiegnie do Dymitra, żeby wszytko odwołać. To nie może się tak skończyć. Po prostu nie może.
OdpowiedzUsuń