Hej! Po długiej przerwie myślę, że wreszcie coś się ustatkuje i wypracuję pewną normę.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pakowałam
się najszybciej jak mogłam. Byłam pewna, że Staruszek rozmawia
teraz z Sonią na tematy, które według niego powinny zostać dla
mnie tajemnicą. Sama uważałam inaczej. Niestety wszędzie pełno
było moich rzeczy- wszędzie, tylko nie w walizce. Ktoś spakował
mnie do tego przyjazdu- najprawdopodobniej Lissa- i wcześniej torba
zapinała się idealnie, ale po moich zakupach... Zrezygnowałam z
siłowania się z torbą i włożyłam część nowych ubrań do
siatek.
Następnie
szybko opuściłam pokój. Akurat by usłyszeć otwieranie drzwi
wejściowych. Stanęłam naprzeciwko Michaiła.
-Rose!
Nic podejrzanego się nie wydarzyło?- spytał w progu zdejmując
kurtkę.
-Poza
tym, że odwiedził was mój ojciec- mruknęłam niezadowolona.
-Co
to za rozmowy?- w przedpokoju pojawiła się Sonia.- Jesteś!
Morojka
podeszła do niego szybko i wtuliła się w ciepłe ciało strażnika.
Uśmiechnęłam się lekko i nie chcąc im przeszkadzać ruszyłam do
Abe' a. Siedział przy stole kuchennym wpatrując się z
zainteresowaniem w swoją biżuterię na dłoni, która jak zwykle
dopełniała jego strój. Tym razem ubrany był w ciemny, fioletowy
garnitur z pasującym kolorystycznie kapeluszem. Do tego miał
granatową koszulę i pełno charakterystycznej dla siebie złotej
biżuterii. Nawet Lissa nie nosi tyłu błyskotek na raz.
-Gotowa
do wyjazdu?- spytał od niechcenia.
-Zależy,
gdzie mnie zabierasz- odparłam pewnie.
Analizowałam
to wcześniej i myślałam o trzech miejscach: jego posiadłości,
szpitalu, w którym jest Dymitr albo moim akademiku.
-Wracasz
do Królowej, tam jesteś bardziej potrzebna- powiedział wstając i
uśmiechając się sztucznie.- Ja z resztą też- ze zdziwienia
uniosłam brwi, czekając na dalszą część.- Muszę zabrać
stamtąd Lorda Iwaszkowa i Lorda Ozerę- wysłyszałam jego
prześmiewczy ton, gdy starał się zachować etykietę.
-Będziesz
robił za taksówkę? Nie masz nic lepszego do roboty?- miałam
wielką ochotę zaśmiać się z tej jego ważnej misji.
Już
otwierał usta- zapewne by się odgryźć, ale do kuchni weszła
Sonia.
Odprowadzili
nas do samochodu, w którym siedziało trzech strażników Abe'a.
Michaił włożył moje torby do bagażnika.
-Nie
zamykaj- zawołał Staruszek i sięgnął po jakąś białą torbę
na prezent.
Z
uśmiechem podał ją Soni. Miałam wrażenie, że przyjęła prezent
równie zdziwiona jak ja. Otworzyła go przy nas i zaśmiała się
serdecznie.
-Dziękuję
bardzo- powiedziała jeszcze bardziej zaskoczona.
Zajrzałam
jej przez ramię i zobaczyłam cebulki kwiatowe. Morojka z pewnością
wiedziała już dokładnie, co to za rośliny. Pomyślałam jednak,
że Abe po prostu spłacił dług. W końcu zerwał wcześniej
większość kwiatów z pobliskiego ogródka, które z pewnością
były jakieś szczególne. Nigdzie indziej nie widziałam kwiatów w
listopadzie. Po minie Soni przekonałam się, że najprawdopodobniej
Staruszek spłacił dług i to wielokrotnie.
Po
szybkim pożegnaniu wsiedliśmy do samochodu. Panowała w nim
niezwykle nużąca atmosfera. Biorąc pod uwagę jak bardzo do tej
pory odsuwałam zmęczenie na bok mogłabym z dumą przyznać, że
usnęłam dopiero, gdy zjechaliśmy z podjazdu naszych
przyjaciół.
