-Dość!
Zamrugałam
parę razy. Stałam w kuchni w domu Soni. Ona z resztą stała obok.
Złapałam się za głowę myśląc o tym, co się stało, co
widziałam i co czułam. Zorientowałam się oczywiście, że jestem
w jakiejś wizji. Teraz ciekawa byłam dwóch rzeczy: po pierwsze czy
te wydarzenia faktycznie miały miejsce, a po drugie skoro była to
wizja Soni, to jak to się stało, że jej przy tym nie było, a ja
mimo wszystko tyle wiedziała.
-Masz
pewnie sporo pytań?- zagadnęła morojka. W odpowiedzi energicznie
pokiwałam głową.- Wobec tego zjedzmy najpierw śniadanie już
odpowiednia pora. Wizja trochę trwała.
Niby
wszystko mi smakowało, niby byłam głodna, ale pierwszy raz tak
bardzo chciałam by posiłek dobiegł końca.
-Jak
to się stało, że tyle widziałam?- wypaliłam.- To naprawdę była
twoja wizja?
-Cóż...-
Sonia przegryzła to, co akurat miała w buzi.- Faktycznie ja ją
wytworzyłam, ale nie była moja.
-Przecież
tam byłaś! Widziałam cię!
-Nie
do końca - zastanowiła się przez chwilę.- Przecież w
październiku byłam strzygą. Można powiedzieć, że weszłam w
czyjeś ciało. Ty widziałaś mnie, ale wszyscy dookoła widzieli
profesor Weel.
Nazwisko
obiło mi się o uszy, ale kompletnie nie pamiętałam czego uczyła
ta kobieta. Z resztą nie wydawało mi się to dziwne, uczyła
morojów, ale nie uczyła ani Lissy, ani Christiana, więc nie
musiałam znać jej dokładnie. Mogła równie dobrze być
sprzątaczką. Na jej temat jedyne, co obiło mi się o uszy to, że
najprawdopodobniej zastępowała pannę Karp, w niektórych
obowiązkach.
-A
ja kim byłam?- wystraszyłam się trochę. W końcu chodziłam za
Dymitrem i Stanem.- Albertą?-aż dziwne, że nikt do mnie nie
zagadał, wobec tego...- Może Kirową?- nie, strażnicy przecież o
mnie rozmawiali i podeszłam przecież niezauważona do
uczennic.
-Byłaś
sobą. Wiem, że nie lubisz tego słowa, ale stałaś się swoim
duchem, widmem.
-Widziałaś
i słyszałaś to co ja?- spytałam przejęta.
-Niestety
nie. Poza tym w takich wizjach nie znalazłam jeszcze nic ciekawego-
mruknęła.
-Spotkałam
Dymitra!
-No
tak, wyczuwasz go intuicyjnie- w momencie, gdy się śmiała
zastanawiałam się czy rzeczywiście nie jest to prawdą.- Szłaś
za nim korytarzem czy robił coś ciekawego? Nigdy w tej wizji go
jeszcze nie minęłam.
-Rozmawiał
ze strażnikiem Alto o znalezieniu Lissy i mnie, ogólnie o całej
misji. Soniu, czy te wydarzenia naprawdę miały miejsce?
Wstrzymałam
powietrze mając nadzieję, że tak właśnie było, że Dymitr
bronił mnie zanim się poznaliśmy, że Stan naprawdę go
ceni.
-Tak-
przyznała.- Dlatego wchodząc w ciało jakiejś osoby nie mogę
robić nic na co mam ochotę!
-Takie
wizje mają więcej minusów- Sonia patrzyła zaintrygowana
wyczekując moich spostrzeżeń.- Po pierwsze: spotkałam Masona, a
nie byłam na to przygotowana. Po drugie: skoro spotykamy tam osoby
zmarłe albo "świat przeszłości" spodoba się nam za
bardzo, możemy nie czuć potrzeby powrotu tutaj.
Morojka
wydawała się zdziwiona takim tokiem rozumowania. Jakby w natłoku
informacji ledwie pokiwała głową.
-Zgadzam
się z tym, co powiedziałaś- przyznała w końcu.- Choć nigdy nie
patrzyłam na to od tej strony, ponieważ nie znalazłam wspomnienia,
które ucieszyłoby mnie przynajmniej w połowie tak bardzo jak to
ciebie.
