-Oprowadzała
mnie- przypominałam sobie marszcząc brwi.
-I tak dobrze to wspominasz?- zdziwił się Dymitr.
Mówiłam o Wiktorii, o tym jak ją poznawałam.
-Bardzo przypominała mi ciebie- przyznałam nieśmiało.- Wszyscy jesteście bardzo podobni. Rysy twarzy, włosy, oczy... Każda z twoich sióstr była dla mnie twoim zniekształconym odbiciem. Ty byłeś ideałem, pierwowzorem, do którego je porównywałam.
Dymitr słuchał mnie uważnie. Widziałam szczere zainteresowanie w jego oczach.
-Mówiłam o tym spacerze z Wiktorią, ponieważ... - wzięłam głęboki oddech i spojrzałam mu w oczy.- Wtedy pierwszy raz ktoś z twojej rodziny cię wspomniał.
Jego mina była zabawna. Nie tego się spodziewał. Uniósł brwi z komicznym wyrazem twarzy.
-Robiła ci niezłą reklamę. Chyba szukała ci dziewczyny- zaśmiałam się trącając go w ramię.
-Znalazła dobrą kandydatkę- mruknął po chwili Dymitr. Udawał, że długo nad tym zastanawia.
Usiadłam po turecku naprzeciwko niego.
-Tylko dobrą?- drażniłam się.
-Najlepszą- odparł miękko.
-Wobec tego mogę kontynuować - mówiłam zadowolona. Jakby od niechcenia oparłam dłonie na jego kolanach, kiedy również usiadł po turecku.- Powiedziała mi, że jesteś zabójczo przystojny.
-Jesteś pewna, że użyła słowa"zabójczo"?- Dymitr uniósł brew.
-Nie, ale ja tak uważam- napomknęłam zalotnie.- Za to użyła zwrotu: "jak na brata". Rozumiesz, Dymitr? Jesteś przystojny "jak na brata". Wiktoria ma wobec tego dość wysoką poprzeczkę.
-Nie wiem, o co ci chodzi- odparł zrezygnowany.
Powoli wyciągnęłam rękę w kierunku jego brzucha. Dłonią uniosłam brzeg koszulki i delikatnie przejechałam palcami po nagiej skórze.
-Życzę jej, żeby miała choć w połowie tak przystojnego chłopaka jak jej brat.
Dymitr pokręcił głową i odsunął moje ręce. Następnie uniósł moją twarz.
-Pamiętasz jak opatrywałam ci ranę na policzku w akademii?- spytałam niespodziewanie.
-Tak- odpowiedział natychmiast.
Czyli nie tylko dla mnie było to ważne wspomnienie. Uśmiechnęłam się lekko. Stwierdziłam, że skoro mam już lepszy humor będę miała odwagę poruszyć męczącą mnie kwestię.
-To właśnie wspominałam przed tym, gdy poznałam twoją matkę. Jesteś do niej bardzo podobny. Nie tylko z wyglądu. Opiekowała się mną z równą do twojej troską. Ogólnie wasze zachowanie, gesty czy mimika świadczy o tym, że jesteście rodziną.
-Chcesz mi udowodnić, że na tym świecie jest przynajmniej pięć osób identycznych?- zapytał Dymitr unosząc kącik ust.
-Absolutnie!- pokręciłam głową.- Jesteś jedynym mężczyzną o nazwisku Bielikow!- cmoknęłam go w usta.- Zdecydowany unikat!- zaśmiałam się.- Czuję się zaszczycona, że właśnie ja mogę cię całować.
-Dość- jęknął Dymitr.
Wiedziałam, że nie przepada za żartami w tym stylu. Często bywał niezwykle skromny. Objęłam go w pasie i oparłam głowę na jego torsie.
-Masz anielską cierpliwość, Towarzyszu- powiedziałam cicho.- Nieudolnie zmierzałam do pytania jak się czułeś, gdy musiałeś opuścić Rosję? I to konkretnie nie mówiąc rodzinie dokąd- poczułam jak napiął mięśnie.- Wiem od twoich bliskich. Przyznali to przy okazji...
-W porządku - przerwał mi.- To nic złego. Jest to jedno z moich przyjemnych wspomnień. Zawsze byłem w bliskich relacjach z rodziną. Wiedziałem, że to się zmieni. Tak się też stało, było nieuniknione. Moja mama i siostry faktycznie nie zostały powiadomione, gdzie dostałem ostatecznie przydział. A co do Rosji... Tęsknię za domem. Syberia jest wspaniała - prychnęłam ze śmiechu.
