Mańka! Kasia! W odpowiedzi na Wasze komentarze: rozdział jest teraz! :* A Kasia, Ciebie może nie zadowolić tak krótka odpowiedź... Absolutnie nie byłam zła, że mnie "okrzyczałaś". Nawet mnie to trochę rozbawiło ;)
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siedziałyśmy tu za długo, a postępów jak nie było, tak nie ma.
-Odpuśćmy już sobie- jęknęłam.
-"Może inaczej..."- zastanawiała się Sonia.-" Czy jest coś, co cię dręczy? Na pewno masz jakieś wyrzuty sumienia."
-Och, dziękuję - odparłam ironicznie.
Denerwowało mnie, że nadal ma optymistyczne nastawienie.
-"Zastanów się".
Wcale nie musiałam tego robić. Mnóstwo rzeczy na to wpływało. Odczułam smutek i poczucie winy na wspomnienie wczorajszego dnia. Umowy z Doru, o której nikomu nie mogłam powiedzieć. Nawet osobie, na której najbardziej mi zależało.
-"Okłamałam Dymitra"- pomyślałam kręcąc głową.
-Rose...- Sonia kucnęłam przy mnie i oparła mi dłoń na ramieniu.
Spojrzałam zaskoczona, ponieważ zaczęła normalnie mówić. Cholera! Czemu akurat zdanie, które chciałam zachować dla siebie musiałam jej przekazać.
-Porozmawiaj ze mną, proszę - morojka patrzyła na mnie z wyraźnym żalem.
-Nie ma o czym- powiedziałam twardo.- Grunt, żeby on się o tym nie dowiedział.
-O czym?- spytała pospiesznie.
Spojrzałam na nią z politowaniem. Nie powiem jej. Mowy nie ma. Zaraz wygada się Lissie, albo co gorsza Dymitrowi.
-Będziesz musiała użyć na mnie wpływu, jeżeli mam ci się przyznać- odburknęłam.
-Rose!- wykrzyknęła oburzona.
Wiedziałam, że ją uraziłam, ale miałam to w nosie.
-Wracam- rzuciłam wstając.
-Dokąd?!- zawołała.
-Na uczelnię- odparłam jakby to było oczywiste.
-Jesteś bezczelna!
-Raczej zazdrosna!
Sonia zamrugała parę razy.
-O co? Komu?- pokręciła głową nie dowierzając.
Uniosłam bezsilnie ręce niemal płacząc.
-Wszystko bym za to oddała!- mówiłam histerycznie.- Żeby Dymitr siedział codziennie na tym fotelu czytając western, budzić się obok niego, żeby z nim tu mieszkać i jednocześnie pracować, żeby być w ciąży!
Sonia podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno.
-Ciiii- szeptała mi do ucha.- Musisz docenić, co masz.
-Nic nie mam- jęknęłam.
-Co ty bredzisz?! A czy rok temu nie marzyłaś o sytuacji, w której teraz się znajdujesz?!
-O płakaniu w szczęśliwym domu mojej byłej nauczycielki?- spytałam przez łzy, którym nie pozwoliłam spłynąć.
-Rose, jesteś jedną z najlepszych strażniczek! Twoją podopieczną jest sama Królowa - twoja przyjaciółka! Jesteś mądrą, dowcipną i piękną dampirką. Dlatego masz wspaniałego partnera, również jednego z najlepszych strażników - Dymitra! Docenia to jaka jesteś, bez wątpienia cię kocha. Jak każde z twoich przyjaciół!
-A mnie nawet nie stać przed nim na szczerość!- zawołałam trzęsącym się głosem.
-Czy miałaś powód?- spytała poważnie.
-Mimo wszystko nie powinnam...
-Czy miałaś powód?
-Tak- byłam bezsilna.
-Dlatego kiedyś ci wybaczy. Zrozumie. Okłamałaś go, ponieważ stwierdziłaś, że będzie mu tak lepiej? Może bezpieczniej?- Sonia obdarowywała mnie wsparciem jakiego dawno nie dostałam od innej osoby niż Dymitr.
Pokiwałam głową, co wywołało lekki uśmiech na jej zawziętej twarzy.