Do
moich uszu dobiegł dzwonek Soni telefonu. Ta z wdziękiem wstała i
wyszła z kuchni po komórkę.
-Kochanie,
gdzie jesteś?- usłyszałam wyraźnie zza ściany.- Rozumiem... Tak.
Jak on się czuje?... Dobrze, bardzo dobrze. A kiedy będziesz? Ja
ciebie też.
-I
co?- spytałam, gdy tylko weszła.
-Są
w akademiku twojej uczelni- odpowiedziała zajmując swoje
wcześniejsze miejsce.
-Michaił
i Adrian, tak? Znalazł go?- Sonia pokiwała głową, ale to mi nie
wystarczyło.- Co oni tam robią? Chcą żeby wylali mnie ze
szkoły?!
-Adrian
on dłuższego czasu jest nieprzytomny. Liczą, że Lissa go uzdrowi-
niemal szeptała.
Wytrzeszczyłam
oczy. To nie może być prawda.
-Nikt
nie przejmie od niej mroku! Czemu ty mu nie pomożesz?!- wiedziałam,
że najprawdopodobniej robię jej wyrzuty, ale miałam to
gdzieś.
Lissa
może mnie okłamuje, ale dalej jest moją najlepszą przyjaciółką.
I królową! Musi być nią jak najdłużej! To oczywiste, że
Adrianowi ktoś musi pomóc. Równie oczywistym wydawało mi się, że
nie może zrobić tego Lissa, a jednak Michaił zawiózł go właśnie
do niej. Nadzieja pozostała w Ozerze. Oby nie był kompletnym idiotą
i dał radę wybić ten pomysł z głowy swojej dziewczyny.
-To
może wymagać sporego wysiłku, a ja jestem w ciąży - powiedziała
spokojnie morojka.
-I
dlatego narazimy królową! Nie no, świetne rozwiązanie!- ze złości
aż zgrzytałam zębami.
-Rose!
Proszę cię, uspokój się choć trochę- mówiła spokojnie
Sonia.
Byłam
pewna, że nie użyła na mnie wpływu, a jednak jej słowa
uspokajały. Oczywiście nie zmieniłam zdania. Mało tego! Byłam
gotowa wracać do Leight jak tylko wróci Michaił.
-Ile
mamy czasu?- spytałam zastanawiając się, co będziemy
robić.
-Myślę,
że cały dzień -odparła morojka.
-Wobec
tego może poćwiczymy?- zaproponowałam to nie dlatego, że miałam
ochotę tak bardzo jak na treningi w akademii, po prostu czuję, że
to przydatne, a jest ryzyko, że inaczej powiałoby nudą.
Po
chwili siedziałam na fotelu w pokoju, który kojarzył mi się
jedynie ze zmęczeniem psychicznym.
-"Jeszcze
raz"- stojąca przede mną Sonia oparła ręce na biodrach.-
"Skup się na jakimś wspomnieniu, kiedy przepełniała cię
nadzieja"- wywróciłam oczami.
Wciągu
ostatnich dziesięciu minut słyszałam to zdanie trzeci raz i to nie
wypowiedziane normalnie- dudniące mi w głowie.
-"Pytanie
jest proste, Rose: kiedy miałaś nadzieję?"
Do
tej pory odpychałam od siebie te wspomnienia. Teraz uderzyły mnie z
wielką siłą.
Widziałam
Dymitra za kierownicą. Słyszałam własne wskazówki dokąd ma
jechać. Lissie groziło niebezpieczeństwo. Została porwana przez
jedną z najbliższych osób. MIAŁAM NADZIEJĘ, że Wiktor Daszkow
będzie smażył się w piekle, po tym jak choroba go zabije. A
jeszcze tego samego dnia Lissa zmuszona była go uzdrowić.
Widziałam
małą piwnicę, w której byłam zamknięta niecały rok temu z
Christianem, Eddiem, Mią i Masonem. Uciekliśmy podczas ferii
zimowych i zostaliśmy zaciągnięci w pułapkę strzyg i posłusznym
im ludzi. MIAŁAM NADZIEJĘ, że wyjdziemy stamtąd cali i zdrowi.
Nikt nie uszedł jednak bez obrażeń, pomijając, że nie wszyscy
przeżyliśmy...
Widziałam
ciemną, leśną drogę. Biegłam najszybciej jak mogłam do
strażników. W głowie dudniło mi tylko jedno słowo - buria. Za
dobrze pamiętam ten dzień. Strzygi napadły na akademię, a ja
MIAŁAM NADZIEJĘ, że wszyscy moi przyjaciele będą bezpieczni, że
nikt z moich bliskich nie ucierpi. Porwali Eddiego, a niedługo
potem...
Widziałam
wnętrze kaplicy. Czułam łzy na policzkach i myślałam tylko o
Dymitrze. Ponownie uderzył we mnie ból o potężnej sile. "Mój
mentor przeżył. Nikt nie pokonałby strażnika Bielikowa. Pewnie
gdzieś leży w jaskini i czeka na naszą pomoc." MIAŁAM
NADZIEJĘ, że jeszcze tego dnia zobaczę go zdrowego. Niestety tego
samego dnia dowiedziałam się, że został strzygą.
Widziałam
zimne oczy z czerwonymi obwódkami. Oczy, które kiedyś tak bardzo
kochałam. Słyszałam szum wody. Otaczała mnie ciemność, a ja
stałam na moście wbijając kołek w serce. To się zdarzyło raz w
życiu, kiedy za jednym zamachem przebiłam dwa serca- jedno należało
kiedyś do Dymitra Bielikowa, a drugie do dampiżycy, która go tak
bardzo kochała. MIAŁAM NADZIEJĘ, że już nigdy nie będę czuć
tak wielkiego bólu. Tak się jednak nie stało.
Widziałam
oślepiający blask. Lissa trzymała głowę Bielikowa na kolanach.
Widziałam łzy na jego twarzy. Miałam świadomość, że byłam
świadkiem cudu. Po chwili strażnicy osiągnęli Dymitra siłą choć
wcale nie stawiał oporu, a mi nie pozwolili go zobaczyć. MIAŁAM
NADZIEJĘ, że natychmiast wszystko się ułoży. Zyskam miłość,
wolność i szacunek, a niebawem to straciłam.
Widziałam
wnętrze namiotu. Najmniej bolesne wspomnienie z tych do tej pory.
Czułam, że już ranek, ale całą swoją uwagę skupiłam na
Dymitrze, który był obok. Miałam nadzieję, że mnie pocałuje.
Nie zrobił tego.
Dotarł
do mnie sens tego wspomnienia. Okazało się równie przykre jak
pozostałe. Czułam się wtedy poniżona. Bałam się, że już na
zawsze stracę miłość. Niewiele się zmieniło. Dalej się tego
boję.
-"Nadzieja
jest bez sensu"- pomyślałam.
Spojrzałam
na Sonię. Miała otwarte usta ze zdziwienia. Patrzyła na mnie
szeroko otwartymi oczami.
-Rose,-
zaczęła ostrożnie - widziałam te wspomnienia. Słyszałam
przemyślenia. Są twoje, prawda? Ty byłaś w tym samochodzie obok
Dymitra i Alberty? Ty siedziałaś w tej śmierdzące piwnicy?
Biegłaś leśną ścieżką? Płakałaś w kaplicy? Walczyłaś ze
strzygą? Patrzyłaś na przemianę Dymitra? To ty leżałaś w tym
namiocie?- zanim zdążyłam zareagować sama sobie odpowiedziała.-
Na pewno! Przecież sama weszłam do tego namiotu. Pamiętam
to!
Usłyszałam
dźwięk mojej komórki. Nie znajdowała się w tym pomieszczeniu,
dlatego zanim wybiegłam i ją znalazłam przestała dzwonić. Po
chwili jednak znowu wyświetlacz rozjaśniał. Zamrugałam parę
razy. To Dymitr.
-Coś
się stało?- spytałam oddychając nierówno, nie tylko przez bieg
do telefonu.
Nie
zdążyłam ochłonąć jeszcze po ostatnich wizjach.
-Rose,
co to było?- spytał poważnie. Zupełnie nie rozumiałam o co mu
chodzi.- Słyszałem twój głos i widziałem obrazy. Większość z
nich znałem, ale patrzyłem na nie...twoimi oczami. Komentowałaś
je, jakbym słyszał twoje myśli. Zwariowałem? To były wizje
Doru?
-Nie-
zawołałam szybko.- To tak jakby moja wizja, ale nie sądziłam, że
ją widzisz.
-A
więc to prawda?- wtrącił.- Uważasz, że nadzieja jest bez
sensu?
Co
miałam mu odpowiedzieć?! Tak? Wiedziałam do czego pije. Jeżeli
tak uważam to również faktycznie boję się stracić miłość.
Wobec tego znalazłam się w potrzasku. Nigdy nie chciałam dać mu
do zrozumienia, że się tego obawiam. Dymitr powinien myśleć, że
tego akurat jestem pewna.
-Nie
myślę tak- skłamałam.- Pomyślałam o tym w przypływie
bezsilności.
-Roza,-
zaczął, a ja wyostrzyłam słuch już przez sam zwrot, którego
użył.- Mówiłem to już setki razy, ale to powtórzę. Jesteś
młoda, bardzo młoda, a doświadczyłaś w swoim życiu za dużo zła
jak na jedno życie. Mimo to nadal wyróżniasz się niespotykaną
siłą. Żałuję, że po każdym z wspomnianych przez ciebie
wydarzeń nie mogłem ci tego powtórzyć.
-Ja
też - mruknęłam. Usłyszałam jak pod dom podjeżdża samochód.-
Dymitr muszę kończyć.
W
myślach dodałam druga część zdania: coś tu nie gra.
Sięgnęłam
po sztylet i bezszelestnie ruszyłam do najbliższego okna
wychodzącego na podjazd. Moim oczom ukazał się samochód, którego
nie spodziewałam się zobaczyć, a już jego prawowitego właściciela
nawet w najśmielszych snach. Natychmiast wściekła ruszyłam do
drzwi i otworzyłam je z impetem.
-Co
ty wyrabiasz do cholery?!- krzyknęłam chowając sztylet.
-Więc
nadeszła nowa moda na przywitanie z tatą?- mruknął Abe zrywając
kwiatki, o które tak żarliwie dbała Sonia.- Nie sądziłem, że aż
tak mnie unikasz.
-Chodzi
mi o twoją bezczelność.
Tak
jak się spodziewałam wyprostował się trzymając w dłoniach
pokaźny bukiet zrobiony z kwiatów morojki. Ruszył w moją stronę
ze sztucznym uśmiechem na pół twarzy.
-Gdzie
panna Karp?- spytał stając obok.- Ach tutaj!- zawołał uradowany.-
Jak miło panią widzieć!-najwyraźniej Sonia stała za mną,
ponieważ Staruszek pewnie mnie wyminął.- Gratuluję! Podobno w
ciąży kobiety są najpiękniejsze!- jak się obawiałam wręczył
Soni zerwane przez siebie kwiaty.
Morojka
wpatrywała się w nie ze zdumieniem, byłam pewna, że poznała
swoje rośliny. W końcu codziennie podlewała je z
uwielbieniem.
-Mam
dla pani jeszcze jeden drobiazg, ale w samochodzie.
-Jak
na razie nie podarowałeś nic, co nie należało do Soni- mruknęłam
niezadowolona.
-Za
dużo przeczeń w jednym zdaniu - odparł Abe niechętnie na mnie
zerkając.- Leć się spakować. Wyjeżdżamy, Michaił powinien
dojechać za pół godziny i uprzedzając pani pytanie- mówiąc to
powrócił wzrokiem do Soni- chętnie się czegoś napiję. Najlepiej
kawy.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdziału nie było dosyć długo, ale wpłynął na to fakt, że mam czytelnicze zaległości. Takie wytłumaczenie chyba jesteście w stanie zrozumieć? :D
Ile tu się dzieje dziewczyno. Gdzie Abe zabiera Sonie i Rose? Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny
OdpowiedzUsuńCo tu się dzieje ? Dlaczego Dymitr też widział te wizje? Nic nie rozumie.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i pozdrawiam
Ja chcę nowy rozdział !!!!!!!
OdpowiedzUsuńMatko! Przepraszam ze tak późno! Świetny rozdział! Genialny! Błagam zlituj się i daj nam następny!!!
OdpowiedzUsuńKocham i czekam 💖
Wowowo! Abe wolniej. Gdzie ją zabierasz? Te wspomnienia... to że Dymitr je widział... Nie. Nie wiem co powiedzieć. Ale podobało mi się to. Czekam na następny i życzę weny. 💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńO ile sue dzieje a ja umieram. Dlaczego tak długo nie ma rozdziały . dodaj coś bo ja oszaleje. Proszę ����
OdpowiedzUsuń