-Jak się lubi zimno- zażartowałam.
-Rose- byłam pewna, że wywraca oczami.- Wielokrotnie mówiłem ci, że...
-Wiem, wiem- oznajmiłam zanim przyciągnęłam go do siebie.
Oplotłam jego kark całując w usta. Zrobiło się leniwie i słodko. Nasza rzeczywistość rzadko wygląda w ten sposób. Ręce Dymitra błądziły po moich plecach, by w końcu zatrzymać się na biodrach. Popchnął mnie na poduszki pochylając się nade mną.
-Pojedziesz tam już nie długo - szepnęłam opadając na miękki puch.
-Pojedziemy- poprawił mnie Dymitr, gdy zakładałam mu włosy za ucho.
-Kiedy ostatni raz z nimi rozmawiałeś?- spytałam psując atmosferę.
-Przez telefon z Karoliną, byłaś przy tym- przypomniał mi.
-Ale twarzą w twarz- sprostowałam.
Po jego minie nie chciałam poznawać już odpowiedzi. W zupełności wystarczyła. Zauważyłam również poczucie winy.
-Rok byłem w akademii podczas twojej nieobecności i rok, kiedy się uczyłaś. W tym czasie ani razu nie odwiedziłem Bai.
Powiedział tylko tyle, a ja zastanawiałam się, czy (jakkolwiek strasznie to nie brzmi) minęły jedynie dwa lata. Przecież nie musiał trafić prosto do Władymira. Mógł dostać wcześniej jakieś inne zajęcie.
-Nie kładź się jeszcze. Włosy powinny ci wcześniej wyschnąć - rzuciłam wstając i sprzątając przy umywalce.
Pomyślałam, że faktycznie mogę być silną osobą. Inni tak uważają i może mają trochę racji. W końcu wiele w życiu osiągnęłam między innymi przez przeszkody na mojej drodze. Nigdy nie będę jednak silniejsza od Dymitra. Nie wyobrażam sobie wyjazdu ze Stanów po śmierci podopiecznej, która jest również przyjaciółką. Przeszedł mnie dreszcz na samo wyobrażenie. Dodatkowo jechałabym nie wiedząc, co mnie czeka i jakie wyzwania przede mną stoją.
-Czy żałowałeś?- spytałam nie patrząc na niego.
-Wyjazdu?
-I przyjazdu, i powodu przez, który tu jesteś.
-Teraz nie- odwróciłam się w jego stronę. Kręcił przecząco głową.- Teraz jestem tu z własnego wyboru- w pierwszej chwili pomyślałam, że chodzi mu o szpital, ale mówił że zbyt wielkim ciepłem. Chciał zaznaczyć, że "teraz" oznacza mieć za podopiecznego Christiana i być ze mną.- Ty jesteś powodem, dla którego tu jestem- w oczach pojawił mu się ten błysk, przez który ciemniały.
Podeszłam do niego szybko i zanim zdążył zareagować pochyliłam się nad nim. Ujęłam jego twarz w dłonie i usiadłam mu okrakiem na kolanach. Zaczęłam całować jego szyję wzdłuż linii żuchwy i przesuwając się coraz niżej. Jego skóra była przyjemnie ciepła i przynajmniej w tym miejscu- zupełnie gładka. Gdy zbliżałam się już do lewego ramienia odciągnął mnie od siebie. Mimo poważnej miny dokładnie wiedziałam, co czuje przez niemalże czarne już oczy. Z żalem pomyślałam, że samokontrolą również nigdy mu nie dorównam. Dymitr uniósł palcami prawej dłoni mój podbródek. Następnie przybliżył twarz do odsłoniętej szyi. Czułam na skórze jego spokojny oddech. Zadrżałam mając nadzieję, że tego nie wyczuł. Następnie pocałował ją raz. Po chwili drugi. Przy trzecim jego ręce oplotły mnie w talii. Westchnęłam cicho. Jego wargi były ciepłe. Czułam każde ich najmniejsze muśnięcie, ostatnie w okolicach obojczyka.
-Marzyłem, żeby to zrobić - szepnął Dymitr dalej pochylając się nad moją szyją.
Dopiero po chwili się odsunął, ale nie wypuścił mnie z objęć. Z uśmiechem przeczesałam mu włosy palcami. Były lekko wilgotne. Kosmyki szybko opadły wokół twarzy.
Zarzuciłam mu ręce na szyję i wtuliłam się w niego. Czułam się bezpiecznie. O ironio! Jestem strażnikiem Królowej, a czuję się bezpiecznie dopiero w objęciach mężczyzny! Jak w takim razie sama mam zapewnić komuś taki komfort?
-Jak ty to robisz?- mruknęłam niewyraźnie smyrając go nosem po szyi.
-Najchętniej o to samo bym cię spytał- szepnął.
No tak... wielokrotnie powtarzał mi, że przy mnie czuje się spokojniejszy.
Nagle poczułam pulsujący ból w skroni. Jedno uderzenie, drugie, trzecie. Krzyknęłam z bólu. Jakby ktoś rozsadzał mi czaszkę.
-Rose?- Dymitr odsunął się ode mnie na odległość ramion, które oparł na moich.
Zamrugałam parę razy i przestałam cokolwiek widzieć. Ból stał się nieznośny. Ponownie krzyknęłam.
-Roza? Roza!
I ciemność.
-I tak dobrze to wspominasz?- zdziwił się Dymitr.
Mówiłam o Wiktorii, o tym jak ją poznawałam.
-Bardzo przypominała mi ciebie- przyznałam nieśmiało.- Wszyscy jesteście bardzo podobni. Rysy twarzy, włosy, oczy... Każda z twoich sióstr była dla mnie twoim zniekształconym odbiciem. Ty byłeś ideałem, pierwowzorem, do którego je porównywałam.
Dymitr słuchał mnie uważnie. Widziałam szczere zainteresowanie w jego oczach.
-Mówiłam o tym spacerze z Wiktorią, ponieważ... - wzięłam głęboki oddech i spojrzałam mu w oczy.- Wtedy pierwszy raz ktoś z twojej rodziny cię wspomniał.
Jego mina była zabawna. Nie tego się spodziewał. Uniósł brwi z komicznym wyrazem twarzy.
-Robiła ci niezłą reklamę. Chyba szukała ci dziewczyny- zaśmiałam się trącając go w ramię.
-Znalazła dobrą kandydatkę- mruknął po chwili Dymitr. Udawał, że długo nad tym zastanawia.
Usiadłam po turecku naprzeciwko niego.
-Tylko dobrą?- drażniłam się.
-Najlepszą- odparł miękko.
-Wobec tego mogę kontynuować - mówiłam zadowolona. Jakby od niechcenia oparłam dłonie na jego kolanach, kiedy również usiadł po turecku.- Powiedziała mi, że jesteś zabójczo przystojny.
-Jesteś pewna, że użyła słowa"zabójczo"?- Dymitr uniósł brew.
-Nie, ale ja tak uważam- napomknęłam zalotnie.- Za to użyła zwrotu: "jak na brata". Rozumiesz, Dymitr? Jesteś przystojny "jak na brata". Wiktoria ma wobec tego dość wysoką poprzeczkę.
-Nie wiem, o co ci chodzi- odparł zrezygnowany.
Powoli wyciągnęłam rękę w kierunku jego brzucha. Dłonią uniosłam brzeg koszulki i delikatnie przejechałam palcami po nagiej skórze.
-Życzę jej, żeby miała choć w połowie tak przystojnego chłopaka jak jej brat.
Dymitr pokręcił głową i odsunął moje ręce. Następnie uniósł moją twarz.
-Pamiętasz jak opatrywałam ci ranę na policzku w akademii?- spytałam niespodziewanie.
-Tak- odpowiedział natychmiast.
Czyli nie tylko dla mnie było to ważne wspomnienie. Uśmiechnęłam się lekko. Stwierdziłam, że skoro mam już lepszy humor będę miała odwagę poruszyć męczącą mnie kwestię.
-To właśnie wspominałam przed tym, gdy poznałam twoją matkę. Jesteś do niej bardzo podobny. Nie tylko z wyglądu. Opiekowała się mną z równą do twojej troską. Ogólnie wasze zachowanie, gesty czy mimika świadczy o tym, że jesteście rodziną.
-Chcesz mi udowodnić, że na tym świecie jest przynajmniej pięć osób identycznych?- zapytał Dymitr unosząc kącik ust.
-Absolutnie!- pokręciłam głową.- Jesteś jedynym mężczyzną o nazwisku Bielikow!- cmoknęłam go w usta.- Zdecydowany unikat!- zaśmiałam się.- Czuję się zaszczycona, że właśnie ja mogę cię całować.
-Dość- jęknął Dymitr.
Wiedziałam, że nie przepada za żartami w tym stylu. Często bywał niezwykle skromny. Objęłam go w pasie i oparłam głowę na jego torsie.
-Masz anielską cierpliwość, Towarzyszu- powiedziałam cicho.- Nieudolnie zmierzałam do pytania jak się czułeś, gdy musiałeś opuścić Rosję? I to konkretnie nie mówiąc rodzinie dokąd- poczułam jak napiął mięśnie.- Wiem od twoich bliskich. Przyznali to przy okazji...
-W porządku - przerwał mi.- To nic złego. Jest to jedno z moich przyjemnych wspomnień. Zawsze byłem w bliskich relacjach z rodziną. Wiedziałem, że to się zmieni. Tak się też stało, było nieuniknione. Moja mama i siostry faktycznie nie zostały powiadomione, gdzie dostałem ostatecznie przydział. A co do Rosji... Tęsknię za domem. Syberia jest wspaniała - prychnęłam ze śmiechu.
-Jak się lubi zimno- zażartowałam.
-Rose- byłam pewna, że wywraca oczami.- Wielokrotnie mówiłem ci, że...
-Wiem, wiem- oznajmiłam zanim przyciągnęłam go do siebie.
Oplotłam jego kark całując w usta. Zrobiło się leniwie i słodko. Nasza rzeczywistość rzadko wygląda w ten sposób. Ręce Dymitra błądziły po moich plecach, by w końcu zatrzymać się na biodrach. Popchnął mnie na poduszki pochylając się nade mną.
-Pojedziesz tam już nie długo - szepnęłam opadając na miękki puch.
-Pojedziemy- poprawił mnie Dymitr, gdy zakładałam mu włosy za ucho.
-Kiedy ostatni raz z nimi rozmawiałeś?- spytałam psując atmosferę.
-Przez telefon z Karoliną, byłaś przy tym- przypomniał mi.
-Ale twarzą w twarz- sprostowałam.
Po jego minie nie chciałam poznawać już odpowiedzi. W zupełności wystarczyła. Zauważyłam również poczucie winy.
-Rok byłem w akademii podczas twojej nieobecności i rok, kiedy się uczyłaś. W tym czasie ani razu nie odwiedziłem Bai.
Powiedział tylko tyle, a ja zastanawiałam się, czy (jakkolwiek strasznie to nie brzmi) minęły jedynie dwa lata. Przecież nie musiał trafić prosto do Władymira. Mógł dostać wcześniej jakieś inne zajęcie.
-Nie kładź się jeszcze. Włosy powinny ci wcześniej wyschnąć - rzuciłam wstając i sprzątając przy umywalce.
Pomyślałam, że faktycznie mogę być silną osobą. Inni tak uważają i może mają trochę racji. W końcu wiele w życiu osiągnęłam między innymi przez przeszkody na mojej drodze. Nigdy nie będę jednak silniejsza od Dymitra. Nie wyobrażam sobie wyjazdu ze Stanów po śmierci podopiecznej, która jest również przyjaciółką. Przeszedł mnie dreszcz na samo wyobrażenie. Dodatkowo jechałabym nie wiedząc, co mnie czeka i jakie wyzwania przede mną stoją.
-Czy żałowałeś?- spytałam nie patrząc na niego.
-Wyjazdu?
-I przyjazdu, i powodu przez, który tu jesteś.
-Teraz nie- odwróciłam się w jego stronę. Kręcił przecząco głową.- Teraz jestem tu z własnego wyboru- w pierwszej chwili pomyślałam, że chodzi mu o szpital, ale mówił że zbyt wielkim ciepłem. Chciał zaznaczyć, że "teraz" oznacza mieć za podopiecznego Christiana i być ze mną.- Ty jesteś powodem, dla którego tu jestem- w oczach pojawił mu się ten błysk, przez który ciemniały.
Podeszłam do niego szybko i zanim zdążył zareagować pochyliłam się nad nim. Ujęłam jego twarz w dłonie i usiadłam mu okrakiem na kolanach. Zaczęłam całować jego szyję wzdłuż linii żuchwy i przesuwając się coraz niżej. Jego skóra była przyjemnie ciepła i przynajmniej w tym miejscu- zupełnie gładka. Gdy zbliżałam się już do lewego ramienia odciągnął mnie od siebie. Mimo poważnej miny dokładnie wiedziałam, co czuje przez niemalże czarne już oczy. Z żalem pomyślałam, że samokontrolą również nigdy mu nie dorównam. Dymitr uniósł palcami prawej dłoni mój podbródek. Następnie przybliżył twarz do odsłoniętej szyi. Czułam na skórze jego spokojny oddech. Zadrżałam mając nadzieję, że tego nie wyczuł. Następnie pocałował ją raz. Po chwili drugi. Przy trzecim jego ręce oplotły mnie w talii. Westchnęłam cicho. Jego wargi były ciepłe. Czułam każde ich najmniejsze muśnięcie, ostatnie w okolicach obojczyka.
-Marzyłem, żeby to zrobić - szepnął Dymitr dalej pochylając się nad moją szyją.
Dopiero po chwili się odsunął, ale nie wypuścił mnie z objęć. Z uśmiechem przeczesałam mu włosy palcami. Były lekko wilgotne. Kosmyki szybko opadły wokół twarzy.
Zarzuciłam mu ręce na szyję i wtuliłam się w niego. Czułam się bezpiecznie. O ironio! Jestem strażnikiem Królowej, a czuję się bezpiecznie dopiero w objęciach mężczyzny! Jak w takim razie sama mam zapewnić komuś taki komfort?
-Jak ty to robisz?- mruknęłam niewyraźnie smyrając go nosem po szyi.
-Najchętniej o to samo bym cię spytał- szepnął.
No tak... wielokrotnie powtarzał mi, że przy mnie czuje się spokojniejszy.
Nagle poczułam pulsujący ból w skroni. Jedno uderzenie, drugie, trzecie. Krzyknęłam z bólu. Jakby ktoś rozsadzał mi czaszkę.
-Rose?- Dymitr odsunął się ode mnie na odległość ramion, które oparł na moich.
Zamrugałam parę razy i przestałam cokolwiek widzieć. Ból stał się nieznośny. Ponownie krzyknęłam.
-Roza? Roza!
I ciemność.
Ja nie moge jak można przerwac w takim momencie?! Ja cie przeciez udusze chyba :-P Mam nadzieje że następny rozdział bedzie bardzo ale to bardzo szybko :-D
OdpowiedzUsuńŻe co ?! Jak ?! No serio ?! W takiej CHWILI ?! Jak mogłaś ?! -.- Jestem obrażona ! Masz jak najszybciej wstawić rozdział, bo przecież długo nie wytrzymam ! :O Supr rozdział i czekam na następny !
OdpowiedzUsuńPozdro,
~Zmey~
Co się dzieje?! Co ty robisz z Rose?! Robert daj jej spokój, bo jak nie to będziesz mieć osobiste spotkanie z moją pięścią.
OdpowiedzUsuńMiło że po rozmawiali o swoich wspomnieniach i uczuciach. Już nie długo wyjazd do Bai. Tylko czemu ten rozdział tak szybko się skończył? Dawaj szybko następny. Czekam i życzę weny💖💖💖💖
DayDance nominuje Cię do LBA, pytania u mnie na blogu
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://roza-dymitr.blogspot.com
Gdzie nowy??????? 3 dni bez strażniczki Rose i umieram. 😭😭😭😭😭😭
OdpowiedzUsuńHej! Potrzebuje cię!!! Ja chce kolejną dawkę twoich rozdziałów! No proszę! Zliztuj się! Tak bardzo kochamy twojego bloga...! Musisz dać nam nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńKażdy rozdział czytam z zapartym tchem. Cieszę się, że dopiero teraz znalazłam twojego bloga bo mam przyjemność przeczytać kilkadziesiąt rozdziałów ciągiem. Gdy dojdę do ostatniego to czekanie na następny będzie dla mnie straszną katorgą. Mam nadzieję, że wena cię nie opuściła i szybko pojawią się nowe. Każdy rozdział jest fantastyczny i tak jak pisałam już wcześniej twój blog należy do moich ulubionych. Nie wiem jak inaczej mogę cię zmotywować do dalszego tworzenia jak tylko napisać - pisz dalej błagam i nie każ mi czekać długo na następne rozdziały, uzależniłam się od twojej wersji kontynuacji AV, a przez wtrącane przez ciebie wspomnienia chyba ponownie przeczytam wszystkie części AW. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń