niedziela, 31 lipca 2016

Końcówka rozdziału 57

Tak wiem, wstyd, wstyd...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dymitra! Raptem z nim rozmawiałam. Czy na pewno?! Cholera! Na pewno! Był cały i zdrowy - przynajmniej na umyśle. Umyśle... Jego zachowanie zmieniło się, gdy rozmawialiśmy po raz drugi, zaraz po jego rozmowie z Sonią we śnie.
-Przejęłaś od niego mrok!- wykrzyknęłam.
-Słucham?- morojka wzięła kosmyk swoich włosów i kręciła je wokół palca.
-Pomogłaś Dymitrowi!
-Komu?- spytała wesoło.
-Mojemu Dymitrowi! Pomogłaś mu! Pewnie wbrew jego woli- dodałam po namyśle.
Strażnik Bielikow nawet konający nie zgodziłby się na taką pomoc. Poczułam nieodpartą chęć by do niego zadzwonić.
-Twojemu- zaśmiała się dźgając mnie w mostek.
Zupełnie jej nie zrozumiałam. Sonia musiała to wyczuć, bo zachichotała jak łaskotana dziewczynka.
-Masz swojego Dymitra! Na własność!- klasnęła w ręce.
Mimo, że nie była chwilowo świadoma swoich słów chciałam je rozważyć. Prawda była taka, że nie miałam, nie mam i nie będę mieć Dymitra na własność. On będzie wiecznym służbistą i nie mam zamiaru wpływać na jego naturę, nieodłączną cechę i coś, co mi się w nim podoba. Przecież najpierw widziałam i z respektem podchodziłam właśnie do poważnego, tajemniczego i niemal niepokonanego w walce strażnika.
Sonia pstryknęła mnie w ucho.
-Rose?- otrzeźwiła mnie.
Spojrzałam na nią sceptycznie. Wyglądała, jakby powróciła jej piąta klepka i była w pełni świadoma swojego obecnego stanu.
-Jak się czujesz?- spytałam ostrożnie.
-Już dobrze. Przepraszam za to. Nie panuję nad tymi atakami jakbym chciała. Mam nadzieję, że cię nie przestraszyłam- brała oddech, więc korzystając z okazji wtrąciłam się szybko.
-Co z Dymitrem?- nie poznałam swojego głosu, był obcy, taki rozedrgany.
-Powiedziałam ci?- Sonia wybałuszyła oczy.
Sprawiała wrażenie osoby, która zupełnie nie wie, co się działo. Fakt, była świadoma, że przed chwilą odczuła skutki mocy ducha, ale niczego nie pamiętała. Miałam wrażenie, że była na siebie zła. Jakby powiedziała coś, czego nie powinna.
-Mów!- krzyknęłam bojąc się już nie tylko o Dymitra, ale i o to, że mi nie powie.
-Robert- westchnęła ze łzami w oczach.- Męczy go. Koszmary, wizje, podsuwa mu myśli i...
-Skończ!- zmarszczyłam brwi wyobrażając sobie jak bardzo musi się męczyć.
Gdyby Sonia nie widziała jego aury, nikt by mu nie pomógł.
Poczułam dłoń na ramieniu. Spojrzałam na morojkę.
-Zadzwoń do niego. Najlepiej pojedź jeszcze w tym tygodniu- powiedziała spokojnie.
-Nie- odparłam twardo.- Zadzwonię, ale nie mogę pojechać. Muszę wracać na uczelnię do Lissy.
-To coś poważnego! Inaczej bym ci o tym nie powiedziała. Musisz jechać. Tylko ty możesz mu pomóc! On ci pomaga, bo tylko on może to zrobić!- pierwszy raz słyszałam taką panikę w jej głosie.
-Jak to tylko on?! Tylko on może mi pomóc? O to ci chodzi?- poczułam suchość w gardle.
Najwyraźniej niewiele wiem o spisku Roberta i Avery. Swoją drogą zastanawiałam się, co mógł zaoferować dziewczynie w moim wieku, taki staruch jak Doru.
Podniosłam głowę słysząc dźwięk zamykanych drzwi od pokoju. Sonia wyszła dając mi jasno do zrozumienia, że powinnam w spokoju zadzwonić.



3 komentarze:

  1. Oj tak. Wstyd, wstyd, wstyd. Kazać nam tyle czekać. Ale jak tylko zobaczyłam, że dodałaś rozdział, myślałam, że zawału distanę. Wreszcie końcówka. Co się dzieje? Tylko oni mogą siebie uratować?! To urocze. Czyli będzie powrót scen Romitri. 💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖 Czekam na następny i życzę weny. 😘😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak długo każesz bam czekać ,a teraz taki rozdział? Co to ma być co tu się dzieje? Ja ja jestem zagubiona. Super rozdział czekam następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty wredna kobieto! Ja tu usycham z tęsknoty za twoim blogiem! Taka króciutka końcówka mi nie starczy!
    Ale jest dramatyczna! Kurde, Rose dzwoń do Dymitra! Szybko! Musicie się na wzajem ratować!
    Ja chcę naaastępny roooozdział!

    OdpowiedzUsuń