piątek, 12 sierpnia 2016

Rozdział 59

-Dość!
Zamrugałam parę razy. Stałam w kuchni w domu Soni. Ona z resztą stała obok. Złapałam się za głowę myśląc o tym, co się stało, co widziałam i co czułam. Zorientowałam się oczywiście, że jestem w jakiejś wizji. Teraz ciekawa byłam dwóch rzeczy: po pierwsze czy te wydarzenia faktycznie miały miejsce, a po drugie skoro była to wizja Soni, to jak to się stało, że jej przy tym nie było, a ja mimo wszystko tyle wiedziała.
-Masz pewnie sporo pytań?- zagadnęła morojka. W odpowiedzi energicznie pokiwałam głową.- Wobec tego zjedzmy najpierw śniadanie już odpowiednia pora. Wizja trochę trwała.
Niby wszystko mi smakowało, niby byłam głodna, ale pierwszy raz tak bardzo chciałam by posiłek dobiegł końca.
-Jak to się stało, że tyle widziałam?- wypaliłam.- To naprawdę była twoja wizja?
-Cóż...- Sonia przegryzła to, co akurat miała w buzi.- Faktycznie ja ją wytworzyłam, ale nie była moja.
-Przecież tam byłaś! Widziałam cię!
-Nie do końca - zastanowiła się przez chwilę.- Przecież w październiku byłam strzygą. Można powiedzieć, że weszłam w czyjeś ciało. Ty widziałaś mnie, ale wszyscy dookoła widzieli profesor Weel.
Nazwisko obiło mi się o uszy, ale kompletnie nie pamiętałam czego uczyła ta kobieta. Z resztą nie wydawało mi się to dziwne, uczyła morojów, ale nie uczyła ani Lissy, ani Christiana, więc nie musiałam znać jej dokładnie. Mogła równie dobrze być sprzątaczką. Na jej temat jedyne, co obiło mi się o uszy to, że najprawdopodobniej zastępowała pannę Karp, w niektórych obowiązkach.
-A ja kim byłam?- wystraszyłam się trochę. W końcu chodziłam za Dymitrem i Stanem.- Albertą?-aż dziwne, że nikt do mnie nie zagadał, wobec tego...- Może Kirową?- nie, strażnicy przecież o mnie rozmawiali i podeszłam przecież niezauważona do uczennic.
-Byłaś sobą. Wiem, że nie lubisz tego słowa, ale stałaś się swoim duchem, widmem.
-Widziałaś i słyszałaś to co ja?- spytałam przejęta.
-Niestety nie. Poza tym w takich wizjach nie znalazłam jeszcze nic ciekawego- mruknęła.
-Spotkałam Dymitra!
-No tak, wyczuwasz go intuicyjnie- w momencie, gdy się śmiała zastanawiałam się czy rzeczywiście nie jest to prawdą.- Szłaś za nim korytarzem czy robił coś ciekawego? Nigdy w tej wizji go jeszcze nie minęłam.
-Rozmawiał ze strażnikiem Alto o znalezieniu Lissy i mnie, ogólnie o całej misji. Soniu, czy te wydarzenia naprawdę miały miejsce?
Wstrzymałam powietrze mając nadzieję, że tak właśnie było, że Dymitr bronił mnie zanim się poznaliśmy, że Stan naprawdę go ceni.
-Tak- przyznała.- Dlatego wchodząc w ciało jakiejś osoby nie mogę robić nic na co mam ochotę! 
-Takie wizje mają więcej minusów- Sonia patrzyła zaintrygowana wyczekując moich spostrzeżeń.- Po pierwsze: spotkałam Masona, a nie byłam na to przygotowana. Po drugie: skoro spotykamy tam osoby zmarłe albo "świat przeszłości" spodoba się nam za bardzo, możemy nie czuć potrzeby powrotu tutaj.
Morojka wydawała się zdziwiona takim tokiem rozumowania. Jakby w natłoku informacji ledwie pokiwała głową.
-Zgadzam się z tym, co powiedziałaś- przyznała w końcu.- Choć nigdy nie patrzyłam na to od tej strony, ponieważ nie znalazłam wspomnienia, które ucieszyłoby mnie przynajmniej w połowie tak bardzo jak to ciebie.
Do moich uszu dobiegł dzwonek Soni telefonu. Ta z wdziękiem wstała i wyszła z kuchni po komórkę.
-Kochanie, gdzie jesteś?- usłyszałam wyraźnie zza ściany.- Rozumiem... Tak. Jak on się czuje?... Dobrze, bardzo dobrze. A kiedy będziesz? Ja ciebie też.
-I co?- spytałam, gdy tylko weszła.
-Są w akademiku twojej uczelni- odpowiedziała zajmując swoje wcześniejsze miejsce.
-Michaił i Adrian, tak? Znalazł go?- Sonia pokiwała głową, ale to mi nie wystarczyło.- Co oni tam robią? Chcą żeby wylali mnie ze szkoły?!
-Adrian on dłuższego czasu jest nieprzytomny. Liczą, że Lissa go uzdrowi- niemal szeptała.
Wytrzeszczyłam oczy. To nie może być prawda.
-Nikt nie przejmie od niej mroku! Czemu ty mu nie pomożesz?!- wiedziałam, że najprawdopodobniej robię jej wyrzuty, ale miałam to gdzieś.
Lissa może mnie okłamuje, ale dalej jest moją najlepszą przyjaciółką. I królową! Musi być nią jak najdłużej! To oczywiste, że Adrianowi ktoś musi pomóc. Równie oczywistym wydawało mi się, że nie może zrobić tego Lissa, a jednak Michaił zawiózł go właśnie do niej. Nadzieja pozostała w Ozerze. Oby nie był kompletnym idiotą i dał radę wybić ten pomysł z głowy swojej dziewczyny. 
-To może wymagać sporego wysiłku, a ja jestem w ciąży - powiedziała spokojnie morojka.
-I dlatego narazimy królową! Nie no, świetne rozwiązanie!- ze złości aż zgrzytałam zębami.
-Rose! Proszę cię, uspokój się choć trochę- mówiła spokojnie Sonia.
Byłam pewna, że nie użyła na mnie wpływu, a jednak jej słowa uspokajały. Oczywiście nie zmieniłam zdania. Mało tego! Byłam gotowa wracać do Leight jak tylko wróci Michaił.
-Ile mamy czasu?- spytałam zastanawiając się, co będziemy robić.
-Myślę, że cały dzień -odparła morojka.
-Wobec tego może poćwiczymy?- zaproponowałam to nie dlatego, że miałam ochotę tak bardzo jak na treningi w akademii, po prostu czuję, że to przydatne, a jest ryzyko, że inaczej powiałoby nudą.
Po chwili siedziałam na fotelu w pokoju, który kojarzył mi się jedynie ze zmęczeniem psychicznym.
-"Jeszcze raz"- stojąca przede mną Sonia oparła ręce na biodrach.- "Skup się na jakimś wspomnieniu, kiedy przepełniała cię nadzieja"- wywróciłam oczami.
Wciągu ostatnich dziesięciu minut słyszałam to zdanie trzeci raz i to nie wypowiedziane normalnie- dudniące mi w głowie.
-"Pytanie jest proste, Rose: kiedy miałaś nadzieję?"
Do tej pory odpychałam od siebie te wspomnienia. Teraz uderzyły mnie z wielką siłą.
Widziałam Dymitra za kierownicą. Słyszałam własne wskazówki dokąd ma jechać. Lissie groziło niebezpieczeństwo. Została porwana przez jedną z najbliższych osób. MIAŁAM NADZIEJĘ, że Wiktor Daszkow będzie smażył się w piekle, po tym jak choroba go zabije. A jeszcze tego samego dnia Lissa zmuszona była go uzdrowić.
Widziałam małą piwnicę, w której byłam zamknięta niecały rok temu z Christianem, Eddiem, Mią i Masonem. Uciekliśmy podczas ferii zimowych i zostaliśmy zaciągnięci w pułapkę strzyg i posłusznym im ludzi. MIAŁAM NADZIEJĘ, że wyjdziemy stamtąd cali i zdrowi. Nikt nie uszedł jednak bez obrażeń, pomijając, że nie wszyscy przeżyliśmy...
Widziałam ciemną, leśną drogę. Biegłam najszybciej jak mogłam do strażników. W głowie dudniło mi tylko jedno słowo - buria. Za dobrze pamiętam ten dzień. Strzygi napadły na akademię, a ja MIAŁAM NADZIEJĘ, że wszyscy moi przyjaciele będą bezpieczni, że nikt z moich bliskich nie ucierpi. Porwali Eddiego, a niedługo potem...
Widziałam wnętrze kaplicy. Czułam łzy na policzkach i myślałam tylko o Dymitrze. Ponownie uderzył we mnie ból o potężnej sile. "Mój mentor przeżył. Nikt nie pokonałby strażnika Bielikowa. Pewnie gdzieś leży w jaskini i czeka na naszą pomoc." MIAŁAM NADZIEJĘ, że jeszcze tego dnia zobaczę go zdrowego. Niestety tego samego dnia dowiedziałam się, że został strzygą.
Widziałam zimne oczy z czerwonymi obwódkami. Oczy, które kiedyś tak bardzo kochałam. Słyszałam szum wody. Otaczała mnie ciemność, a ja stałam na moście wbijając kołek w serce. To się zdarzyło raz w życiu, kiedy za jednym zamachem przebiłam dwa serca- jedno należało kiedyś do Dymitra Bielikowa, a drugie do dampiżycy, która go tak bardzo kochała. MIAŁAM NADZIEJĘ, że już nigdy nie będę czuć tak wielkiego bólu. Tak się jednak nie stało.
Widziałam oślepiający blask. Lissa trzymała głowę Bielikowa na kolanach. Widziałam łzy na jego twarzy. Miałam świadomość, że byłam świadkiem cudu. Po chwili strażnicy osiągnęli Dymitra siłą choć wcale nie stawiał oporu, a mi nie pozwolili go zobaczyć. MIAŁAM NADZIEJĘ, że natychmiast wszystko się ułoży. Zyskam miłość, wolność i szacunek, a niebawem to straciłam. 
Widziałam wnętrze namiotu. Najmniej bolesne wspomnienie z tych do tej pory. Czułam, że już ranek, ale całą swoją uwagę skupiłam na Dymitrze, który był obok. Miałam nadzieję, że mnie pocałuje. Nie zrobił tego.
Dotarł do mnie sens tego wspomnienia. Okazało się równie przykre jak pozostałe. Czułam się wtedy poniżona. Bałam się, że już na zawsze stracę miłość. Niewiele się zmieniło. Dalej się tego boję.
-"Nadzieja jest bez sensu"- pomyślałam.
Spojrzałam na Sonię. Miała otwarte usta ze zdziwienia. Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami.
-Rose,- zaczęła ostrożnie - widziałam te wspomnienia. Słyszałam przemyślenia. Są twoje, prawda? Ty byłaś w tym samochodzie obok Dymitra i Alberty? Ty siedziałaś w tej śmierdzące piwnicy? Biegłaś leśną ścieżką? Płakałaś w kaplicy? Walczyłaś ze strzygą? Patrzyłaś na przemianę Dymitra? To ty leżałaś w tym namiocie?- zanim zdążyłam zareagować sama sobie odpowiedziała.- Na pewno! Przecież sama weszłam do tego namiotu. Pamiętam to!
Usłyszałam dźwięk mojej komórki. Nie znajdowała się w tym pomieszczeniu, dlatego zanim wybiegłam i ją znalazłam przestała dzwonić. Po chwili jednak znowu wyświetlacz rozjaśniał. Zamrugałam parę razy. To Dymitr.
-Coś się stało?- spytałam oddychając nierówno, nie tylko przez bieg do telefonu.
Nie zdążyłam ochłonąć jeszcze po ostatnich wizjach.
-Rose, co to było?- spytał poważnie. Zupełnie nie rozumiałam o co mu chodzi.- Słyszałem twój głos i widziałem obrazy. Większość z nich znałem, ale patrzyłem na nie...twoimi oczami. Komentowałaś je, jakbym słyszał twoje myśli. Zwariowałem? To były wizje Doru? 
-Nie- zawołałam szybko.- To tak jakby moja wizja, ale nie sądziłam, że ją widzisz.
-A więc to prawda?- wtrącił.- Uważasz, że nadzieja jest bez sensu?
Co miałam mu odpowiedzieć?! Tak? Wiedziałam do czego pije. Jeżeli tak uważam to również faktycznie boję się stracić miłość. Wobec tego znalazłam się w potrzasku. Nigdy nie chciałam dać mu do zrozumienia, że się tego obawiam. Dymitr powinien myśleć, że tego akurat jestem pewna.
-Nie myślę tak- skłamałam.- Pomyślałam o tym w przypływie bezsilności.
-Roza,- zaczął, a ja wyostrzyłam słuch już przez sam zwrot, którego użył.- Mówiłem to już setki razy, ale to powtórzę. Jesteś młoda, bardzo młoda, a doświadczyłaś w swoim życiu za dużo zła jak na jedno życie. Mimo to nadal wyróżniasz się niespotykaną siłą. Żałuję, że po każdym z wspomnianych przez ciebie wydarzeń nie mogłem ci tego powtórzyć.
-Ja też - mruknęłam. Usłyszałam jak pod dom podjeżdża samochód.- Dymitr muszę kończyć.
W myślach dodałam druga część zdania: coś tu nie gra.
Sięgnęłam po sztylet i bezszelestnie ruszyłam do najbliższego okna wychodzącego na podjazd. Moim oczom ukazał się samochód, którego nie spodziewałam się zobaczyć, a już jego prawowitego właściciela nawet w najśmielszych snach. Natychmiast wściekła ruszyłam do drzwi i otworzyłam je z impetem.
-Co ty wyrabiasz do cholery?!- krzyknęłam chowając sztylet.
-Więc nadeszła nowa moda na przywitanie z tatą?- mruknął Abe zrywając kwiatki, o które tak żarliwie dbała Sonia.- Nie sądziłem, że aż tak mnie unikasz.
-Chodzi mi o twoją bezczelność.
Tak jak się spodziewałam wyprostował się trzymając w dłoniach pokaźny bukiet zrobiony z kwiatów morojki. Ruszył w moją stronę ze sztucznym uśmiechem na pół twarzy.
-Gdzie panna Karp?- spytał stając obok.- Ach tutaj!- zawołał uradowany.- Jak miło panią widzieć!-najwyraźniej Sonia stała za mną, ponieważ Staruszek pewnie mnie wyminął.- Gratuluję! Podobno w ciąży kobiety są najpiękniejsze!- jak się obawiałam wręczył Soni zerwane przez siebie kwiaty. 
Morojka wpatrywała się w nie ze zdumieniem, byłam pewna, że poznała swoje rośliny. W końcu codziennie podlewała je z uwielbieniem.
-Mam dla pani jeszcze jeden drobiazg, ale w samochodzie.
-Jak na razie nie podarowałeś nic, co nie należało do Soni- mruknęłam niezadowolona.
-Za dużo przeczeń w jednym zdaniu - odparł Abe niechętnie na mnie zerkając.- Leć się spakować. Wyjeżdżamy, Michaił powinien dojechać za pół godziny i uprzedzając pani pytanie- mówiąc to powrócił wzrokiem do Soni- chętnie się czegoś napiję. Najlepiej kawy.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdziału nie było dosyć długo, ale wpłynął na to fakt, że mam czytelnicze zaległości. Takie wytłumaczenie chyba jesteście w stanie zrozumieć? :D

6 komentarzy:

  1. Ile tu się dzieje dziewczyno. Gdzie Abe zabiera Sonie i Rose? Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Co tu się dzieje ? Dlaczego Dymitr też widział te wizje? Nic nie rozumie.
    Czekam na następny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chcę nowy rozdział !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko! Przepraszam ze tak późno! Świetny rozdział! Genialny! Błagam zlituj się i daj nam następny!!!
    Kocham i czekam 💖

    OdpowiedzUsuń
  5. Wowowo! Abe wolniej. Gdzie ją zabierasz? Te wspomnienia... to że Dymitr je widział... Nie. Nie wiem co powiedzieć. Ale podobało mi się to. Czekam na następny i życzę weny. 💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  6. O ile sue dzieje a ja umieram. Dlaczego tak długo nie ma rozdziały . dodaj coś bo ja oszaleje. Proszę ����

    OdpowiedzUsuń