-Chodźmy, pokaże ci twój pokój. Rozpakujesz się, zjemy kolację, umyjesz się i pójdziesz spać.
-Będziesz bardzo dobrą matką- przyznałam.
Jedliśmy w milczeniu. Michaił zerkał co jakiś czas na mnie lub Sonię. Chyba dotarł do niego fragment naszej rozmowy. Wytrzymał jednak do końca posiłku nie komentując wcześniejszej sytuacji.
-Dziękuję- odparłam, gdy Sonia zabrała ode mnie talerz.
-Leć się umyć- powiedziała z uśmiechem.
Kiwnęłam głową i skierowałam się do przydzielonego mi pokoju, który jak wszystko w tym domu, bardzo mi się podobał. Miałam jednoosobowe masywne, drewniane łóżko z ozdobnym, również drewnianym baldachimem, na który zarzucony był jasnoróżowy materiał w kolorze ścian.
Kucnęłam przy walizce, którą przywiózł mi jeden z pracowników Abe'a. Wyjęłam szczoteczkę i piżamę. Zatrzymanie się u przyjaciół zdecydowanie jest lepsze niż w hotelu. Nie tylko dlatego, że spędzasz czas ze wspaniałymi osobami, ale nie musisz się niczym przejmować. Gdybym nie miała przy sobie jakiejś potrzebnej rzeczy oni są w stanie mi ją pożyczyć.
Zamyślona weszłam do łazienki. Wanna! Sto lat z niej nie korzystałam! W szpitalu i Lehigh były same prysznice.
Odkręciłam wodę i nie czekając, aż będzie pełna wskoczyłam do niej. Rozejrzałam się po pomieszczeniu równocześnie utwierdzając się w przekonaniu, że ten dom z zewnątrz wygląda bardzo niewinnie.
Łazienka posiadała duże, ozdobne lustro, umywalkę o złotym kranie i stojącą na środku dużą wannę.
Przypomniałam sobie, że podczas prowadzenia mnie do pokoju, Sonia wspomniała, że w domu są dwie łazienki.
Wyciągnęłam rękę ku regałowi i chwyciłam jeden z płynów do kąpieli. Ten był czerwony. Nalałam niewielką ilość i zanurkowałam.
Rozmowa, która toczyła się dzisiaj między mną, a Sonią była dialogiem, który powinnam przeprowadzić z Lissą. Miałam wrażenie, ze oddalam się od najbliższej przyjaciółki. Wiedziałam, że tym razem z jej wyboru, ale nie polepszyło to mojego nastroju.
Wynurzyłam się z wody. Ile piany! Szybko zakręciłam wodę, by nie wylać nadmiaru na podłogę.
W takim miejscu jak to zdecydowanie mogłabym zamieszkać. Chociaż... nie... Nie w takim miejscu, ale w domu, który wewnątrz byłby identyczny.
Wyszłam niechętnie z zaparowanej łazienki i boso przebiegłam po zimnym korytarzu do pokoju. Po przekroczeniu progu niemal natychmiast założyłam szlafrok, spoglądając na zegarek. Dziesiąta - może nie będę już dzwonić do Dymitra. W szpitalu pewnie już wszyscy posnęli i musiałabym szeptać do słuchawki.
-Rose?- usłyszałam nawoływanie.
-Tak?
Przed drzwiami stał Michaił.
-Dzwonił do mnie Dymitr. Pytał czy wszystko w porządku.-Gwałtownie pokiwałam głową obawiając się, że zaprzeczył.- Powiedziałem mu, że raczej tak- skrzywiłam się przy przedostatnim słowie.- Powiedziałem, że jeżeli chce to do niego zadzwonisz- uniosłam brwi czekając na puentę.- Raczej chce.
-To był cytat - jęknęłam.
-Skąd wiesz jak dokładnie odpowiedział?- zdziwił się strażnik, co było dość zabawne, ponieważ Michaił potrafił w niewielkim (ale jednak) stopniu maskować uczucia.
-"Raczej" w ustach Dymitra było nawiązaniem do twojego"raczej w porządku". On zna tyłu strażników, że doskonale zna ich język, z resztą sam jest jednym z nich. Dlatego wie, że na pytanie o brak zagrożenia odpowiedziałbyś "tak" albo "nie". Dla nas nie ma czegoś pomiędzy, a ty udzieliłeś wymijającej odpowiedzi.
Michaił stał niewzruszony.
-W każdym razie zadzwoń do niego- rzucił odchodząc.
Zamknęłam drzwi i chwyciłam komórkę. Jeżeli nie zadzwonię teraz to wcale nie zadzwonię. Po pierwsze, bo zapomnę. Po drugie, bo będzie za późno. Po trzecie, bo strasznie nie mam ochoty. Jak tylko słyszę jego imię, przypomina mi się sytuacja z Sonią- to, że go okłamałam.
Wybrałam numer kładąc się wygodnie na łóżku.
-Strażnik Bielikow- usłyszałam po trzecim sygnale.
-Wiem, Towarzyszu - odparłam ciepło uspokajając się.- Raczej chciałeś, żebym zadzwoniła.
-Po twoim "raczej", rozumiem, że wiesz, o co mi chodzi?- spytał niestety poważnie.
-Drobna sprzeczka z Sonią. Nic poważnego. Doskonale się orientujesz, o czym mówię: ona mnie trenuje, ja się denerwuje, że czegoś nie umiem. Później odzywam się za często i zbyt bezczelnie.
-Tęsknię za tym.
To był ten ton. Ten, który w słuchawce brzmi tak niezwykle ciepło, nisko, seksownie, że mam ochotę być przy nim. Pełen rosyjskiego akcentu, który- jestem pewna- na całym kontynencie ma tylko on. Mimo, że oddzielały nas kilometry Dymitr otworzył się przede mną. Może właśnie dlatego. Może nie wypowiedziałby tych słów patrząc mi w oczy.
-Słucham?- spytałam z zapartym tchem, pragnąc by powtórzył.
-Tęsknię za tym. Czasami- dodał szybko, jakby się obawiał, że jego wypowiedź mnie zdenerwuje.
-Za akademią?- upewniłam się czując wewnętrzne ciepło.
-Za nami w akademii- odparł.
Nie dowierzałam, że Dymitr to przyznał, że tak prostą rzecz ujął tak trafnie.
-Ja też - szepnęłam, ponieważ nie dałam rady wymówić tego głośniej. Starałam się odwrócić jego uwagę od mojego głosu.- Chociaż nie rozumiem, czego może ci brakować.
-Rywalizacji, niewielkich starć, trenowania cię, twoich bezczelności, przekomarzania się - mówił jakby od niechcenia.
Każde jego słowo wywoływało wspomnienia.
-Wszystko to możemy mieć z powrotem - przyznałam.
-Nie, Rose- wysłyszałam smutek w jego głosie.- To już nie będzie tak piękne. Dodatkowo nie znajdziemy się już w podobnej sytuacji.
-Tylko od nas jest to zależne - przekonywałam go.
-Wszystko, co wymieniłem bezpowrotnie minęło.
-Niby, co?- spytałam zadziornie.- To może dalej trwać. Nawet byłoby zabawnie. Moja bezczelność nie zniknęła, ani przekomarzanie się. Poza tym mimo, ze zdałam egzaminy, ty w dalszym ciągu umiesz więcej. Masz mnie czego nauczyć.
-Rose...
-Nie udawaj, że tego nie chcesz, Towarzyszu. Wiem nawet, że dalej słuchasz tej tragicznej muzyki. Mógłbyś jej słuchać na treningach jak dawniej, a nie chować się z nią po kątach.
Zaśmiał się. Tym szczerym śmiechem, z którego korzystał za rzadko.
-Zdecydowanie bezczelna Rose dalej istnieje- dodał rozbawiony.-Mam tylko jedno zastrzeżenie - odparł zmartwiony- Czas. Normalnie nam go brakuje, a co dopiero, gdy poświęcimy się treningom.
-Wymiękasz strażniku?! Wolisz leniuchować!
-Wolę robić z tobą inne rzeczy - przyznał.- Jeżeli się na to zgodzę w jakimś stopniu zostanę ich pozbawiony.
-Obiecuję, że po każdym treningu dostaniesz nagrodę- liczyłam, że powiedziałam to niezwykle zmysłowo.
-I bez trenowania ją dostanę- mruknął.
-Nie w takim stopniu- zapewniłam.
-Wiem, czego się po tobie spodziewać.
Wywróciłam oczami.
-Zapewniam cię, że nie do końca. Zgódź się - nalegałam.- Muszę się doradzić Kirowej jak dać radę cię szybko namówić do trenowania mnie. Ona ma w tym doświadczenie- spojrzałam na zegarek.- Musimy kończyć, pewnie wszyscy pacjenci już śpią i jesteś jedynym buntownikiem.
Gdybyś się nudził poczytaj western.
-Będę czytał, ale nie książkę - coś w tonie jego głosu pozwoliło mi zgadnąć, co to będzie.
-Te listy... Zabrałeś je ze sobą. Parę zdań napisanych przeze mnie do ciebie. Takie bzdury...
-Najcenniejsze, co miałem- wtrącił.
-Prócz srebrnego sztyletu- przypomniałam mu.
-Faktycznie przydatna rzecz, jednak przedmiot codzienny, a te teksty są czymś szczególnym.
-Wracaj na ziemię, kowboju. I jaki znowu "przedmiot codzienny"?!- pokręciłam głową rozbawiona.- Szlachetna broń.
-Z którą się nie rozstaje odkąd skończyłem trzynaście lat- mruknął.
-Ile?!- zawołałam.- Katowałeś mnie zanim ją dostałam do ręki, a sam w moim wieku byłeś nią znudzony. Jednym z najbardziej uznawanych wyróżnień dla nowicjusza!
-Nauczyłem cię podstawowej wiedzy, której sam nie miałem, gdy dostałem broń do ręki - tylko na tym straciłem.
Z politowaniem pomyślałam, że na pewno nie miał wielu porażek na swoim koncie. Dymitr Bielikow- istny bóg.
Ziewnęłam przeciągle.
-Zastanów się nad tymi treningami. Dobranoc- powiedziałam gasząc nocną lampkę i kładąc się wygodnie.
-Dobranoc, Roza.
A ja tak bardzo bałam się, że ten rozdział będzie bez Dymitra <3 A on tu jest! No... wiadomo chyba, że wolałabym, aby Rose była przy nim dosłownie, ale tak też jest dobrze. Kocham twoje rozdziały! <3 Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńSkupiłam się na Romitri i zapomniałam dopisać xD Te treningi to genialny pomysł! Jakby jeszcze zachowywali się jak wtedy, przywołaliby wszystkie słodkie chwile w akademii! W dodatku Rose chcę po treningach dawać nagrodę... No zgódź się, Towarzyszu!
UsuńI te listy <3 Dymitr ma co czytać... Ma do czytania najsłodsze rzeczy na świecie xD tak romantyycznie <3
No nareszcie !!! Niby zwykla rozmowa przez telefon a w ich wykonaniu jest taka romantyczna :-) Cudownie . Tylko szkoda ze Dymitr nie wie nic o umowie Rose z Doru :-( Czekam na nastepny i zycze weny. PS. mam nadzieje ze nie bedziemy dlugo czekac!!!
OdpowiedzUsuńBoski rozdział, czekam na jeszcze więcej. Zawsze jakaś super akcja 💚💚💗💗💗💓💖💖
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu zaczęłam czytać twojego bloga.... GENIALNY! Kocham go! Rozkejam sie gdy tak smutno piszesz, ale to świetne! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńHej, kiedy następny rozdział? Dawno nie było.
OdpowiedzUsuńHej! Ja zgłaszam niezadowolenie! Czuje niedosyt przez brak tych cudnych rozdziałów na twoim blogu! Kiedy będzie następny? 😍😍😍
OdpowiedzUsuńOczywiście jestem ciekawa co Rosa napisała w tych listach. Może chociaż trochę o nich napiszesz? Zastanawiam się w jaki sposób umiejętność przekazywania myśli ma pomóc Rose w walce z Robertem ? lub obronie samej siebie?
OdpowiedzUsuń