sobota, 9 lipca 2016

Rozdział 56

Trochę później, ale jak na mnie... Niedługo wyjeżdżam i nie wiem czy będę miała dostęp do internetu. A jeszcze jedno! Dla mnie najważniejsze! Ten rozdział dedykuję Oli, która jak się okazało czyta moje bazgroły! (o ile bazgroły da się czytać! :P )
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zadzwoniłam do Dymitra jeszcze parę razy, ale z równie marnym skutkiem. Pozostało mi mieć nadzieję, że nadal przebywa w szpitalu, a nie jedzie tutaj by wyjaśnić niedogodną sytuację jak to miał w zwyczaju.
Bez entuzjazmu weszłam do pokoju, w którym Sonia z Michaiłem siedzieli już na pikowanej, błękitnej kanapie.
-Wreszcie dotarłaś- odparł strażnik wstając.
W ślad za nim poszła Sonia. Wyglądali jakby szykowali niespodziankę. Jednak Michaił podał mi tylko miskę pełną chipsów.
-Chcemy ci coś powiedzieć - zaczęła morojka.
-Błagam, nie mówcie, że ktoś do mnie przyjedzie - jęknęłam obawiając się wizyty złego lub zawiedzionego Dymitra.
-Nie - odparła po namyśle.- Mamy coś drobnego dla ciebie.
Czułam się jakbym oglądała scenę z filmu z postawionym , zupełnie innym głosem. "Coś drobnego" zupełnie zaprzeczało wielkiej paczce w pięknym złotym papierze.
Przyjęłam ją patrząc na nich zaskoczona.
-Otwórz- nalegała Sonia.
Nie trzeba mi było powtarzać. Byłam strasznie ciekawa. Rozdarłam papier.
-Nie zasłużyłam - wymamrotałam patrząc na sukienkę, którą przymierzałam dziś w sklepie.
-Nic bardziej mylnego - zaśmiała się morojka.- Pięknie w niej wyglądasz!
Uniosłam sukienkę i przyjrzałam się jej z zachwytem.
-Obawiam się, że niepotrzebnie się na nią wykosztowaliście.
-Co ci się stało?!- Sonia patrzyła na mnie rozbawiona i zaskoczona zarazem.- Dawniej nie zastanawiałabyś się nad tym tak bardzo.
-Nie mam jej gdzie założyć - przypomniałam jej nie komentując poprzedniej wypowiedzi.
-Ale masz dla kogo- wtrącił się Michaił.
-Dokładnie. Choćbyś miała chodzić w niej po swoim pokoju, Dymitr by to docenił- poparła go morojka.
Zauważyłam, że pod sukienką jeszcze coś leży. W następnym złotym pudełku. Nie zdążyłam nawet dotknąć paczki, ponieważ Sonia opadła na miejsce obok mnie i uścisnęła mocno.
-To otwórz sama w pokoju- szepnęła by nie usłyszał strażnik.
Kiedy egzaltacja minęła Michaił włączył jakiś film. Jednak nie mogłam się na nim skupić. Oni raz na jakiś czas wybuchali śmiechem, a ja zastanawiałam się co robi Dymitr. Może on nie jest zły? Może nie odbiera z innego powodu? Chociaż... za dużo to w szpitalu zrobić nie może. Może odwiedził go Staruszek?! Pierwszy raz w życiu miałam nadzieję, że tak właśnie jest.
-Michaił?- zagadnęłam nagle.
W odpowiedzi strażnik mruknął dając do zrozumienia, że mnie słucha.
-Zadzwoniłbyś do Dymitra?
W tym momencie oderwał wzrok od ekranu.
-W jakiejś konkretnej sprawie?- spytał poważnie.
-Czy wszystko w porządku - przyznałam pewnie, mimo, że jemu sprawa mogła wydawać się błaha.- Ode mnie nie odbiera.
Jak się spodziewałam nie zadał mi żadnego pytania. Interesował go bardziej skutek niż przyczyna. Wstał i poszedł po telefon. Zapadłam się głębiej w kanapę i oparłam wygodniej.
Sonia zmarszczyła brwi patrząc na mnie. Pokręciłam głową licząc, że dzięki temu nie skomentuje mojej prośby.
Usłyszałam niewyraźne słowa Michaiła za ścianą. Po chwili cisza... i znów coś mówi. Jestem pewna, że rozmawia z Dymitrem!
-U niego wszystko po staremu- rzucił strażnik wchodząc do pokoju i rozłączając się.
-Byl na mnie zły?- spytałam wychylając się w jego stronę.
-A tego nie wiem. Nie spytałem.
-Zadzwonisz jeszcze raz?- poprosiłam. Zrezygnowany spojrzał na wyświetlacz.- Tylko spytaj najpierw czy rozmawiał dzisiaj z Christianem. Jak zaprzeczy to nie pytaj dalej.
Michaił pokiwał głową i wyszedł z pokoju, a ja modliłam się w tym czasie, żeby Chris żartował tylko z tym telefonem do swojego strażnika.
-Witaj ponownie- usłyszałam Michaiła za drzwiami.- Rozmawiałeś dzisiaj ze swoim podopiecznym? Tak...- dodał z namysłem. Nagle wrócił wyciągając do mnie rękę ze słuchawką.- Dymitr pytał czy mogę cię podać skoro tak bardzo chcesz porozmawiać.
Wywróciłam oczami, wstając i wyciągając otwartą dłoń.
-Zaraz wrócę - rzuciłam biorąc komórkę.
-Wątpię- usłyszałam przy uchu.
Skierowałam się do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i zakryłam ręką oczy.
-Chciałeś mi coś powiedzieć?- starałam się panować nad głosem, brzmieć pewnie.
-Myślałem, że jest odwrotnie - odparł poważnie.
Poczułam się jak na sali, kiedy przekroczyłam granicę, jaką jest na przykład nazwanie Kirowej Wredną Zołzą. Przynajmniej Dymitr uważał, że to coś złego...
Wzięłam się w garść. Nie mam za co się wstydzić! Relacja nauczyciela z uczennicą została dawno zażegnana, a Dymitr miał rację - miałam mu coś do powiedzenia. Nie powinien przeszkadzać mi jego autorytet. Jako nowicjuszka nie dałbym się zagłuszyć, więc niby dlaczego mam mu teraz odpuścić?! Trzeba korzystać z okazji, skoro mogę palnąć kazanie... i to samemu strażnikowi.
-Nie odebrałeś telefonów ode mnie - rzuciłam śmiało.
-Tak- muszę przyznać, że czekałam na inną reakcję.
-Unikasz kontaktu ze mną?- upewniłam się poirytowana.
-Rose!- zawołał nagle.- Zdarzało mi się to w życiu, ale zawsze tego żałowałem. Co zrobiłem, że tak uważasz?
Zaskoczył mnie. Zniknął poważny ton strażnika. Niespodziewanie pojawił się przejęty Dymitr. Nagle stracił panowanie nad swoją postawą. To mnie akurat cieszyło. Wyraźnie było słychać, że mu zależy.
-No...- teraz zastanawiałam się czy chce mówić tak twardo, być taka nieugięta.- Nie odbierasz moich telefonów.
-Ponieważ nie miałem go przy sobie. Lekarz pozwolił mi się przejść. Niedawno wróciłem.
-Ale rozmawiałeś z Christianem - mruknęłam niezadowolona.
-A ty z Królową - odparł.
-Nie o to mi chodzi! Myślisz, że byłabym zła o kontakt z podopiecznym?! To śmieszne! Nie będę rozliczać strażników!
-Rose, w porządku, więc o co chodzi?- spytał spokojnie bez żadnego rozdrażnienia czy złości.
-Co mówił Ozera?
-Ciekawi cię o czym rozmawialiśmy?- nie był zdziwiony, bardziej chciał się upewnić.- Mam ci złożyć z tego raport?
-Nic z tych rzeczy - odruchowo pokręciłam głową.- Chciałam, żebyś porozmawiał ze mną normalnie. Jak ze swoją dziewczyną.
Czekałam na jego reakcję. Liczyłam, że mnie poprawi. Powie, że jestem narzeczoną i nagle się zorientuje, że nie oddał mi pierścionka. Przeprosi i szybko to naprawić przy najbliższej okazji.
-Mówił gdzie jest i jak się nudzi- z żalem pomyślałam, że przemilczał ten fakt lub nie zwrócił na niego uwagi.- Głównie narzekał, że siedzi w twoim pokoju i nic się nie dzieje, raz tylko... aha...- zmarszczyłam brwi.- Raz tylko ktoś go odwiedził. I dlatego tak się do mnie dobijałaś!- zawołał nagle.- Jak on ma na imię przypomnij?
Wiedziałam, że dobrze pamięta. Po prostu chciał być złośliwy, co zupełnie do niego nie pasowało. Wzięłam głęboki oddech.
-Dymitr,- zaczęłam.
-Nie, jakoś inaczej - przerwał mi.
-Co ty robisz?! Przestań!- zawołałam.
Nastąpiła pełna napięcia cisza. Zaczęłam się zastanawiać czy ktoś jest po drugiej stronie słuchawki. W każdej chwili mógł się rozłączyć, a tego najmocniej nie chciałam.
Skoro Dymitr zareagował w ten sposób to najwyraźniej coś musiało rozdrażnić. Wątpiłam, że sam Liam może go doprowadzić do takiego stanu- braku panowania nad sobą i wzburzenia.
Miałam wrażenie, że zaraz się rozłączy. Usłyszałam jego rozedrgany oddech, dowód, że nie jest na mnie zły. Nie wiedziałam, co mu się dzieje, ale byłam już pewna, że zachowuje się tak nie z mojej winy.
-Kocham cię, Dymitr - szepnęłam zanim faktycznie się rozłączył.
Miałam do niego żal. Chwilowo przejęłam się jednak bardziej tym, co mu się dzieje i tym, że się ode mnie izoluje. Zwinęłam się w kłębek.
-Rose?- usłyszałam otwierające się drzwi i Sonia wślizgnęła się do środka.- Co z Dymitrem?
Pokręciłam głową. Zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.
-Potrzebuje pomocy- szepnęłam.
Morojka patrzyła na mnie z pełną powagą. Sprawa była poważna, liczyłam,ze to zrozumie. Nie myliłam się.
-Przydam się?- spytała z przejęciem.
Spojrzałam na zegarek- było już późno. Pora spać.
-Jak najbardziej.
Już po chwili Sonia leżała obok mnie. Starałyśmy się usnąć bym mogła wejść do snu Dymitra. Już raz się nam udało.
-Pamiętaj- upomniała mnie morojka we śnie - póki go nie dotkniesz, on cię nie zobaczy.
W odpowiedzi pokiwałam głową.
Dymitr! Stał naprzeciwko mnie. Obrócił głowę w prawo, następnie lewo- cały czas zerkając przed siebie. Następnie przejechał dłonią po swoim zaroście. Wyciągnęłam rękę ku jego twarzy. Opuszkami palców natrafiłam na szybę. Tuż przed twarzą Dymitra.
-Co do licha?!- zawołałam.
-Zawsze byłaś niecierpliwa- usłyszałam za plecami.
Odwróciłam się- zupełna ciemność. Z powrotem spojrzałam na twarz Dymitra. Tyle, że jego już tam nie było. Wiktor Daszkow.
-Nie- pokręciłam głową.- Niemożliwe.
-Ależ skąd - zza pleców moroja wyjrzała Tasza.- Gdzie Dimka?- uśmiechnęła się złośliwie.
Sama chciałabym to wiedzieć- pomyślałam. Jej widok zdziwił mnie jednak na tyle, że nie wydusiłam z siebie ani słowa. Mimo, że kobieta zabiła królową z zimną krwią, wydawała się piękna i subtelna. Dalej można było zazdrościć jej urody. Nie miała nawet blizny na twarzy! Właśnie! To nie Tasza Ozera! Po pierwsze: to nie-mo-żli-we! Po drugie: różnią się wyglądem. Wyraźnie widziałam szczegóły. Po trzecie: to nie-mo-żli-we! Tak samo bylo z Wiktorem. Jego oczy nie były tak zielone. Obydwie postacie miały inne gesty i sposób poruszania się niż za życia. Nie wiedziałam na co patrzę: duchy, widma, wytwór wyobraźni?! Jedno wiedziałam w stu procentach: cokolwiek to nie było, nie życzyło mi dobrze.
-Rose? Rose!- ktoś szarpał mnie za ramiona.
Krzyczał spanikowany jakbym się topiła. Właścicielowi głosu zależało na mnie. Chciał mi pomóc. Zmusiłam się by całą swoją uwagę skupić tylko na nim. Udało mi się.
Usiadłam gwałtownie na łóżku. Sonia! To ona mnie budziła.
-Gdzieś ty była?- spytała spanikowana.
-We śnie - wymamrotałam.
Zastanawiałam się czy oby na pewno to dzieje się naprawdę. Może to kolejna wizja?!
-Czyim?
Zmarszczyłam brwi. No właśnie...
-Z pewnością nie Dymitra - mruknęłam.
-Wiem- odparła.- Rozmawiałam z nim.
Wybałuszyłam oczy.
-Ty?- wydusiłam.- Jak?
Pokręciła głową.
-Gdzie byłaś?- spytała skupiona.
-Chyba- zaczęłam- to tylko przypuszczenia- dodałam- w swoim śnie.
Sonia zmarszczyła czoło.
-Niemożliwe - szepnęła.- Muszę gdzieś zadzwonić- oznajmiła głośniej.- Aha! Zadzwoń do strażnika Bielikowa- rzuciła przed wyjściem.
Westchnęłam głośno wywracając oczami. Wybrałam jego numer, ale z góry wiedziałam, że nie odbierze. Dlatego zdziwiło mnie, gdy podniósł słuchawkę.
-Dymitr?- spytałam natychmiast.
-Roza!- zawołał.- Co się dzieje? Jak się czujesz?
-Nie wiem- przyznałam.- Wytłumacz mi, co jest grane. Na pewno coś wiesz i czemu już się na mnie nie gniewasz?