Obudził
mnie dźwięk otwieranych drzwi. Gwałtownie spojrzałam w kierunku,
z którego dochodził. Przed oczami miałam Abe'a czekającego aż
wysiądę z samochodu. Machnęłam ręką rozdrażniona jakbym miała
przed sobą natrętną muchę. Byłam na siebie trochę zła, że
przespałam całą podróż. Zmarnowałam czas, którego choć część
powinnam poświęcić na rozmowę ze Staruszkiem. Było sporo tematów
do omówienia, wyjaśnienia, ale w obecnym położeniu pomoże mi kto
inny.
-Leć
do swojego pokoju- powiedział odsuwając się od drzwi bym mogła
wysiąść.
-Nie
idziesz ze mną?- spytałam zaskoczona.
-Miałem
tu czekać na Christiana i Adriana- zdziwiło mnie, że nie używa
tytułów, ale po chwili uświadomiłam sobie, że stoimy na środku
studenckiego parkingu.- ale masz tyle rzeczy, że z chęcią ci
pomogę.
-Jak
kto?- wypowiedziałam te słowa bezwiednie. Nie mógł jednak wejść
jako mój ojciec, ponieważ każdy tutaj uważał, że jest nim
strażnik Conner.
Abe'owi
wyraźnie stężała mina. Nic nie odpowiedział, jedynie wzruszył
ramionami i wziął od swojego strażnika moje torby.
-Prowadź-
mruknął.
Myślałam,
że uda nam się ominąć wszystkie osoby. Przed oczami miałam już
drzwi akademika.
-Rose!
Cholera!
Jak na strażniczkę to poważne niedopatrzenie. Wiedziałam kto nas
goni zanim się odwróciłam.
-Profesor
Westfield!- zawołałam.
Byłam
pewna, że jego obecność nie wróży niczego dobrego. W końcu
ominęłam masę wykładów i spotkań projektowych.
Mężczyzna
stanął przed nami. Był ubrany w kurtkę skórzaną, spod której
wystawał kaptur szarej bluzy i czarne spodnie. Stwierdziłam, że to
odpowiedni strój na jesień w Pensylwanii. Temperatura wynosiła
około dziesięciu stopni.
-Przepraszam
pana, panie... Hathaway?- spytał patrząc na Abe'a.
-Mazur-
mruknął niezadowolony Staruszek.
-Proszę
wybaczyć, błędnie wziąłem pana za ojca Rose.
-Jestem...-
zaczął Abe.
-Moim
wujkiem. Jest moim wujkiem- dodałam pospiesznie.
Wiedziałam,
że Staruszek w tej chwili to zdenerwowany "wujek", ale nim
się zajmę później.
-Mogę
panu przeszkodzić i porwać na chwilę Rose?- trzeba było przyznać,
że Liam należał do bardzo kulturalnych osób.
Myślę,
że właśnie to urzekło Abe' a, ponieważ się zgodził. Wychodził
z założenia, że takimi osobami łatwo manipulować. Było mu
obojętne czy młody mężczyzna, na którego patrzył to moroj,
dampir, alchemik, a może człowiek. Z pewnością przyda się do
czegoś w jego brudnych interesach.
Z
tego powodu szybko chwyciłam Westfielda pod rękę i osiągnęłam
na bezpieczną odległość.
-Co
to było, Rose?!- wykrzyknął, gdy tylko go puściłam.
-Przepraszam,
profesorze - mruknęłam rozbawiona.
-Liam-
upomniał.- Jesteśmy poza salą wykładową. Pamiętasz takie
miejsce?
Wkurzył
mnie. Spodziewałam się, że tego dojdzie, ale trochę później. On
jednak postanowił być pamiętliwy na samym początku.
-Hej!
Oczywiście, że tak!- żachnęłam.
-A
o projekcie? Rozumiem, że wolałabyś o nim zapomnieć, ale nie
wolno ci. Co ty robiłaś podczas nieobecności? Podobno byłaś
chora, a tu takie rewelacje.
-Dosyć!
Co to ma być?! Ingerujesz w moje życie osobiste! To moje prywatne
sprawy!
-Rose!-
przerwał mi.- Odetchnij trochę. Moim celem nie jest pokłócenie
się z tobą. Liczę, że zauważyłaś jakie relacje nas łączą.
Nietypowe. Dlatego szedłem odwiedzić cię z troski. Jako
przyjaciel, nie nauczyciel. Zależy mi żebyś dalej się tu
kształciła, a przez tak długą nieobecność możesz nie zdać
projektu. Wiesz z czym to się wiąże. Nie Podejdziesz do sesji,
oblejesz rok.
Pomyślałam
o Lissie. Marzyła o tych studiach. Musiała przekonać masę morojów
i dampirów by móc się tu uczyć. Jestem pewna, że drugi raz nie
wyraziliby zgody na takie warunki. Królowa odcięta od dworu z jedną
strażniczką u boku podczas przerw w zajęciach.
-Nie
mogę oblać- powiedziałam pewnie jakby to miało wystarczyć.
-Więc
od jutra bierzemy się do pracy.
Wracałam
do pokoju z jedną myślą. Historia lubi zataczać koło.
Przypomniałam sobie słowa Dymitra: "zaczynamy od jutra".
Właśnie tak podsumował naszą rozmowę, podczas której znalazłam
się w podbramkowej sytuacji. Tu było podobnie. Wtedy chodził
jednak o naukę walki bym mogła być blisko Lissy. Teraz walczę o
to by zostać na studiach, dzięki temu nie oddalą mnie od
przyjaciółki. Z żalem pomyślałam, że wciąż dążę do tego
samego. Czy tak będzie już zawsze?!
Usłyszałam,
że ktoś za mną biegnie. Odwróciłam się gwałtownie i
natychmiast zostałam przytulona przez Lissę.
-Rose!
Tak się stęskniłam!- krzyczała prosto w moje ucho.
-Dlatego
znalazłaś sobie dla mnie zastępstwo?- spytałam
rozbawiona.
-Mówisz
o Christianie? Nie martw się już zabrał rzeczy z twojego pokoju,
ale w sobotę przyjedzie. Obiecał mi.
Miałam
wrażenie, że bił od niej blask. Jakbym widziała złotą aurę
wokół niej. Zastanawiałam się czy wyleczyła Adriana, ale wolałam
nie poruszać w tym momencie tego tematu. Natychmiast bym ją
zasmuciła. I czy wie, że Doru używa wpływu na Dymitrze? Z
pewnością... ale to również musiałam przemilczeć.
-Biegnijmy
się z nimi pożegnać - powiedziałam odsuwając się od
przyjaciółki.
-Już
pojechali.
-Jak
to?!- nie mogę w to uwierzyć. Nie rozmawiałam z Liamem specjalnie
długo.
-Chris,
Adrian i "ojciec Chrisa"- spodziewałam się, że mówiła
o Staruszku- wyjechali przed sekundą.
-Dlaczego?!
Iwaszkow mnie unika?!- to byłoby najrozsądniejsze
wytłumaczenie.
Lissa
przemilczała to, ale jej spojrzenie mówiło wszystko- miałam
rację. Ruszyłyśmy do pokoju. Już w progu akademika odczułam
różnicę temperatur. W środku było naprawdę ciepło. Przez
moment żałowałam, że nie mogę znaleźć się w akademii przy
jednym z wielu kominków buchających niewielkim ogniem. Albo w
starej wartowni...
-Masz
spory bałagan. Do jutra musisz to ogarnąć - zaśmiała się Lissa
otwierając drzwi pomiędzy naszymi pokojami.
-Przecież
to niewykonalne!- zawołałam.
W
całym pomieszczeniu walały się torby pełne nowych ubrań.
Staruszek musiał się spieszyć. -Coś mi się wydaje, że byłaś
na niemałych zakupach, dlatego z chęcią ci pomogę.
Lissa
z zapałem zabrała się do grzebania w moich rzeczach, ja z
mniejszym.
-A
co to?- spytała patrząc mi przez ramię.
Nie
znałam odpowiedzi na jej pytanie. Na kolanach trzymałam złotą
paczkę - tajemniczy prezent od Soni. Miałam otworzyć ją sama, ale
obecność Lissy w niczym nie zaszkodzi. Zabrałam się za
rozdzieranie papieru.
-Od
kogo to?!
Wyjęłam
bakłażanowy, satynowy szlafrok, który leżał na wierzchu. Sięgał
pewnie do połowy ud i wykończony został drobną koronką, tak samo
jak rękawy, które sprawiały wrażenie przykrótkich.
-To
od Dymitra?!- ponownie odezwała się Lissa.
-No
co ty! On nie śmiałby wręczyć mi się czegoś takiego!
Rany!
Dopiero
w tej chwili zauważyłam, co kryło się pod szlafrokiem. Była tam
biała bielizna z obszyciami i koronką w bakłażanowym kolorze.
Zapewne świetnie kontrastuje z kolorem mojej skóry.
-To
bardziej prezent dla strażnika Bielikowa, niż dla ciebie- przyznała
Lissa.- Nie gniewaj się - dodała widząc moją minę.- Taka prawda.
Chociaż... Dla niego to bardziej opakowanie prezentu,
który...
-Królowo!-
przerwałam jej szybko.- Mówi pani o swoich pracownikach! Tak nie
wypada! Strażnik Bielikow to odpowiedzialny, poważny dampir.
Obydwoje jesteśmy szanowani, a pani, Wasza Wysokość, nadszarpuje
naszą reputacje.
-Czy
to buty?- Lissa wskazała na pudełko.
Do
tej pory myślałam, że skrywa w sobie jedynie ścinki złotego
papieru, jednak faktycznie pod nim coś było. Lissa miała rację.
Szpilki w kolorze fioletowym jak szlafrok z białą podeszwą.
-Dymitr
będzie zachwycony!- pisnęła morojka biorąc w ręce drugi
but.
-Wątpię-
mruknęłam.- Nie założę tego.
Wszystko
spakowałam ponownie i włożyłam na dno szafy.
-Przecież
to grzech!- protestowała Lissa.
W
myślach zgodziłam się z nią z uśmiechem pełnym goryczy. Długo
nie będzie jednak okazji bym mogła założyć coś takiego. Od
Dymitra dzielą mnie kilometry. Nawet jak przyjedziesz do Allentown
wciąż będzie za daleko. Z Christianem odwiedzają nas rzadko.
Później, w święta wracamy na dwór, gdzie będziemy mieć osobne
pokoje. Z kolei pod koniec roku mamy zamiar wyjechać do Rosji. Gdy
wrócimy natychmiast zaczniemy nadrabiać wykłady... i tak do
wakacji.
-Jeżeli
interesuje cię moje życie seksualne, to nic się w nim nie zmieni
do czerwca, kiedy spokojnie wrócimy na dwór i zyskam więcej czasu
dla siebie.
-I
Dymitra- dodała Lissa.
-I
Dymitra- przytaknęłam.
-Banialuki-
dotarł do mnie pomruk niezadowolenia, gdy zabrałam się za
rozpakowywanie następnych toreb.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję również za ostatnie komentarze :*
Lepiej wyrób w sobie tę systematyczność dobrze Ci radze.
OdpowiedzUsuńUlala. Jakie prezenty. Myślę, że jakoś znajdą dla siebie czas. Nie wytrzymają bez siebie. No ale szkoła ważniejsza. Trochę zaczyna martwić mnie ten Liam. Wiadomo, że Rose nie zdradzi Dymitra, no ale zaczęło się tak samo. Biedny robi sobie nadzieję. Czekam na następny i życzę weny. I już tęsknię za Dymitrem.💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńTakie prezenty mi się podobają. Szkoda tylko że zbyt wcześnie go nie wykorzystają. Super rozdział ,czekam ma następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńMatko! Tak bardzo szkoda, że szybko nie wykorzystają tego prezentu. Bo nie oszukujmy się, Dymitr baaardzo skorzysta, kiedy już będzie taka okazja.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w końcu jest nowy rozdział. Czekam na kolejny :*