-Nie byłem na ciebie zły -powiedział spokojnie.- Rozłączyłem się, ponieważ... źle się poczułem- dodał po chwili.- Sonia mi pomogła. Przepraszam cię. To było nieodpowiedzialne, nierozsądne, nierozważne...
-To było - podkreśliłam.- A co jest?
-Wylądowałaś we własnym śnie?- mój brak odpowiedzi uznał za potwierdzenie.- Proszę cię, nie poświęcaj i nie ryzykuj dla mnie.
-To zbyt wiele- wtrąciłam.- Nie mogę tak.
-Spodziewam się , że ten sen nie należał do przyjemnych- zmienił temat.
Wyobraziłam sobie moich dwóch największych wrogów z zaświatów. Aż przeszedł mnie dreszcz.
-Kiedy wyjdziesz ze szpitala?
-Jeszcze w tym tygodniu- oznajmił.- Czemu pytasz?
-Bo mi cię brakuje- przyznałam.- Takiego zdrowego.
-Wiesz, że po wypisie od razu wrócę do czynnej służby. Nie będziemy mieć czasu dla siebie. Zobaczymy się dopiero...
-Skończ- przerwałam mu.- Nie chcę tego słuchać. Do przerwy świątecznej prawie półtora miesiąca. Myślisz, że w tym czasie Lissa z Christianem przestaną się widywać?
-Tak, myślisz, że spędzają razem z dziesięć dni by zobaczyć się za dwa tygodnie?- spytał, uświadamiając mi, że nie dzielą nas kilometry, a dni.
-Nie chce tego- jęknęłam.
-Pamiętaj, że na pierwszym miejscu jesteś przyjaciółką, na drugim strażniczką, a dopiero na trzecim moją kochaną Rozą- powiedział pocieszająco.
-Uważasz, że to można rozdzielić?- spytałam marszcząc brwi.- Skoro w jednym czasie potrafię pełnić każdą z tych ról?
-Chodzi mi o to...
-Wiem, o czym mówisz!- zawołałam zdecydowanie.- Moim priorytetem powinna być służba!
-A nie ja!- wtrącił.
-Dymitr- wzięłam głęboki oddech - sugerujesz mi, że praca zajmuje pierwsze miejsce. W naszym wypadku tak nie jest. Wiesz o tym. Masz dokładną hierarchię wartości. Praca kiedyś się skończy. Jeśli dożyjemy tego momentu, co nam, strażnikom, wtedy zostanie? Myślisz, że dostaniesz wtedy pokój na królewskim dworze? Albo gdzieś w Rosji? Uważam, że wtedy będziemy mieć przyjaciół, rodzinę i siebie. Dlatego głównie o to będę dbać, żeby myśląc o drodze, nie zgubić jej końca- zamilkłam czekając na jego reakcję.- Dymitr? Jesteś tam?
-Przyszła sobota ci pasuje?- odezwał się.
-Słucham?
-Rose,czy moglibyśmy spotkać się w Leight w przyszłą sobotę? Przy okazji przywiózłbym Lorda Ozerę.
Zaśmiałam się głośno. Niemożliwe jak szybko zmienił zdanie.
Nagle do pokoju wpadła Sonia.
-Masz sztylet?- wysapała.
-Co proszę?!- zawołałam wybałuszając oczy.
-Rose, co się dzieje?- usłyszałam przejęty ton Dymitra w słuchawce.
-Masz?- spytała ponownie.
Ledwo zdobyłam się na pokiwanie głową.
-Dymitr, wszystko w porządku. Nic mi nie jest. Muszę kończyć - nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się, wstając i podchodząc do morojki.- O co chodzi? 

5 komentarzy:

  1. Pisałaś, że rozdziały są napisane, więc proszę, wrzuć jeszcze jeden... Ja tu wykituje w takiej niepewność! Nie rób mi tego proszę!

    I co z tymi zaręczynami w końcu?
    Cały czas tylko wszystko się komplikuje...

    Ja chcę już tą rozdziałową sobotę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu!!!! Co tu sie dzieje?! Strzygi ich zaatajowaly czy co? Co byli Dimce? Ktis nim zawladnal czy jak? Prosze Cie dodaj nastepny rozdzial jak najszybciej!!! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Co sie dzieję?!?! Po co Soni sztylet Rose?!? Dymitr! Martwi mnie on i Rose... Ale kochają się, więc ufam ich miłości!
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze strasznie dziękuję że uwzględniłaś mnie tu dziś 😘😘😘. To nie są bazgroły blog jest genialny. A co do rozdziału to powiem tak mam mętlik. To co tu się dziś stało doprowadziło mój umysł do nieprzytomności. Cieszyłam się jak Dimka odebrał ale teraz boję się co się dalej stanie. Dlaczego Sonia prosi o sztylet? Czekam z niecierpliwością na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś znowu zaczyna się dziać - z niepokojem będę czytać następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń